Happy people

by - 5:07 PM


In the modern and highly developed world there are many worries, problems and stress. We worry actually about everything, often trifles, which in fact don't matter, but can easily give us sleepless nights. We are used to the constant lack of time, we have learned to chase money, success or material goods... However, this is not the same thing everywhere. In distant regions of the world, there are still nooks where people live, people who don't know constant rush, endless rivalry and worrying about anything that will not save their lives. 



These people are happy people. 

I am someone who was made to live to the fullest. I come from a world where everything goes fast, where civilization has reached the highest stages, where the one who doesn't fight for more, lags behind, becomes the loser and the winner is the one who achieves the most. I'm not ashamed of this because I know that this reality shaped me, made me strong and having both feet on the ground. After all I'm a person who knows what I want, get anything I desire and go forward without looking back. Intensive life, striving for the greatest possible performance, reach and news, setting goals to achieve and fighting to become even better version of myself, in every aspect, is my everyday life, something that is an integral part of my lifestyle and living. 
For a long time, "the race for the better" seemed to me something essential, something necessary to survive. The fact that we, those from the "big world", are constantly full of thoughts, we worry about what we should not, often look for problems where they are not, and can't sleep at night, because something went not as we planned, seemed so inconspicuous that basically natural. 

Everything changed when I went to Africa. First, then second, fifth and tenth time. As a flight attendant, I spent months in the Black Continent, with the passing time I had the impression that it became my second home. I met wonderful people, made friends with some of them, almost everyday contact continues all the time, despite the fact that we come from realities that differ from each other like two galaxies and live tens of thousands of kilometers from each other, our friendship is so strong that not many things can break it. I met people who are really happy. Their happiness that they live, that they can enjoy every day comes from the bottom of their hearts and it's amazing. 
They don't have much. They don't live wealthy. They don't have full bank accounts. They do not live in comfortable flats, apartments or luxury residences. They are often hungry and have nothing to put in their mouths. Nothing comes to them at the snap of a finger. These people live in the poorest countries, in the poorest corners, and they showed me a different world, a world where the worry is to provide food when there's famine and water for the family, and the fear is the death of a loved one. This is not a world where the family consists of mom, dad and child. This is not a world where, for every child, the government pays money for its better growth, where every young person from the youngest age is sent to various educational centers. This is not a place where children are surrounded by the best toys. In Africa, families are made up of even a dozen or so children, where most of them don't know what real toys are, where they play with sticks and stones. This is a place where very few can afford their children's participation in school activities that are extremely expensive. People are looking for work on the streets, selling bananas, herbs, fish (which are luxury goods, far from the ocean you can forget about them) or other local products. What do they get for it? Pennies. From a visitor's point of view - they have nothing. And for them, a little water in a bowl and a basket of fruit or fish is a blessing. For these people, the sun, a bit of food and a smile on the child's face are all they need for happiness. Although they live in sometimes extremely poor conditions, they love each other and themselves, smile all the time, they're incredibly cheerful and spread the joy. Their optimism is so pure and authentic that many "rich" could envy them.
 These people are great. Thanks to them I became high-spirited, felt much lighter and believed that true happiness is not in splendor and constant competition. Thanks to them I felt that my life doesn't have to please others, so that it would be perfect for me, that I would feel comfortable with it. Thanks to them, I felt attachment to Africa and I will always be happy to go back there. Today, honestly, I can't imagine not having my favorite Blackies in my life. I hope that my wings will take me many more times where life goes on slowly, where many worries are forgotten and I'll be able to meet more wonderful characters. 

Although it seems unbelievable, life is not about a rat race, a constant run and a fight for someone's approval. Because how to be truly happy without being happy with yourself? 
Somewhere in the world there are people for whom our complicated problems don't exist. They are hungry, poor, yet they enjoy every single day and are happy to have themselves and a little food and water. Before we complain again and look for more problems, let's think whether it is worth it.



















W rozwiniętym świecie nie brakuje trosk, stresu i problemów. Przejmujemy się praktycznie wszystkim, niejednokrotnie drobnostkami, które w rzeczywistości nie mają większego znaczenia, ale potrafią skutecznie spędzić nam sen z powiek. Przywykliśmy do ciągłego braku czasu, nauczyliśmy się gonić za pieniędzmi, sukcesami czy materialnymi nabytkami... Jednak nie wszędzie tak jest. W odległych rejonach świata, pozostały jeszcze zakątki, gdzie żyją ludzie, którzy nie znają bezustannego pośpiechu, wiecznej rywalizacji i udręczania się tym, co życia im nie uratuje. 



Ci ludzie, to szczęśliwi ludzie. 

