Turkish lockdown?

by - 4:44 PM

The coronavirus pandemic has unleashed hell across the globe. Lockdowns, restrictions, excessive interference in the lives of citizens, lock at home, travel bans, vaccination revolt and there is much more on this list... We all know it and there is probably no person who is not fed up with this sick madness.

How does it all look like in Turkey? Has reality turned upside down here too?



From the first day I moved here, I noticed that NO. It immediately struck me that this country has its own rules, here life goes its own way and everything really lives its own life.

Everyone has full access to travel between cities, there are no restrictions in shopping centers, shops and supermarkets are normally open, hotels are working at full speed, aviation works like a spiral, you can go out to restaurants at any time and eat something good, relax on the beach or just have a picnic in the park.

Not only that, when you leave the house in my city of two million inhabitants, people walking on the street wearing masks can be counted on the fingers of one hand. And they are not tourists at all. Simply, life is not about covid here. Buses, shops, hospitals etc. - of course, everyone is neat with a mask on the face, and whenever there's going out, the masks automatically disappear somewhere in their purses and pockets, or they simply end up in the nearest rubbish bin...

Social distance? In any case, Turks can most often be seen in groups, enjoying the company of friends or spending time in a friendly manner with randomly met people, and having fun in a larger group is also no exception.


Reading this, you can ask yourself, are there really no restrictions in Turkey?


There are, of course there are, but the residents don't want to obey them and they don't do it either. And the police? The police see everything but join the normal life squad, not covid, if you know what I mean 😉


So what does the real lockdown in Turkey look like, when nobody really goes out of the house and meeting anyone on the street in a big city is not such an easy task?


Let it not be too candy - there is also something in this country that doesn't only concern tourists, that the locals hate, and yet (almost) everyone follows it, because no one wants to pay a penalty of several thousand liras for going for a walk... During the weekend. Unfortunately, every Turkish and everyone who lives in Turkey is obliged to a total lockdown and a ban on leaving their place of residence for purposes other than work and in urgent cases, and the only help is to go to the nearest local shop, because believe it or not, the police guys are not idle on this issue and check QR codes given to everyone in this country like crazy. Unfortunately, nothing can be hidden here, because the code contains information about who you are and on what conditions you are here, i.e. in short - you are not a tourist and you leave the house during the weekend? Pay a big penalty. Fortunately, I sometimes manage to cheat my destiny by pretending to be an unaware tourist, but unfortunately the Turks don't have such an option, because they recognize theirs and have no mercy, so they spend their Saturdays and Sundays at home with no discussion.

Unfortunately, the weekend lockdown at home is something that drives me crazy when I just come home from work, come back from another country and I can't move beyond my four corners... Because yeah... And when I'm really done and fed up (read: almost every time), I am extremely grateful to myself for my blue eyes, which from a distance give the police a wonderful illusion that I am definitely in Turkey only for tourism and I don't live here permanently at all😅


Happily, Turkey is a country that, unlike Europe, hasn't lost its independence and mind for covid, and life goes on almost normally here and sometimes you forget that there is such a thing as a pandemic at all... ❤




























Pandemia koronawirusa rozpętała piekło na całym świecie. Lockdowny, ograniczenia, nadmierne ingerowanie w życie obywateli, zamknięcie w domach, zakazy podróży, bunt szczepień i można jeszcze wiele wymieniać... Wszyscy to znamy i chyba nie ma osoby, która nie miałaby tego chorego szaleństwa serdecznie dosyć. 

A jak to wszystko wygląda w Turcji? Czy tutaj też rzeczywistość stanęła na głowie?



Od pierwszego dnia, kiedy się tutaj przeniosłam, zauważyłam, że NIE. Od razu rzuciło mi się w oczy, że ten kraj rządzi się swoimi prawami, tu życie toczy się swoim torem i wszystko tak naprawdę żyje swoim życiem. 

