MagdaleneAnne  Blog ★

You know guys, I had some good friends. Some even like best friends, close like a part of the family. We had thousands of things to talk about and never enough... And one day I just "woke up" and felt like... We are total strangers, not friends or besties anymore.


Looking at them and trying to understand what really happened that our conversations started to be more out of kindness, good manner than genuine will and vibe. Because there was no vibe anymore. I started to try to figure out what changed, that I don't feel it anymore and more and more talking to these people fills me with nonsense and irritation, sometimes even embarrassment than joy and power I felt before, for years interacting with them in any way.

I feel like there is nothing to talk, totally different point of view, different life perspective, totally different levels and even more different stage of personality growth. Sometimes I look at them and ask myself, how? I'm trying to understand, I'm trying to adjust, but I can't. I can't adjust to lower level of life advancement. I can't adjust to easy life approach. I can't adjust to "whatever, I can't change anything" attitude.

Maybe it's because of all my experience, my worldwide living, many heavy to carry but also extremely enriching and mind-broadening experiences, I can't feel well around people who just got stuck with their "early twenties" level, living without thinking about tomorrow, their comfort zones, with people who don't empower me, don't fill my mind anymore...

Because I aspire to get higher & higher and inspire, and that's never changing that I wanna get all what's challenging. Never settling for less. 

Of course I still like them but conversations are so faded, so enforced, without the vibe that used to be there... Sometimes just like talking to someone ten years younger than me.

They think that my life stage, my life experience is science fiction, and I wonder "How can you be so childish, what the eff did I see in you as my friend?". 

And the circle is closed.




















































Wiecie, miałem kilku dobrych znajomych. Najlepszych, w jakiś sposób nawet bliźnich jak część rodziny. Mieliśmy tysiące tematów do rozmowy i nigdy nie było dość... I pewnego dnia po prostu "obudziłem się" i poczułem, że... Nie jesteśmy już besties, a zupełnie obcymi sobie osobami. 


Patrzyłam na nich i próbowałam zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło, nasze rozmowy zaczęły być bardziej z życzliwości, dobrych manier niż szczerych chęci i "tego czegoś". Bo tego czegoś już nie było. Zaczęłam zastanawiać się, co się zmieniło, że już tego nie czuję i coraz częściej konwersacje z tymi ludźmi napełniają mnie nonsensem i irytacją, czasem nawet zażenowaniem niż radością i energią, którą czułem wcześniej, przez lata wchodząc z nimi w przeróżne interakcje.

Czuję, że nie ma o czym rozmawiać, a jest zupełnie inny punkt widzenia, inna perspektywa życiowa, zupełnie inne poziomy i jeszcze bardziej inny etap rozwoju osobowości. Czasami patrzę na nich i zadaję sobie pytanie, jak? Próbuję zrozumieć, próbuję się dostosować, ale nie mogę. Nie mogę przystosować się do niższego poziomu zaawansowania życia. Nie potrafię przystosować się do lekkomyślnego podejścia do życia. Nie potrafię przystosować się do postawy "Obojętnie i tak, nic nie mogę zmienić”.

Może to z powodu całego mojego doświadczenia, mojego życia w różnych miejscach, latając po świecie, wielu ciężkich, ale także niezwykle wzbogacających umysł i poszerzających horyzonty doświadczeń, nie czuję się dobrze w towarzystwie ludzi, którzy po prostu utknęli na poziomie „wczesnej dwudziestki”, żyjąc bez myślenia o jutrze, kulących się w strefie  komfortu, z ludźmi, którzy mnie nie wzmacniają, nie sprawiają, że czuję się w jakikolwiek sposób zmotywowana...

Ponieważ dążę, by być coraz wyżej i wyżej, i inspirować. Zawsze walczę o to, co najlepsze, stawiam sobie coraz większe wyzwania i nie osiadam na laurach. 

Oczywiście nadal ich lubię, ale nasze rozmowy są tak wyblakłe, tak wymuszone, bez tej szczególnej nici porozumienia, która tam była… Czasami jakbym rozmawiała z kimś o dziesięć lat młodszym ode mnie.