Jestem kimś, kto jest nauczony żyć na najwyższych obrotach. Pochodzę ze świata, w którym wszystko toczy się szybko, w którym cywilizacja osiągnęła najwyższe stadia, w którym ten, kto nie walczy o więcej, zostaje w tyle, staje się przegranym, a zwycięzcą jest ten, kto osiągnie najwięcej. Nie wstydzę się tego, bo wiem, że ta rzeczywistość, te realia mnie ukształtowały, uczyniły ze mnie kogoś silnego i twardo stąpającego po ziemi. W końcu sama jestem osobą, która wie, czego chce, swoje wyrywa pazurami i idzie do przodu nie oglądając się za siebie. Intensywne życie, dążenie do jak największych osiągów, zasięgów i nowości, ustawianie celów do zdobycia i walka o stawanie się coraz lepszą wersją siebie, pod każdym względem, to moja codzienność, coś co jest nieodłączną częścią mojego stylu bycia i funkcjonowania. 
Przez długi czas "gonitwa za lepszym" wydawała mi się czymś nieodzownym, czymś, bez czego nie można przetrwać. To, że my, ci "z wielkiego świata", co chwilę mamy natłok myśli, martwimy się tym, czym nie powinniśmy, niejednokrotnie szukamy problemów tam, gdzie ich nie ma i nie możemy spać w nocy, bo coś poszło niezgodnie z naszym planem, zdawało się być tak niepozorne, że aż naturalne.

Wszystko zmieniło się, kiedy wyjechałam do Afryki. Najpierw raz, później drugi, piąty i dziesiąty. Jako stewardessa na Czarnym Lądzie spędziłam miesiące, z czasem wręcz miałam wrażenie, że to mój drugi dom. Poznałam wspaniałych ludzi, z niektórymi zawiązała się przyjaźń, niemalże codzienny kontakt trwa nieprzerwanie do dziś, mimo że pochodzimy z realiów, które różnią się między sobą jak dwie galaktyki i żyjemy dziesiątki tysięcy kilometrów od siebie, nasza więź jest na tyle silna, że nie jest jej w stanie przerwać nic. Poznałam ludzi, którzy są naprawdę szczęśliwi. Ich szczęście, że żyją, że mogą cieszyć się każdym kolejnym dniem, pochodzi z głębi serca i jest niesamowite. 
Oni nie mają wiele. Nie żyją w bogactwie. Nie mają pełnych kont w bankach. Nie mieszkają w wygodnych mieszkaniach, apartamentach ani luksusowych rezydencjach. Niejednokrotnie są głodni i nie mają co włożyć do ust. Nic nie przychodzi do nich na pstryknięcie palcem. Ci ludzie żyją w najbiedniejszych krajach, w najbiedniejszych zakątkach i pokazali mi inny świat, świat w którym zmartwieniem jest zapewnienie pokarmu, kiedy panuje głód i wody rodzinie, a obawą śmierć kogoś bliskiego. To nie jest świat, w którym rodzina składa się z mamy, taty i dziecka. To nie jest świat, gdzie na każde dziecko rząd kraju wypłaca pieniążki na jego lepszy rozwój, gdzie każdy młody człowiek od małego jest posyłany do przeróżnych ośrodków edukacyjnych. To nie miejsce, gdzie maluchy są otoczone zabawkami z najwyższych półek. W Afryce rodziny składają się nawet z kilkunastu dzieci, gdzie większość z nich nie wie, co to prawdziwe zabawki, gdzie bawią się kamieniami i patykami. To miejsce, gdzie niewielu stać na zapewnienie pociechom udziału w szkolnych zajęciach, które są tam piekielnie drogie. Ludzie szukają pracy na ulicach, handlując bananami, ziołami, rybami (które są dobrem luksusowym, daleko od oceanu można o nich zapomnieć) czy innymi lokalnymi wytworami. Co z tego mają? Grosze. Z punktu widzenia przybysza - nie mają nic. A dla nich, trochę wody w misce i kosz owoców czy ryb to błogosławieństwo. Dla tych ludzi słońce, odrobina jedzenia i uśmiech na buzi dziecka to wszystko, czego potrzeba im do szczęścia. Mimo, że żyją w czasem wręcz skrajnie biednych warunkach, kochają siebie, uśmiech nie schodzi im z twarzy, są niesamowicie pogodni i zarażają radością. Ich optymizm jest tak czysty i autentyczny, że mógłby im go pozazdrościć niejeden "bogaty". 
Ci ludzie są wspaniali. Dzięki nim odżyłam, poczułam się o wiele lżejsza i uwierzyłam, że prawdziwe szczęście nie tkwi w przepychu i ciągłej rywalizacji. Dzięki nim poczułam, że moje życie nie musi podobać się innym, by było idealne dla mnie, bym to ja czuła się w nim komfortowo. Dzięki nim, poczułam przywiązanie do Afryki i zawsze będę tam chętnie wracać. Dzisiaj, szczerze nie wyobrażam sobie nie mieć w swoim życiu swoich ulubionych Murzynków. Mam nadzieję, że moje skrzydła jeszcze wiele razy zabiorą mnie tam, gdzie życie toczy się powoli, gdzie wiele trosk odchodzi w zapomnienie i będzie mi dane poznać kolejne, cudowne istoty. 

Choć wydaje się to nieprawdopodobne, życie nie polega na wyścigu szczurów, ciągłym biegu z przeszkodami i walce o czyjąś aprobatę. Bo jak być prawdziwie szczęśliwym, nie będąc szczęśliwym ze sobą? 
Gdzieś na świecie są ludzie, dla których nasze wyszukane problemy nie istnieją. Są głodni, biedni, a mimo to, cieszą się każdym dniem i są szczęśliwi, że mają siebie i odrobinę jedzenia i wody. Zanim znów zaczniemy narzekać i szukać kolejnych problemów, zastanówmy się, czy warto.






You May Also Like

0 comments