Każdy ma pełny dostęp do przemieszczania się między miastami, nie ma ograniczeń w centrach handlowych, sklepy i markety są normalnie pootwierane, hotele pracują pełną parą, lotnictwo nakręca się jak spirala, w każdej chwili można wyjść do restauracji i zjeść coś dobrego, zrelaksować się na plaży czy po prostu urządzić piknik w parku. 

Mało tego, wychodząc z domu w moim liczącym sobie dwa miliony mieszkańców mieście, ludzi chodzących po ulicy w maskach można zliczyć na palcach jednej ręki. I to wcale nie turyści. Po prostu, tu życie nie jest podporządkowane covidowi. Autobusy, sklepy, szpitale etc. - oczywiście, każdy grzecznie i wzorowo w maseczce na twarzy, a kiedy tylko następuje wyjście na zewnątrz, maski automatycznie znikają gdzieś w torebkach i kieszeniach, albo najzwyczajniej lądują w najbliższym śmietniku...

Dystans społeczny? W żadnym wypadku, Turków najczęściej można zobaczyć w grupkach, cieszących się towarzystwem znajomych czy przyjacielsko spędzających czas z przypadkowo spotkanymi ludźmi, a zabawy w większym gronie też nie są wyjątkiem.


Czytając to można sobie zadać pytanie, czy w tej Turcji naprawdę nie ma żadnych restrykcji?


Są, oczywiście, że są, ale mieszkańcy nie mają najmniejszej ochoty się im podporządkowywać i też tego nie robią. A policja? Policja wszystko widzi, ale dołącza do drużyny normalnego życia, nie covida, if you know what I mean 😉


Więc jak wygląda ten rzeczywisty lockdown w Turcji, kiedy naprawdę nikt nie wychyla nosa z domu i spotkanie żywej duszy na ulicy w wielkim mieście, to wcale nie takie łatwe zadanie?


Żeby nie było zbyt cukierkowo - w tym kraju też jest coś, co nie dotyczy tylko turystów, czego lokalni nie trawią, a jednak (prawie) wszyscy przestrzegają, bo nikt nie ma ochoty na kilka tysięcy lirów kary za wyjście na spacer... W weekend. Niestety, każdego Turka i wszystkich mieszkających w Turcji na stałe obowiązuje całkowity lockdown i zakaz opuszczania miejsca zamieszkania w celach innych niż zawodowe i w przypadkach pilnych, a jedynym ratunkiem jest wyjście do najbliższego osiedlowego sklepiku, bo wierzcie lub nie, policja w tej kwestii nie próżnuje i kody QR nadawane każdemu przebywającemu na terenie tego kraju sprawdza jak szalona. Tu niestety nic się nie ukryje, bo kod zawiera informację kim jesteś i na jakich warunkach tu jesteś, czyli krótko mówiąc - nie jesteś turystą i wychodzisz z domu w weekend? Płać słoną karę. Mi całe szczęście czasem udaje się oszukać przeznaczenie udając nieświadomą turystkę, ale Turcy niestety takiej opcji nie mają, bo swój swojego rozpozna i nie ma zmiłuj, więc grzecznie spędzają soboty i niedziele w domu.

Niestety weekendowe zamknięcie w domu to coś, co doprowadza mnie do szału kiedy akurat wracam z pracy, wracam z innego kraju i nie mogę ruszyć się poza swoje cztery ściany... Bo tak. A kiedy już naprawdę mam dość, jestem sobie niezwykle wdzięczna za swoje niebieskie oczy, które już z daleka dają policji wspaniałe złudzenie, że z całą pewnością jestem w Turcji tylko i wyłącznie w celach turystycznych i wcale nie mieszkam tu na stałe 😅


Szczęśliwie Turcja to kraj, który mimo wszystko, w przeciwieństwie do Europy, nie stracił niezależności i głowy dla covida, a życie toczy się tu prawie normalnie i czasem można zapomnieć, że w ogóle istnieje coś takiego jak pandemia... ❤







You May Also Like

0 comments