Oni myślą, że mój etap życia, moje doświadczenie życiowe to science fiction, a ja zastanawiam się „Jak możesz być taki dziecinny, co ja widziałem w tobie jako moim przyjacielu?”. 

I kółko się zamyka.




Share
Tweet
Pin
Share
No comments

To nie fejk. To historia prawdziwa. Prawdziwa sytuacja. To wszystko stało się naprawdę.
Cała akcja rodem z mało śmiesznego filmu, rozegrała się już jakiś czas temu. Długo uważałam, że lepiej już do tego nie wracać, ale... Przeczytaj, a przekonasz się, że niektórzy nie znają granic. W bardzo negatywnym sensie, nie znają.


Każdy ma w życiu kogoś, kto go nie lubi, w końcu wszyscy jesteśmy inni, nie musimy wszystkim przypadać do gustu i tak też jest - zawsze komuś coś nie pasuje, nawet czekolada mleczna niedobra, bo woli gorzką 😉

Nie jest też nowością, że często ktoś w swojej zaciętości względem drugiego człowieka, próbuje mu w jakiś sposób, mniej lub bardziej wyszukany - zaszkodzić. O tyle, o ile chęć upieczenia kogoś na pełnym ogniu z totalnej antypatii i nienawiści mogę jeszcze pojąć, bo przecież taki motyw jest powszechnie znany i popularny jak papier toaletowy w każdej toalecie, o tyle ochoty na uśmiercenie kogoś z rzekomej sympatii i później otwarcie przez sprawczynię przyznanej chęci zwrócenia na siebie uwagi innych ludzi - zabij mnie, ale nie jestem w stanie zrozumieć do dzisiaj i raczej już nigdy nie zrozumiem.

Tak tak, dobrze przeczytałeś. Z sympatii i genialnego pomysłu, jak tu ściągnąć do siebie przerażonych ludzi i stanąć w blasku fleszy. Tak więc... Show must go on.

Wszystko zadziało się w czasie, kiedy postanowiłam na jakiś czas ulotnić się z mediów społecznościowych, pozamykać konta i po prostu odpocząć. Odciąć się od świata internetu i skupić na sobie, bez napływu niepotrzebnych informacji i zbędnych bodźców z zewnątrz. Tak też było. Zniknęłam, nie ogłaszając dlaczego ani na jak długo. Niektóre profile dezaktywowałam, inne pozostały otwarte, ale na nie nie zaglądałam. Nie logowałam się do sieci, aż... Zaczęłam dostawać wiadomości. Dużo wiadomości. Mnóstwo wiadomości. Wiadomości od ludzi mi nieznanych, takich, których kojarzyłam jedynie z internetu, czy dalszych znajomych, którzy mało wiedzieli, co się w moim życiu działo. Wszystkie wołające o jakikolwiek odzew i pytające czy żyję.

Kiedy przeczytałam pierwszą, myślałam, że koleżanka za dużo wypiła i za mocno wciągnęła ją impreza, albo po prostu stroi sobie ze mnie nieśmieszne żarty. Dlaczego? Bo kto o zdrowych zmysłach pisze mi, że po internecie latają nowości iż... Ja nie żyję, a autorka tych rewelacji podała datę mojej śmierci i datę pogrzebu?! No nie, zdecydowanie połknęła całą butelkę wina jednym łykiem. A jednak...

Otwierając kolejną wiadomość od zaniepokojonej dziewczyny z o wiele bardziej rozwiniętym opisem sytuacji i linkiem do portalu, po którym informacje o mojej rzekomej śmierci się szerzyły i profilu, który owe plotki rozsiewał, myślałam, że spadnę z krzesła i nie wstanę. Czyli jednak to była prawda, nie żarcik kumpeli po pijaku. Tego jeszcze w mojej historii nie grali, żeby ktoś za życia uśmiercił mnie i pochował, a oprócz tego stworzył cały scenariusz tego co się stało, kiedy się stało i podał się za kogoś z grona moich bliskich znajomych, kto ma te informacje z pierwszej ręki. No hit, ekstremalnie żałosny hit.

