Podsumowanie 2016! 2016 Summary!
PL
W końcu udało mi się dokończyć nieco spóźnione, ale jednak, podsumowanie roku 2016. Nareszcie. Muszę z uniesioną głową przyznać, że rok, który właśnie się zakończył był dla mnie bardzo ciężki i jestem z siebie dumna, że jakoś dałam radę i wyszłam z niego cała i zdrowa. Naprawdę. Te dwanaście długich miesięcy przyniosło mi sporo szczęścia, to fakt, ale w porównaniu do ogromu bólu, jaki musiałam znieść, cały ten promyczek znacznie przyćmiewa. Podczas tych 366 dni wydarzyło się tyle, że mogłabym śmiało powiedzieć, iż przez moje życie przeszło tornado, tsunami, wybuch wulkanu i trzęsienie ziemi w jednym. Była ogromna radość, była miłość, był smutek, były łzy, ogromny ból i załamanie psychiczne. Mogłam fruwać trzy metry nad niebem i chciałam umrzeć. Przeżywałam piękne chwile i dowiedziałam się o poważnych problemach zdrowotnych. Śmiałam się do łez i przez całe noce płakałam. Coś osiągnęłam, coś straciłam. Wiele zobaczyłam, jeszcze więcej się nauczyłam. Poznałam wiele osób i z równie wieloma się rozstałam. Odkryłam, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Straciłam zaufanie, nabrałam dystansu. Dotarło do mnie, że nie wszystko złoto, co się świeci, a czasem i to, co na pozór jest brzydkie i szare, po głębszym zbadaniu okazuje się być prawdziwym brylantem. Zmieniłam perspektywy. Zmieniłam podejście do życia. Ja się zmieniłam. Teraz, gdy minął spory okres czasu, widzę, że zaczynając rok 2016 byłam dzieckiem. Małą dziewczynką, bez żadnego doświadczenia. Bez problemów. Bez nadziei. Bez niczego. Obecnie jestem kimś zupełnie innym. I niczego nie żałuję, niczego. Zarówno te dobre, jak i złe rzeczy mi pomogły, ukształtowały mnie, wzmocniły, pomogły stać się lepszą, silniejszą, bardziej odporną i mądrzejszą wersją siebie, bez nich nie stałabym się tym, kim jestem teraz. Nie byłabym tą samą dziewczyną, a kimś zupełnie innym i jak podejrzewam, o wiele, wiele słabszym. Teraz to ja. Silna, młoda kobieta ze swoimi, jasno sprecyzowanymi celami, nadziejami, swoimi konkretnymi marzeniami, które zamierzam spełnić choćby nie wiem co, bo jak wiadomo, mój mój pot, mój ból, moje łzy, ludzka zazdrość. Wiele przeszłam, wiele przeżyłam, do wielu wniosków, poważnych wniosków doszłam i nie chcę. Nie chcę być już tą samą osobą, którą byłam w 2016 roku. Chcę ten nowy, 2017 rok uczynić wyjątkowym, najbardziej wyjątkowym, jak to tylko możliwe. Wprowadzić zmiany, ogromne zmiany. Chcę być szczęśliwa. Tak naprawdę szczęśliwa. Coś osiągnąć, choćby jeden mały sukces, spełnić choćby jedno, najdrobniejsze marzenie. Zakończyć wszystko to, co było złe, zagrzebać razem z minionym czasem. Na zawsze i bezpowrotnie. I zacząć nowe, lepsze życie pełne radości, miłości, szczęścia i zadowolenia. A ludzie? Mogą sobie robić co chcą, mogą hejtować, kochać, nienawidzić, starać się wytrącić z równowagi, ale i tak im się to nie uda, już nie. Wchodząc w 2017 czuję się jak wyswobodzona z łańcuchów, lekka jak piórko, jak anioł, odprężona, jak nowonarodzona, jak gdyby spadła ze mnie tona kamieni. Teraz mogę zacząć wszytko od nowa z uśmiechem na twarzy, uniesioną głową, blaskiem w oczach i żywym płomieniem w duszy. Ah, jakie to piękne uczucie, mieć w sobie coś, co daje siłę, magiczną siłę i światło w tunelu, dla tego co najlepsze, najpiękniejsze. Jestem pełna nadziei i nowych perspektyw na lepszą przyszłość i z całego serca życzę sobie, by nikt ani nic tego nie zniszczyło. I niech tak pozostanie, niech wszystko będzie tak, jak trzeba, bez bólu, bez łez, bez trosk, bez zła czyhającego gdzieś za rogiem, by zrujnować cud, piękno i niepowtarzalność życia.
Happy new year!
Happy new year!
ENG
In the end I managed to complete this a bit late, but still, summary of 2016. At last. With the raised head I have to admit that the year which just ended was very hard for me and I'm proud that somehow I got by and left it safe and sound. Really. These twelve long months brought me quite a lot of happiness, admittedly, but all of these in comparing to the largeness of pain which I had to stand, much is dimming this sparkle. During these 366 days happened so lot, that I could boldly say a tornado, tsunami, volcanic eruption and an earthquake went through my life in one. There was great joy, there was love, there was sadness, tears, great pain and the psychical breakdown were. I could fly about three metres above the sky and I wanted to die. I survived happy moments and learnt about serious health problems. I laughed until the tears run down my cheeks and for the entire nights cried. I reached something, I lost something. A lot I saw, and more I learnt. I got to know a lot of persons and same many I parted with. I discovered, who was a friend, and who enemy. I lost the trust, I gained the distance. It become clear to me, that all that glitters isn't gold, and what's more sometimes, what seemingly is ugly and grey, after deeper examining turns out to be the real brilliant. I changed prospects. I changed the approach towards the life. I was changed. Now, when a disputes period of time passed, I can see, that starting 2016 I was a child. Little girl. Without any experience. Without problems. Without hope. Without anything. At present I'm somebody completely different. And I have no regrets, of nothing. Both these good, as well as bad things helped me, moulded me, strengthened, helped to become a better, stronger, more immune and cleverer version of myself, without them I wouldn't become who I am now. I wouldn't be the same girl, but somebody completely different and how I suspect, much, much weaker. Now it's me. Strong, young woman with own, brightly defined aims, hopes, own specific dreams which I'm going to fulfil, no matter how, because as everybody knows, my sweat, my pain, my tears, human jealousy. I lived through a lot, a lot I survived, came to many conclusions, serious conclusions, and I don't want. I already don't want to be the same person which I was in 2016. I want to make the new 2017 special, most special, how it is only possible. To implement changes, intense changes. I want to be happy. Really happy. To reach something, at least one small success, to fulfil even one, the smallest dream. To finish everything what was bad, to bury together with the past time. Forever and irretrievably. And start new, better life, full of joy, love, happiness and pleasures. And people? They can do what they want, can hate, love, hate, try to throw off balance, but they will no longer get by, no longer. Entering 2017 I'm feeling like freed from chains, as light as a feather, like the angel, relaxed, as newborn, as if a ton of stones fell off me. Now I can start everything anew with huge smile on the face, raised head, glitter in eyes and living flame in my soul. Ah, what a amazing feeling, to have something in myself, what gives power, magical power and the light at the end of the tunnel, for this what best, most beautiful. I'm full of hope and new perspectives for the better future and with all my heart I wish nobody or nothing not to destroy this. And let it stay like this, let everything be this way, how it should be, without tears, without pain, without concerns, without the evil waiting somewhere round the corner to ruin the miracle, the beauty and the uniqueness of the life.
Happy new year!
Happy new year!
6 comments