Niestety, niektórzy dali się nabrać i byli w niemałym szoku, kiedy okazało się, że zmartwychwstałam, a szczególnie w szoku była dziewczyna, która za stworzenie tej historyjki odpowiadała. Dziewczyna, która jak się szybko przekonałam była mi kimś zupełnie obcym, nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, ona sama również nigdy mnie nie spotkała, a obserwowała jedynie w sieci.

Jak szybko straciła całą odwagę i charyzmę, kiedy osoba, którą w swoich opowieściach pozbawiła życia, napisała do niej, zapytała dlaczego i grzecznie, ale dobitnie przekazała, co o niej myśli. Wtedy artystce nie było już do śmiechu i po dziesiątce przeprosin i tłumaczeń uznała, że...


Stworzyła całą historię tylko dlatego, że wiedziała, iż ludzie zastanawiają się, dlaczego zniknęłam i jeśli rozpowie, że ja nie żyję, a ona wie co się stało i ma najnowsze informacje, to przyciągnie zainteresowanie i zdobędzie dużo obserwatorów. 

Genialny pomysł, prawda? Cóż za bystre dziewczę, sama nie wymyśliłabym tego lepiej 🙃


Wspominając powyższą historię, poważnie zastanawiam się dokąd zmierz
















 This is not fake. It's a real story. Real situation. It all really happened.



Share
Tweet
Pin
Share
No comments

I T A L Y 

Every place has the energy that vibes with us or not, and THIS country is... The country of hectoliters of my tears 🌬️


Tears, fears and the feeling like something is burning, killing me from inside, like someone put a huge piece of ice into my heart and stomach 🏔️❄️

EVERY single stay in Italy, no matter if living there or having layovers between flights lead to tears and unexplainable fear.

Tears I couldn't understand, I couldn't control and the worst - couldn't stop. It was just happening. Being there something was just breaking in me, I felt icy cold sadness, anxiety and bursts of crying 🌀

You know the scenarios of horror movies, when the main character entered some place and sudden cold fog and mysterious sound appeared around, to theatrically highlight the emotions felt by the actor, the anxiety so big that you could feel it through TV or cinema screen? Yes, this is something best describing the feelings catching me the moment I arrive to this country 🌫️

Remember the day from the time when I lived in Italy. The day when  I called someone very important to me and said "Take me away. Just take me away from this place, please" 🥀

Even trying to have a good time, I ended up with tissues wet from tears. At work? Doing something I love, trying to genuinely smile - I couldn't. Because something was draining me around there. And is draining every single time ⛈️

I lived in many countries in Europe and out of Europe, visited a whole lot of different ones, but to be honest ITALY is the country where I feel the worst ever and avoid coming there as much as possible 🌪️


Yes, Italy changed a lot in my life, this is something I can't deny, but there is something that I can't explain, but makes me feel like my heart and everything inside me is stabbed by ice 🌬️


Will it ever change? ☔


















W Ł O C H Y

Każde miejsce ma energię, która do nas pasuje lub nie, a TEN kraj to... Kraj hektolitrów moich łez 🌬️


Łzy, lęki i uczucie, jakby coś paliło, zabijało mnie od środka, jakby ktoś wbijał mi ogromny kawałek lodu prosto w serce i żołądek  🏔️❄️

KAŻDY pobyt we Włoszech, bez względu na to, czy mieszkając tam, czy mając pobyty między lotami, prowadzi do łez i niewytłumaczalnego strachu.

Łzy, których nie mogłem zrozumieć, nie mogłem opanować, a co najgorsze - nie mogłem powstrzymać. To się po prostu działo. Będąc tam coś we mnie po prostu pękało, czułam lodowaty zimny smutek, niepokój, a wybuchy płaczu męczyły mnie prawie każdego dnia 🌀

Znasz sceny z horrorów, kiedy główny bohater wchodził w jakieś miejsce i wokół nagle pojawiała się zimna mgła i tajemniczy dźwięk, by w teatralny sposób podkreślić emocje odczuwane przez aktora, niepokój tak wielki, że dało się to odczuć przez ekran telewizora lub kina? Tak, to jest coś, co najlepiej opisuje uczucia, które dopadają mnie w momencie przyjazdu do tego kraju 🌫️

Pamiętam dzień z czasów, kiedy mieszkałem we Włoszech. Dzień, w którym zadzwoniłam do kogoś bardzo dla mnie ważnego i powiedziałam „Zabierz mnie stąd. Po prostu mnie stąd zabierz, proszę” 🥀

Nawet próbując dobrze się bawić, kończyłam z chusteczkami mokrymi od łez. W pracy? Robiąc coś, co kocham, próbowałam szczerze się uśmiechać – nie mogłem. Bo coś mnie tam dusiło, wysysało energię. I wysysa za każdym razem ⛈️

Mieszkałam w wielu krajach w Europie i poza Europą, odwiedziłam całe mnóstwo różnych, ale szczerze mówiąc WŁOCHY to kraj, w którym czuję się najgorzej i unikam bycia tam jak ognia 🌪️


Tak, Włochy bardzo dużo zmieniły w moim życiu, temu nie mogę zaprzeczyć, ale jest coś, czego nie umiem wyjaśnić, co sprawia, że ​​czuję jak moje serce i wszystko we mnie przeszywa lód 🌬️


Czy to się kiedyś zmieni?  Czy będzie jeszcze inaczej? ☔




Share
Tweet
Pin
Share
No comments

It's no news that I have had an extremely sharp intuition since childhood, most human beings are open books for me, and psychology is one of my favorite fields.
 
Few, however, know that for some time I have also been working with... Tarot. And no, I don't wear a headscarf, a gypsy dress, and I don't cast spells or play with a crystal ball.

Devilishness.
Black magic.
Witchcraft.

For most people, tarot is witchcraft, occultism, satanic practices, and other forbidden miracles. Something that shouldn't be done, something that messes with your head and has nothing to do with reality, but only... Illegally gets money from those who believe, which makes me laugh so much, because most of those who do it, don't read for earnings, but for getting to know themselves and sensitizing their intuition.
Well, but... After all, what can cards with several pictures tell you. If you have no clue about them, you're right - they won't tell you anything.

There are many superstitions, sayings and beliefs from human unawareness on the subject of tarot, causing unjustified fear in many people. People are afraid that it is just a sin, magic, that it will harm and bring evil, that the voice of the devil speaks through cards. Every time I hear it, I can't believe that you can think that at all, so a short explanation - it's not a prayer or calling ghosts, hello 😉

In fact, reading cards is interpreting them based on the gut feelings that come when you uncover each one. It is communication with your own intuition, training your own sixth sense, and in the simplest way, listening to yourself and getting to know your psyche, your consciousness and subconsciousness, and with a high probability helping someone who is struggling with a problem, who is terrified by some question, or is at a crossroads and has no idea what to do with themselves.

Contrary to beliefs, nothing bad ever happened to anyone, no one ever made a life mistake, on the contrary - those who approached the topic without irritation and kept the tips in mind, managed to avoid many unpleasantries. People benefited, I got to know myself even better, I found out that my intuition really has the power and, often following its voice, I came out unscathed from confusing situations. And Satan, devil and other demons have not visited anyone.

Before I started practicing, I also had some concerns if it made any sense at all, but I quickly found out that it did. Not only cognitive, but also relaxing, it opens the mind, often is a great entertainment, especially when reading to someone you know, and in the company of aromatic candles and stones like amethysts, crystals or moonstones, a unique atmosphere and relaxation guaranteed!

I recommend it with all my heart, it's worth trying, it's nothing wrong, and a bit of white magic in life will never hurt ✨









































Jestem dość zwariowaną i barwną osobą. Interesuję się wieloma rzeczami, niekoniecznie przyziemnymi, chociaż nie ma czemu się dziwić, skoro całe moje życie jest dalekie od ziemi 😉

Żadną nowością jest, że od dzieciństwa mam niezwykle wyostrzoną intuicję, większość istot ludzkich to dla mnie otwarte księgi, a psychologia jest jedną z moich ulubionych dziedzin.
 
Mało kto jednak wie, że od pewnego czasu zajmuję się też... Tarotem. I nie, nie noszę chustki na głowie, cygańskiej sukni, nie rzucam zaklęć, ani nie bawię się kryształową kulą.

Diabelstwo. 
Czarna magia.
Czary.

Dla większości ludzi tarot to czary-mary, okultyzm, praktyki szatańskie i inne cuda zakazane. Coś, czego nie powinno się robić, coś, co miesza w głowie i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a służy jedynie do... Wyciągania pieniędzy od tych, którzy wierzą, co bawi mnie niezmiernie, bo większość tych, którzy się tym zajmują, nie czyta dla zarobków, a dla poznania siebie i wyczulenia intuicji. 
No, ale... W końcu co komu mogą powiedzieć karty z kilkoma obrazkami. Jeśli się na nich nie znasz, masz rację - nie powiedzą ci nic.

Na temat tarota krąży wiele zabobonów, powiedzeń i przekonań z ciemnogrodu, budzących w wielu nieuzasadniony strach. Ludzie boją się, że to po prostu grzech, magia, że zaszkodzi i sprowadzi zło, że przemawia głos diabła. Za każdym razem, kiedy to słyszę, niedowierzam, że w ogóle można tak myśleć, więc krótkie sprostowanie - to nie modlitwa ani wywoływanie duchów, halo 😉

Tak naprawdę czytanie kart to ich interpretacja na podstawie przeczuć, które przychodzą w momencie odkrywania każdej z nich. To komunikacja z własną intuicją, trening własnego szóstego zmysłu, a ujmując najprościej jak się da, wsłuchiwanie się w siebie i poznawanie swojej psychiki, swojej świadomości i podświadomości, przy okazji z dużym prawdopodobieństwem pomagając komuś, kto zmaga się z jakimś problemem, kogo dręczy jakieś pytanie, albo stoi na rozdrożu i nie ma pojęcia co ze sobą zrobić.

Wbrew wierzeniom nigdy nikomu nic złego się nie stało, nigdy nikt nie popełnił życiowego błędu, wręcz przeciwnie - tym, którzy bez spiny podeszli do tematu i wzięli pod uwagę wskazówki, udało się uniknąć wielu nieprzyjemności. Ludzie skorzystali, ja jeszcze lepiej poznałam siebie, przekonałam się, że moja intuicja naprawdę ma nosa i sama też niejednokrotnie idąc za jej głosem wyszłam obronną ręką z pogmatwanych sytuacji. I nikogo szatan nie nawiedził.

Zanim zaczęłam praktykę, też miałam pewne obawy, czy to ma w ogóle jakikolwiek sens, ale szybko przekonałam się, że ma. Nie tylko poznawczy, ale też świetnie odpręża, otwiera umysł, niejednokrotnie stanowi super rozrywkę, zwłaszcza czytając komuś znajomemu, a w towarzystwie aromatycznych świeczek i kamieni szlachetnych niepowtarzalny klimat i relaks gwarantowane!

Polecam z całego serca, warto spróbować, to nic złego, a odrobina białej magii w życiu nigdy nie zaszkodzi ✨




 

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

Start living a normal life! Like any normal woman your age! You should start a family and have kids, not live in a fairytale! What you imagine?! Get real, girl!!!


NO, I SHOULD NOT AND DON'T HAVE TO HAVE KIDS.


I thought that the times when women were considered only chickens to keep at home and lay eggs, with no opinion of their own and the right to do what they loved, had long since passed with the wind. And yet not. But it still goes on. It's the Middle Ages still dancing in the minds of many people and... This fact is terrifying.

There's no week when I don't listen to the same song from someone, that my life is not life, that it's abnormal, that I'm wasting my time, that I should do something with myself, that my life is slipping through my fingers... EXCUSE ME?! Oh, it would if I was sitting in a cage doing what people expect me to do.


I AM NOT AN INCUBATOR. NO WOMAN IS.


We don't live in the era of the Disney princesses, where the only purpose of the lives of young women was to get married, run a house and give birth to a bunch of children, which was a real indicator of happiness and fulfillment of dreams. Of course, which girls have such a vision of their future, let them go towards their goal and great, I wish them the all best, but... It would be cool if society finally pulled together and understood that for some people life is traveling, is a career, it's about growing and making dreams come true other than diapers, toys and teethers. So hard to accept someone else's choices, a different path? Judging by the behavior of people - I think so.

It was enough that yesterday I put a photo with a baby on an Instagram story once and admitted that its presence irritated me terribly. I didn't write anything about other kids, did not add that I hate kids, nor did I say anywhere that I never want to have them, and a wave of hatred and disgusting, insolent comments from some users have already spilled over me. Is it normal? Not. Summarizing the situation directly, some have serious problems with accepting a different point of view of another person, sometimes so large that it manifests itself as aggression, which strongly smells of mental disorders, or to put it mildly, deviations and intolerance.


PREGNANCY? NONE OF YOUR BUSINESS.


Getting into the panties and belly of a woman you are not is, to put it mildly, distasteful. This is simply not acceptable, unless you are a human being without feeling and even a little bit of good manners. Why do people have problem to me? Because of my job? Lifestyle? Personality? Most likely yes. Because it is incomprehensible to them, unreachable, because they have never even licked what I am doing.

Yes, I know that my friends, and even younger ones, already have kids. I know they are pregnant. And what? Honestly - I'm not interested in that. I never was. When I see photos in social media with huge bellies or ultrasound images, I don't spend a minute on them, because I don't care and it is as significant for me as last year's snow (which, by the way, actually did not appear around me at all).

And no matter how much pressure will be placed on me by society, that at my age I should not approach life the way I do, that it's time for kids, not living with head in the clouds, I will do my own thing anyway, because I have my priorities and I am little interested in whether others agree with them or not.




















Zacznij w końcu żyć normalnie! Jak każda normalna kobieta w twoim wieku! Powinnaś już założyć rodzinę i mieć dzieci a nie żyć w bajce! Co ty sobie wyobrażasz?! Zejdź na ziemię, dziewczyno!!!


NIE, NIE POWINNAM I NIE MUSZĘ MIEĆ DZIECI.


Myślałam, że czasy, kiedy kobiety były uważane tylko za kurczaki do trzymania w domu i znoszenia jajek, bez własnego zdania i prawa do robienia tego, co kochają już dawno przeminęły z wiatrem. A jednak nie. Jednak to ciągle trwa. To średniowiecze nadal w głowach wielu ludzi siedzi i... Ten fakt jest przerażający. 

Nie ma tygodnia, żebym nie słuchała od kogoś tej samej śpiewki, że moje życie to nie życie, że to nienormalne, że marnuję czas, że powinnam coś ze sobą zrobić, że życie ucieka mi przez palce... CO PROSZĘ?! Oszem, uciekałoby, gdybym siedziała w klatce robiąc to, czego oczekują ode mnie ludzie.


NIE JESTEM INKUBATOREM. ŻADNA KOBIETA NIE JEST.


Nie żyjemy w epoce księżniczek Disneya, gdzie jedynym celem żywota młodych kobiet było wyjście za mąż, prowadzenie domu i urodzenie gromadki dzieci, które było istnym wyznacznikiem szczęścia i spełnienia marzeń. Oczywiście, które dziewczyny mają taką wizję swojej przyszłości, niech idą w kierunku swojego celu i super, życzę im jak najlepiej, jednak... Fajnie by było, gdyby społeczeństwo w różnym wieku ogarnęło tyłki i zrozumiało, że są osoby, dla których życie to podróże, to kariera, to rozwój i spełnianie marzeń innych niż pieluchy, zabawki i gryzaczki. Tak trudno zaakceptować czyjeś wybory, inną ścieżkę? Sądząc po zachowaniu ludzi - chyba tak.

Wystarczyło, że wczoraj raz wstawiłam na instagramowe story zdjęcie z niemowlakiem i przyznałam, że jego obecność strasznie mnie drażni. Nie napisałam nic o innych dzieciach, nie dorzuciłam, że nienawidzę dzieci, ani też nigdzie nie stwierdziłam, że nigdy nie chcę ich mieć, a już wylała się na mnie fala hejtu i obrzydliwych, bezczelnych komentarzy ze strony niektórych użytkowników. Czy to normalne? Nie. Podsumowując sytuację wprost, niektórzy mają poważne problemy z zaakceptowaniem innego punktu widzenia drugiego człowieka, czasem na tyle duże, że aż objawiające się agresją, co ostro zalatuje zaburzeniami psychicznymi, albo delikatnie mówiąc odchyłami i nietolerancją.


CIĄŻA? NIE TWÓJ INTERES.


Wchodzenie do majtek i brzucha kobiety, którą nie jesteś, jest najdelikatniej ujmując niesmaczne. Tego się po prostu nie robi, chyba że jest się człowiekiem bez wyczucia i choćby odrobiny kultury. Dlaczego ludzie czepiają się mnie? Z powodu mojej pracy? Stylu życia? Stylu bycia? Najprawdopodobniej tak. Bo jest do dla nich niezrozumiałe, niepojęte, bo sami nigdy nawet nie liznęli tego, co robię ja.

Tak, wiem, że koleżanki w moim wieku, a nawet młodsze mają już dzieci. Wiem, że są w ciąży. I co z tego? Szczerze - nie interesuje mnie to. Nigdy nie interesowało. Widząc zdjęcia w mediach społecznościowych z wielkimi brzuchami czy zdjęciami USG nie poświęcam im ani minuty, bo spływa to po mnie jak po kaczce i jest tak znaczące jak zeszłoroczny śnieg (którego swoją drogą właściwie nie było). 

I niezależnie od tego jak duży nacisk będzie na mnie kładło społeczeństwo, że w moim wieku nie powinno się już podchodzić do życia tak jak podchodzę ja, że to czas na dzieci, a nie bujanie w obłokach, ja i tak będę robić swoje, bo mam swoje priorytety i mało mnie interesuje, czy inni się z nimi zgadzają czy nie.


 







Share
Tweet
Pin
Share
No comments
Older Posts

About Magdalene Anne

About Magdalene Anne
A VVIP Flight Attendant, citizen of the world, living in the sky and loving Greece. Addicted to seafood, travel, evening walks on the beach and a little magic, roses & chocolate always welcome. BASED IN: TURKEY, ASIA.

MENU

  • Home
  • Flight Attendant
  • Life in Antalya, Turkey
  • Life in Dubai, United Arab Emirates
  • Life in Barcelona, Spain
  • Life in Venice, Italy
  • Life in London, United Kingdom
  • My Emirates Flight Attendant Story
  • About Me
  • Contact
  • Privacy Policy of Magdalene Anne Blog.

Social Media

Social Media
If you want to see more of my adventures, travel experience, cabin crew life and get to know me better... Follow me on my Instagram account @flymagdalene_

recent posts

Popular Posts

  • So this is Christmas!🎄
  • Best friends to strangers
  • She tried to KILL ME

Blog Archive

  • ▼  2021 (21)
    • ▼  September (2)
      • Best friends to strangers
      • She tried to KILL ME
    • ►  August (4)
    • ►  July (1)
    • ►  June (1)
    • ►  May (3)
    • ►  April (2)
    • ►  March (5)
    • ►  February (2)
    • ►  January (1)
  • ►  2020 (24)
    • ►  September (1)
    • ►  August (1)
    • ►  May (6)
    • ►  April (3)
    • ►  February (4)
    • ►  January (9)
  • ►  2019 (25)
    • ►  December (5)
    • ►  October (1)
    • ►  September (6)
    • ►  August (1)
    • ►  July (3)
    • ►  May (4)
    • ►  January (5)
  • ►  2018 (65)
    • ►  December (1)
    • ►  November (4)
    • ►  October (5)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  June (2)
    • ►  May (5)
    • ►  April (5)
    • ►  March (11)
    • ►  February (7)
    • ►  January (14)
  • ►  2017 (41)
    • ►  December (11)
    • ►  November (7)
    • ►  October (1)
    • ►  September (5)
    • ►  August (4)
    • ►  July (5)
    • ►  June (2)
    • ►  March (1)
    • ►  February (3)
    • ►  January (2)
  • ►  2016 (33)
    • ►  December (4)
    • ►  November (4)
    • ►  October (2)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  May (5)
    • ►  April (1)
    • ►  February (2)
    • ►  January (4)
  • ►  2015 (37)
    • ►  December (4)
    • ►  November (6)
    • ►  October (6)
    • ►  September (2)
    • ►  August (19)

Contact Form

Name

Email *

Message *

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates