MagdaleneAnne  Blog ★


Flying is connected to constant changes of locations, migrations between countries, and often also continents. This work is a constant contact not only with people, but also bacteria, viruses and diseases spreading in the blink of eye...

 "Cabin crew meet more pathogenic microorganisms than a doctor on hospital duty" 

These are the words of one of the doctors that come to my mind every time something happens in society, and more specifically, when the agitation of various diseases increases, especially those unknown and exotic. Recently, people have gone crazy about the hatching of a new virus in China, namely "coronavirus", which within a few days began to spread beyond the borders of the country and even the continent, soon appearing also in Europe, America, Australia and other Asian countries.
 People, powered by information from the media, panicked, getting just a little cough, a slightly higher temperature and already hospitals and clinics are bursting at the seams. In society there is chaos, agitation, fear, and... Airplanes are still flying. Not only that, someone has to work in them! More than one person gets headache at that thought, airports are full of people in masks, on board the situation is not much different... 

And "they" just fly, and what, aren't they afraid?! 

No they are not afraid. Of course, there is a fear about your own health and safety, or bringing something home and "offering" to your loved ones, but no cabin crew are panicking. The highest precautions are taken, greater care for hygiene, increased distance between the crew and passengers, and planes have a special supply of protective masks, but no one is carried away by a wave of devastating fear. Passengers are more panicked, but well, without unnecessary comment - if you are afraid of illness and you are not in an emergency situation, just don't go to the place that is its center... 
My airline makes quite a lot of flights Asian destinations, where the coronavirus has now the epicenter, but panic doesn't interfere with normal operations, and everyone is trying to be extremely cautious and nobody shakes at the thought that they will return from work fatally ill, whether that means the current epidemic, or all other diseases to which crews are exposed in their daily routine. 
The truth, even in the opinion of many doctors, is that the latest virus is the most dangerous because of the media confusion that it causes, and in fact, ordinary flu poses a much greater threat to people and is definitely more virulent than the disease that currently spreads the greatest terror. 

So let's, enjoy the life, take care of proper hygiene, body resistance, be careful in too close contact with other people and let's not go crazy, because what is meant to happen will happen. It's really not worth to get into hysteria.







Latanie wiąże się z ciągłymi zmianami miejsc pobytu, wędrówkami między krajami, a często i kontynentami. Ta praca to bezustanny kontakt nie tylko z ludźmi, ale też bakteriami, wirusami i rozprzestrzeniającymi się w mgnieniu oka chorobami... 

"Personel pokładowy styka się z większą ilością drobnoustrojów chorobotwórczych niż lekarz na szpitalnym dyżurze" 

To słowa jednego z doktorów, które przypominają mi się za każdym razem, kiedy w społeczeństwie zaczyna się coś dziać, a konkretnie, kiedy narasta poruszenie różnorodnymi chorobami, zwłaszcza tymi nieznanymi i egzotycznymi. W ostatnim czasie ludzie oszaleli na wieść o wykluciu się w Chinach nowego wirusa, a mianowicie "coronavirusa", który w ciągu kilku dni ze sporym rozmachem zaczął rozprzestrzeniać się poza granice kraju, a nawet kontynentu, wkrótce pojawiając się również Europie, Ameryce, Australii oraz innych państwach Azji. 
Ludzie, napędzani informacjami z mediów, wpadli w panikę, wystarczy kaszel, lekko podwyższona temperatura i już poradnie i szpitale pękają w szwach. W społeczeństwie panuje chaos, poruszenie, strach, a... Samoloty latają nadal. Mało tego, ktoś musi w nich pracować! Niejedną osobę na samą myśl boli głowa, lotniska są przepełnione ludźmi w maskach, na pokładzie sytuacja niewiele się różni... 

A "oni" tak po prostu sobie latają i co, nie boją się?! 

Nie, nie boją. Oczywiście, jest obawa o własne zdrowie i bezpieczeństwo, bądź przyniesienie czegoś do domu i "poczęstowanie" najbliższych, ale nikt z personelu pokładowego nie panikuje. Zachowywane są najwyższe środki ostrożności, wyższa dbałość o higienę, zwiększony dystans między pracownikami, a pasażerami, a samoloty dysponują specjalnym zapasem masek ochronnych, ale nikt nie daje się porwać fali druzgocącego strachu. Bardziej panikują pasażerowie, jednak cóż, bez zbędnego komentarza - jeśli boisz się choroby, a nie jesteś w sytuacji awaryjnej, po prostu nie leć do miejsca, które jest jej centrum...
Moja linia wykonuje sporo lotów w kierunkach azjatyckich, gdzie obecnie jest epicentrum coronavirusa, jednak panika nie zakłoca normalnych operacji, a wszyscy starają się zachować najwyższy stopień ostrożności i nikt nie trzęsie się na myśl, że z pracy wróci śmiertelnie chory, czy to mając na myśli obecną epidemię, czy wszystkie inne choroby, na które załogi są narażone w codziennej rutynie. 
Prawda, nawet zdaniem wielu lekarzy jest taka, że najnowszy wirus najbardziej niebezpieczny jest przez medialne poruszenie, jakie wywołuje, a w rzeczywistości, zwykła grypa stanowi dla ludzi o wiele większe zagrożenie i jest zdecydowanie bardziej zjadliwa niż choroba, która obecnie sieje największy postrach.

Tak więc cieszmy się życiem, dbajmy o odpowiednią higienę, odporność organizmu, bądźmy ostrożni w zbyt bliskich kontaktach z innymi ludźmi i nie dajmy się zwariować, bo co ma się zdarzyć i tak się wydarzy i naprawdę nie warto szaleć w histerii.




Share
Tweet
Pin
Share
No comments

You are a positive person, you enjoy every, even the smallest success, appreciate the smallest achievements, believe that it can be better, and above all, you see the world in bright colors, but whenever your wings spread, there will be someone who hurries with an ax to cut them? 

STAY AWAY FROM THEM. 

Walking poisons, spreading negative energy around them, destroying good mood... And no matter how much you tried, don't even count on them ever telling you something nice. 
If you think they will disappear, you are wrong. Such people get a huge pleasure from their harshness, and making someone sad satisfies them a lot and they will never miss any, even the slightest opportunity to tell someone something that definitely won't improve their mood. Do you know someone like that?

These energetic vampires are extremely happy to see that they managed to sadden someone, cut their wings, take joy from something that was important for them. And no matter how much you fight for good opinion, or how hard you try, they will never give you anything positive. Just gradually poison what is good, plans, dreams, values, until you finally become a shadow of yourself. Don't like this vision, huh?
Don't worry, just believe in yourself and know your worth, and such people will lose all influence. Having power, looking positively at the world and being aware of your achievements that don't come easily, you can easily and definitely cut off the access to yourself people who don't bring anything good, on the contrary, harm and disrupt positive vibrations in your life. That's why it's not worth giving up, you have to believe in yourself, keep your head high and not allow those who only can tell someone how bad they are and that everything that comes out of them is worthless anyway. 
Because no achievement, even the smallest one, whether personal, life or professional, is worthless.






Jesteś osobą pozytywną, cieszysz się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu, doceniasz najdrobniejsze osiągnięcia, wierzysz, że może być lepiej, a przede wszystkim, widzisz świat w jasnych barwach, ale zawsze, kiedy rosną Ci skrzydła, znajdzie się ktoś, kto pospieszy z siekierą, by je obciąć?

OD NICH TRZYMAJ SIĘ Z DALEKA. 

Chodzące trucizny, rozsiewające wokół siebie negatywną energię, niszczące dobry nastrój... I choćbyś nie wiadomo jak się starał, nawet nie licz, że kiedykolwiek powiedzą Ci coś miłego. 
Jeśli myślisz, że usuną się sami, jesteś w błędzie. Tacy ludzie czerpią przyjemność ze swojej zgryźliwości, a sprawianie innym przykrości niezwykle ich satysfakcjonuje i nie przeoczą żadnej, nawet najmniejszej okazji, by powiedzieć komuś coś, co zdecydowanie nie poprawi jego nastroju. Znasz kogoś takiego? 

Te energetyczne wampiry są niezwykle zadowolone widząc, że udało im się kogoś zasmucić, podciąć mu skrzydła, odebrać radość z czegoś, co było dla niego ważne. I niezależnie od tego, jak bardzo będziesz walczyć o ich względy, jak bardzo będziesz się starać, oni nigdy nie uraczą Cię czymkolwiek pozytywnym. Będą stopniowo podtruwać to, co dobre, plany, marzenia, wartości, aż w końcu staniesz się cieniem samego siebie. Taka wizja się nie podoba, hm? 
Bez obaw, wystarczy wierzyć w siebie i znać swoją wartość, a tacy ludzie utracą wszelkie wpływy. Mając w sobie siłę, pozytywnie patrząc na świat i będąc świadomym swoich osiągnięć, które nie każdemu przychodzą łatwo, można łatwo i zdecydowanie odciąć drogę do siebie ludziom, którzy niczego dobrego nie przynoszą, a wręcz przeciwnie, szkodzą i zakłócają pozytywne wibracje w naszym życiu. Dlatego nie warto się poddawać, trzeba wierzyć w siebie, nosić głowę wysoko i nie dopuszczać do siebie tych, którzy jedyne, co potrafią, to mówić komuś jak bardzo jest zły i że wszystko, co mu wychodzi, i tak jest bezwartościowe. 
Bo żadne osiągnięcie, nawet to najmniejsze, niezależnie od tego, czy osobiste, życiowe czy zawodowe, nie jest bezwartościowe.



Share
Tweet
Pin
Share
No comments

A few days ago, on Monday, January 20th, we were celebrating Blue Monday - reportedly the most depressive day of the year. 

Hm... For sure? 
The use of the words "we celebrated" is definitely is much too much from me, because personally... I don't know anyone who would care. And most likely nobody cared. 
Nobody but journalists, influencers and others who wanted to cause a media storm, confusion and interest, and maybe even... Compassion? Of course, advertising agencies have also benefited. 
After all, Blue Monday is a day of depressive mood, officially the day when everyone, according to the assumptions of the creator of this theory should feel bad, sluggish, sad and in general, just jump under the blanket and cry. 
However, not to mention the official recognition of this term by pseudoscience and my own well-being, but even reading a whole lot of comments, I could easily come to the conclusion that all this Blue Monday is another excuse to cause confusion in the internet, mess among web users and make people feel that on this day they should feel specific, as the theory of the depressive day indicates... And yet, also by deducing from the responses of numerous posts and articles, hardly anyone felt this way. Surprised? Because I'm not, at all. 
Last Monday was a day like any other and if I were to sum it up from my personal experience - my mental health was alright and even better than alright and I haven't felt such lightness for a long time. 
In the end, regardless of what kind of new hits come up from the internet, what is printed by the press, their persuasion is not so large (and fortunately!) To have a negative impact on the human body and its functioning. It's only a bit sad to see how instead of positive actions aimed at boosting good humor, strange news is increasingly flowing in social media, just to evoke negative feelings.







Kilka dni temu, a dokładnie w poniedziałek dwudziestego stycznia, obchodziliśmy Blue Monday - ponoć najbardziej depresyjny dzień w roku. 

Hm... Czy aby na pewno? Użycie sformułowania "obchodziliśmy", to zdecydowanie z mojej strony spore nadużycie, gdyż osobiście... Nie znam nikogo, kto by go obchodził. I najprawdopodobniej nikt nie obchodził. 
Nikt oprócz dziennikarzy, influencerów i innych, którym zależało na wywołaniu medialnej burzy, zamieszania i zainteresowania, a może nawet... Współczucia? Oczywiście agencje reklamowe również skorzystały. 
W końcu Blue Monday to dzień depresyjnego nastroju, oficjalnie dzień, w którym każdy, według założeń kreatora tej teorii powinien czuć się źle, ociężale, smutno i ogółem, tylko wskoczyć pod koc i się rozpłakać. 
Jednak nie mówiąc już o oficjalnym uznaniu tego terminu pseudonauką i moim własnym samopoczuciu, ale choćby czytając całe mnóstwo komentarzy, mogłam łatwo dojść do wniosku, że cały ten Blue Monday, to kolejny pretekst, do wywołania zamieszania w sieci, poruszenia wśród internautów oraz wskrzeszenia w ludziach poczucia, że w ten dzień powinni czuć się specyficznie, tak jak wskazuje teoria depresyjnego dzionka... A mimo to, również wnioskując z odzewu pod licznymi postami i artykułami, mało kto w ten sposób się czuł. Zaskoczeni? Bo ja wcale. 
Ubiegły poniedziałek był dniem jak każdy inny i jeśli miałabym go podsumować z osobistego wspomnienia - moje zdrowie psychiczne było jak najbardziej w porządku, a nawet lepsze niż w porządku i takiej lekkości już dawno nie czułam. 
Koniec końców niezależnie od tego, jakie nowe hity wymyśla internet, co wypisuje prasa, ich siła perswazji nie jest na tyle duża (I całe szczęście!), żeby mieć negatywny wpływ na ludzki organizm i jego funkcjonowanie. Jedynie nieco przykro patrzeć, jak zamiast pozytywnych akcji mających na celu podkręcenie dobrego humoru, w mediach społecznościowych coraz częściej krążą dziwne newsy, których zadaniem jest wywołanie negatywnych uczuć.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments

The job of cabin crew is for many a dream come true, a profession valued, respected, in the eyes of many extremely prestigious and not really available for everyone, however, encountering some "brilliant" comments of airline employees about (omg) themselves... 


"I'd rather be a waitress in the air than on the ground" 

"We are only suitable for cleaning trash in the cabin" 

"We are here just to smell and look beautiful" 


...As someone from out of industry, you can change your mind quickly. And surely not for the better. 


It's just a drop in the ocean of great crew members' reflections and no, no kidding. And later, dear stewardesses and stewards cry and lament that the passengers don't respect you, that they don't treat you seriously... Listening to this from your lips or reading such nonsense from your side on Internet forums and groups, it doesn't surprise me at all, because after all, who would respect someone who doesn't respect themselves? Who would respect the work of a person who mocks their work? Someone something? I don't think so. 
Me, as a flight attendant, who, despite full awareness of not only the advantages but also disadvantages of this job, is completely satisfied with it, just wonder why screaming to all the world how much bad this work is, hopeless, doesn't require any skills and harms human dignity, are you still working in this profession? If it's so bad for you, why don't you just change your job to one that will make your dreams come true and not ground your ambitions, that you won't have to complain about at every opportunity? 
All those who act this way not only spoil their image (but if they like it, who cares), but also in the eyes of ground people and who don't know the reality of the industry, they destroy the respect and good name of their colleagues. And insofar as you can blame your own, then before you put a bad light on your colleagues, you should think a bit about your behavior and attitude, because thanks to such people, people from the "ordinary world" still like sponges absorb the senselessly reproduced stereotypes that only a beautiful appearance and nothing else counts among flight attendants. 
It's sad to see how some people aim for a black hole instead of playing for one goal with their team. 

Respect yourself and others will respect you as well. 

Fortunately, the majority of cabin crew value their work, respect themselves and their colleagues, and instead of talking around total bullshit, they enjoy what they have, because they know how much effort and dedication this really is. And praise them for that.






Praca personelu pokładowego to dla niejednego szczyt marzeń, zawód ceniony, szanowany, w oczach wielu niezwykle prestiżowy i niekoniecznie dla każdego dostępny, jednak napotykając się na pewne "błyskotliwe" komentarze pracowników linii lotniczych o (o zgrozo) samych sobie... 


"Wolę być kelnerką w powietrzu niż na ziemi" 

"My tylko nadajemy się do sprzątania śmieci w kabinie" 

"Jesteśmy tylko po to, żeby pachnieć i pięknie wyglądać" 


...Jako niewtajemniczony laik, szybko można zmienić zdanie. I to wcale nie na lepsze. 


To tylko kropelka w oceanie zacnych refleksji członków załóg i nie, wcale nie żartów. A później, drogie stewardessy i stewardzi płaczecie i lamentujecie, że pasażerowie Was nie szanują, że się z Wami nie liczą... Słuchając tego z Waszych ust bądź czytając takich bredni z Waszej strony na forach internetowych, jakoś wcale mnie to nie dziwi, bo w końcu kto by szanował kogoś, kto nie szanuje sam siebie? Kto by szanował pracę osoby, która sama z niej drwi i równa z ziemią? Ktoś, coś? Nie sądzę.
Mnie, jako stewardessę, która mimo pełnej świadomości nie tylko zalet, ale i wad tego zajęcia, jest z niego całkowicie zadowolona, zastanawia tylko jedno, dlaczego krzycząc na prawo i lewo jaka ta praca jest zła, beznadziejna, nie wymaga żadnych zdolności i godzi w ludzką godność, jeszcze w tym zawodzie pracujecie? Jeśli jest Wam aż tak źle, dlaczego po prostu nie zmienicie pracy na taką, która będzie spełnieniem Waszych marzeń i nie uziemi Waszych ambicji, na którą nie będziecie musieli narzekać przy każdej możliwej okazji? 
Wszyscy ci, którzy postępują w ten sposób, nie dość, że psują wizerunek swój (ale jeśli tak im się podoba, to who cares), to również w oczach ludzi postronnych i nie znających realiów branży, niszczą szacunek i dobre imię swoich kolegów i koleżanek po fachu. I o tyle, o ile swój własny mogą mieszać z błotem do woli, o tyle zanim się rzuci złe światło na współpracowników, powinno się nieco nad swoim zachowaniem i podejściem pomyśleć, bo dzięki takim właśnie osobom, ludzie ze "zwykłego świata" nadal jak gąbki chłoną bezsensownie powielane stereotypy, że wśród stewardess liczy się tylko piękny wygląd i nic więcej. 
Przykro patrzeć, jak niektórzy zamiast grać do jednej bramki ze swoim teamem, celują w czarną dziurę.

Szanuj się, a inni również będą Cię szanować.

Całe szczęście, zdecydowana większość cabin crew ceni sobie swoją pracę, szanuje siebie i swoich współpracowników, a zamiast rozpowiadać wokoło głupoty, cieszy się z tego, co ma, bo wie, jaki to naprawdę wysiłek i poświęcenie. I chwała im za to.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments

If you could change something, would you choose a life of mystery...?

 "...Would you like to be anonymous, unknown, so that nobody knows anything about you, who are you, what do you do?"


 Question. Simple, uncomplicated, and it burst into the ground. It burst into the ground and above all gave food for thought. 
When I was just starting to be active in the internet a few years ago, I wanted someone to notice me. Whoever, I just dreamed that my efforts and the time sacrificed to creating everything I do wouldn't be wasted. It wasn't easy at first, but when people finally got interested, I knew it was okay that I was going in the right direction so that my efforts would be appreciated. 
As time went by, so did people become more and more interested in my activities. Both those who were just curious, those who liked me, and those who looked for every, even the smallest reason to hate. There were fans and people looking for a hole in the whole, and I still did my job without worrying about those who tried to make me sad. 
Over the past few years of online activity I have experienced a lot of good and bad. There were compliments, nice messages, lots of questions, new acquaintances, willingness to meet, requests of interviews... But there was also a lot of hate, harassment, impersonation, gossip, stalking and an insistent desire to invade my private life. It seems a lot for one person, right? 
Starting in 2015, I had the silent hope that at least a few people would be interested in what I do, because in the end I don't do it just for myself, but I never expected that in 2020 every my step will be watched by thousands of people. It seems like a fairy tale, but each medal has two sides, everything has its pros and cons. After all, would I like to go back to what was before and become someone completely anonymous who I once was? 
No, I wouldn't. Although I would like to erase the terrible experiences that were also connected to this, there were definitely more good ones that wouldn't have happened to me otherwise. Without it, I wouldn't be the person I am now. I wouldn't be myself.






Gdybyś mogła coś zmienić, wybrałabyś życie owiane tajemnicą...? 

"...Chciałabyś być anonimowa, nieznana, żeby nikt nic o tobie nie wiedział, kim jesteś, czym się zajmujesz?" 


Pytanie. Proste, nieskomplikowane, a wryło w ziemię. Wryło w ziemię i przede wszystkim dało do myślenia. 
Kiedy kilka lat temu dopiero zaczynałam udzielać się w internecie, chciałam, żeby ktoś mnie zauważył. Ktokolwiek, po prostu marzyło mi się, żeby moje starania i poświęcony czas włożony w tworzenie wszystkiego, co robię, nie szedł na marne. Na początku nie było łatwo, ale kiedy w końcu ludzie zaczęli się interesować, wiedziałam, że jest okej, że idę w dobrym kierunku, by moje wysiłki zostały docenione. 
Tak jak upływał czas, tak ludzi zainteresowanych moimi działaniami przybywało. Zarówno tych, którzy po prostu byli ciekawi, tych, którzy mnie lubili, jak i, tych, którzy szukali każdego, choćby najmniejszego powodu do hejtu. Byli wielbiciele i szukający dziury w całym, a ja mimo wszystko w dalszym ciągu robiłam swoje, nie przejmując się tymi, którzy starali się mi to uprzykrzyć. 
Przez ostatnie kilka lat aktywności w internecie doświadczyłam zarówno wiele dobrego, jak i złego. Były komplementy, miłe wiadomości, mnóstwo pytań, nowe znajomości, chęć spotkać, zapytania o wywiady... Ale było też sporo hejtu, szykanowanie, podszywanie się, plotki, stalking i natarczywa chęć wtargnięcia w moje życie prywatne. Wydaje się sporo, jak na jedną osobę, prawda? 
Zaczynając w roku 2015, miałam cichą nadzieję, że chociaż kilka osób będzie zainteresowanych tym, co robię, bo w końcu nie robię tego tylko dla siebie, ale nigdy nie oczekiwałam nawet, że w roku 2020 każdy mój krok będą obserwowały tysiące ludzi. Wydaje się bajką, ale każdy medal ma dwie strony, wszystko ma swoje plusy i minusy. Czy mimo wszystko chciałabym wrócić do tego, co było przed i stać się kimś całkowicie anonimowym, kim byłam kiedyś? 
Nie, nie chciałabym. Mimo, że chętnie wymazałabym ze swojego życia okropne doświadczenia, jakie również się z tym wiązały, zdecydowanie więcej było tych dobrych, które inaczej by mnie nie spotkały. Bez tego nie byłam osobą, którą jestem teraz. Nie byłabym sobą.



Share
Tweet
Pin
Share
No comments

My home, my heart, my soul... My place, my space. A place that lives in me, even though I don't live in it...

 There is a country, quite small, but beloved. With a hundred islands and islets, magic, climate and soul that you can't find anywhere else. A country that I love, which I don't forget and miss. Joyful, warm, full of history, good food and beautiful nature. A country that lives in me, even though I don't live in it. A place where I want to go back no matter what, because without it I don't feel like myself, I still miss something.
A home I was separated with by aviation and catching dreams and the great world. A land that beats in my heart even though I'm on the other side of the world and the thought of returning there gives me hope when I feel bad. 
A place where longing brings me to tears every time I watch photos or even Hollywood movies recorded there. A piece of the world that's a piece of me. A corner that had a huge impact on shaping me as a human, where I want to return and build a new life. 

Can you guess what country it is?






Mój dom, moje serce, moja dusza... Moje miejsce. Miejsce, które żyje we mnie, mimo że ja nie żyję w nim...

 Jest taki kraj, dość mały, ale ukochany. Z setką wysp i wysepek, magią, klimatem i duszą, której nie można znaleźć nigdzie indziej. Kraj, który kocham, o którym nie zapominam i za którym tęsknię. Radosny, ciepły, pełen historii, dobrego jedzenia i  przepięknej przyrody. Kraj, który żyje we mnie, mimo że ja nie żyję w nim. Miejsce, do którego chcę wrócić za wszelką cenę, bo bez niego nie czuję się sobą, ciągle czegoś mi brakuje. 
Dom, z którym rozdzieliło mnie lotnictwo i pogoń za marzeniami, za wielkim światem. Kraina, która bije w moim sercu mimo, że jestem na drugim końcu świata i myśl o powrocie tam daje mi nadzieję, kiedy jest mi źle. 
Miejsce, za którym tęsknota doprowadza mnie do łez za każdym razem, gdy oglądam zdjęcia czy nawet hollywodzkie filmy nagrywane właśnie tam. Kawałek świata, który jest kawałkiem mnie. Zakątek, który miał ogromny wpływ na ukształtowanie mnie jako człowieka, do którego chcę wrócić i zbudować nowe życie. 

Domyślacie się, co to za kraj?



Share
Tweet
Pin
Share
No comments
Every single day, thousands of passengers pass through the boards of planes. Each of them wants their journey to pass well and in high standard, everyone tries to make it as pleasant as possible, but not everyone fairly... 

This kind of passengers, which I will write about, is known to actually every person working in aviation, concretely passengers-cheaters. 
You want to fly in royal standards, preferably in business class, or even better - first, but you can only afford a ticket to the economy? Nothing lost! You can be in an imaginary pregnancy, make a big fuss, or find a hole in the whole and threaten the airline the process! Surprised? This is just the beginning.
Imagined pregnancies, boarding passes for upper classes forgotten in checked-in baggage, monstrous fear of flying, seating claustrophobia, alleged promises made by the airline, fanciful illnesses without a medical certificate or simply rudeness and aggression are just a small part of the counting. 
Many would be surprised at how "creative" people can be to come up with a scam that is good enough to get them better conditions for free, which they cannot afford fairly, or simply their avarice takes over them. Why legally, if you can cheat.
The best thing about this circus is that they think that nobody knows anything. The problem is that we know. Cabin crew are not stupid and are well aware of their presence, in the blink of an eye deciphering cheaters. 
Therefore, if you are one of those gimmicks, the next time before you decide to cheat on the airline, think whether you won't become the laughing stock of the crew, thus getting nothing.





Każdego dnia przez pokłady samolotów przewijają się tysiące pasażerów. Każdy z nich chce, by jego podróż minęła dobrze i na wysokim poziomie, każdy stara się ją sobie jak najbardziej uprzyjemnić, jednak nie każdy uczciwie... 

Ten typ pasażerów, o którym zaraz napiszę, zna praktycznie każda osoba pracująca w lotnictwie, a mianowicie pasażerów-oszustów. 
Chcesz lecieć w królewskich warunkach, najlepiej klasą biznes, albo jeszcze lepiej - pierwszą, ale stać cię zaledwie na bilet do ekonomicznej? A co tam! Możesz przecież być w wyimaginowanej ciąży, zrobić wielką awanturę, albo znaleźć dziurę w całym i grozić linii lotniczej pozwem o odszkodowanie! Zdziwieni? To dopiero początek. 
Wymyślone ciąże, karty pokładowe do wyższych klas zapomniane w bagażu rejestrowanym, potworny strach przed lataniem, siedzeniowa klaustrofobia, rzekome obietnice złożone przez linię lotniczą, wymyślne choroby bez certyfikatu lekarskiego czy po prostu chamstwo i agresja to tylko mała cząsteczka wyliczanki. 
Wielu byłoby zdziwionych, jak bardzo "kreatywni" potrafią być ludzie, by wymyślić przekręt na tyle dobry, że zdobędzie dla nich za darmo lepsze warunki, na które uczciwą drogą nie mogą sobie pozwolić, albo po prostu ich skąpstwo ich przerasta. Bo po co legalnie, skoro można oszustwem.
Najlepsze w tym cyrku jest to, że oni myślą, iż nikt o niczym nie wie. Problem w tym, że my wiemy. Personel pokładowy nie jest głupi i doskonale zdaje sobie sprawę z ich obecności, w mgnieniu oka rozszyfrowując oszustów. 
Dlatego jeśli jesteś jednym z takich krętaczy, następnym razem, zanim postanowisz oszukać linię lotniczą, zastanów się, czy nie staniesz się pośmiewiskiem załogi, nic w ten sposób nie uzyskując.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments
 New year, new stage, new card... And what happened in the one that came to an end just a few days ago? Was it more black or white? 

Done. A dozen of clock beats at midnight and so 2019 became a history. The history, which was extremely positive for me, full of great feelings, successes and wonderful memories. So what happened? 
Last year was a really successful year for me. I was doing well, I couldn't complain about my health and although sometimes it wasn't easy, in the end everything went as I wanted, just as it turned out for good. 
Many of my dreams came true, I achieved many goals that seemed so difficult to me that fulfilling them in even the next few years seemed unreal, I was able to achieve what I assumed to get when I'm around thirty years old. I gained a lot of experience and won myself in many new fields doing what I would never have imagined. To be honest, I didn't think I could do such a thing, especially that it would go so well. 
I lived in two countries where I never thought I would spend more than a week or two on a trip or vacation, which enriched my life enormously. I met people who completely changed my view on a lot of things, and most importantly, they opened my eyes to so many things that I didn't notice, underestimated or didn't even realize their existence. 
For the first time in my life I visited a lot of new countries, exploring half the world, which exceeded my wildest expectations I have ever had. Of course, there were also sentimental returns to favorite places. 
Unexpectedly, I achieved a success I never believed in. Which I didn't believe was within my reach, that I could afford it. Because I didn't believe in my abilities, and finally life showed me that I was much more than what my imagination sees. And what's the most important - in 2019, I was able to build confidence and well-being that I never had. I began to value myself like never before in my life. I managed to break weakness, fear and get rid of my lack of self-confidence, and thus regained peace of mind and gained great happiness. 

To sum up - The year that has passed recently was for me a year of wonderful experiences, transformations, discoveries and fulfillment, and above all the discovery of myself, a new self, a better self, a person who knows her value and won't let anyone destroy it. 

And how was your year? 






Nowy rok, nowy etap, nowy rachunek... A co wydarzyło się w tym, który zaledwie kilka dni temu dobiegł końca? Więcej było w nim czerni czy bieli? 

Stało się. Kilkanaście uderzeń zegara o północy i tak oto 2019 przeszedł do historii. Do historii, która dla mnie była wyjątkowo pozytywna, pełna wielkich emocji, sukcesów i wspaniałych wspomnień. Tak więc, co się działo? Ubiegły rok był dla mnie rokiem naprawdę udanym. Dobrze mi się powodziło, nie mogłam narzekać na stan swojego zdrowia i mimo, że momentami nie było łatwo, koniec końców wszystko układało się tak, jak tego chciałam, tak, jak wyszło mi to na dobre. 
Spełniło się wiele moich marzeń, zrealizowałam wiele celów, które wydawały mi się tak trudne do osiągnięcia, że wypełnienie ich w ciągu nawet kilku najbliższych lat, wydawało mi się nierealne, ba udało mi się osiągnąć to, co zakładałam dopiero w okolicach trzydziestego roku mojego życia. Zdobyłam ogrom doświadczenia i sprawdziłam się w wielu nowych dziedzinach robiąc to, czego nigdy nawet bym nie przypuszczała. Powiem szczerze, że nie sądziłam, że potrafię zrobić coś takiego, a już zwłaszcza, że wyjdzie mi to aż tak dobrze. 
Mieszkałam w dwóch krajach, w których nigdy nie myślałam, że spędzę więcej niż tydzień lub dwa na wycieczce albo wakacjach, co niesamowicie wzbogaciło i urozmaiciło moje życie. Poznałam ludzi, którzy całkowicie odmienili moje spojrzenie na ogrom rzeczy, a co najważniejsze, otworzyli mi oczy na tak wiele spraw, których nie dostrzegałam, nie doceniałam bądź w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z ich istnienia. 
Po raz pierwszy w życiu odwiedziłam całe mnóst`wo nowych krajów, zwiedzając pół świata, co przeszło moje najśmielsze oczekiwania, jakie kiedykolwiek miałam. Oczywiście nie zabrakło również sentymentalnych powrotów do ulubionych miejsc. 
Nieoczekiwanie odniosłam sukces, w który nigdy przenigdy nie wierzyłam. Który nie wierzyłam, że jest w moim zasięgu, że mnie na niego stać. Bo nie wierzyłam w swoje możliwości, aż w końcu życie pokazało mi, że jestem kimś znacznie więcej, niż tym, co widzi moja wyobraźnia. 
I na koniec najważniejsze - w roku 2019 udało mi się zbudować pewność siebie i samopoczucie, jakiego nie miałam nigdy. Zaczęłam cenić swoją osobę jak jeszcze nigdy w życiu. Udało mi się przełamać kompleksy, strach i pozbyć braku wiary w siebie, a tym samym, odzyskałam spokój ducha i zdobyłam wielkie szczęście. 

Podsumowując - Rok, który niedawno przeminął był dla mnie rokiem wspaniałych doświadczeń, przemian, odkryć i spełnienia, a przede wszystkim odkrycia siebie, nowej siebie, lepszej siebie, osoby, która zna swoją wartość i nikomu nie pozwoli jej podważyć. 

A jaki był Wasz rok?


Share
Tweet
Pin
Share
No comments

Happy New Year 2020! 

It's just midnight! 
The old year's ended and a new one has begun, full of new opportunities and perspectives, with a million ways to go to discover the unknown, a million ways to the gates of happiness and fulfillment. 
The twelve months that welcome us are 366 days that bring new gifts to our lives. Love, joy, happiness, fulfilled dreams, achieved goals both small and big... 
And this is what I wish you and myself that this year 2020, which begins now, this moment, would be good, gracious, full of beautiful feelings, health, smiles, adventures, fulfilled ambitions, passion of life and everything that is best for us. 

I wish 2020 would be better than the best of 2019 and deprived of all sadness and worries. 

Happy New Year everyone! ✨ 


PS. No, I didn't pend New Year's Eve in front of the laptop, publishing this post, my computer did it for me.






Happy New Year 2020! 

Właśnie wybiła północ! 
Stary rok dobiegł końca i rozpoczął się nowy, pełen nowych szans i perspektyw, z milionem dróg, którymi można pójść, by odkryć to, co nieznane, milionem dróg prowadzących do bram szczęścia i spełnienia.
Witające nas właśnie dwanaście miesięcy, to 366 dni przynoszacych nowe dary do naszego życia. Miłość, radość, szczęście, spełnione marzenia, osiągnięte cele te małe i te duże... 
I tego właśnie Wam i sobie życzę, by ten 2020 rok, który rozpoczyna się właśnie teraz, w tej sekundzie, był dobry, łaskawy, pełny pięknych uczuć, zdrowia, uśmiechu, przygód, spełnionych ambicji, pasji życia i wszystkiego, co dla nas najlepsze. 

Życzę, by 2020 był lepszy nawet od najlepszego 2019 i pozbawiony wszelkiego smutku i trosk. 

Szczęśliwego Nowego Roku! ✨ 


PS. Nie, nie spędziłam sylwestrowej nocy przed laptopem, publikując ten post, mój komputer zrobił to za mnie.



Share
Tweet
Pin
Share
No comments
Newer Posts
Older Posts

About Magdalene Anne

About Magdalene Anne
A VVIP Flight Attendant, citizen of the world, living in the sky and loving Greece. Addicted to seafood, travel, evening walks on the beach and a little magic, roses & chocolate always welcome. BASED IN: TURKEY, ASIA.

MENU

  • Home
  • Flight Attendant
  • Life in Antalya, Turkey
  • Life in Dubai, United Arab Emirates
  • Life in Barcelona, Spain
  • Life in Venice, Italy
  • Life in London, United Kingdom
  • My Emirates Flight Attendant Story
  • About Me
  • Contact
  • Privacy Policy of Magdalene Anne Blog.

Social Media

Social Media
If you want to see more of my adventures, travel experience, cabin crew life and get to know me better... Follow me on my Instagram account @flymagdalene_

recent posts

Popular Posts

  • So this is Christmas!🎄
  • Best friends to strangers
  • She tried to KILL ME

Blog Archive

  • ►  2021 (21)
    • ►  September (2)
    • ►  August (4)
    • ►  July (1)
    • ►  June (1)
    • ►  May (3)
    • ►  April (2)
    • ►  March (5)
    • ►  February (2)
    • ►  January (1)
  • ▼  2020 (24)
    • ►  September (1)
    • ►  August (1)
    • ►  May (6)
    • ►  April (3)
    • ►  February (4)
    • ▼  January (9)
      • Epidemic
      • Stay away
      • Blue Monday
      • Crew, respect!
      • Ano-me
      • There's a country...
      • Liars Liars
      • One Step Back
      • HAPPY 2020! ✨
  • ►  2019 (25)
    • ►  December (5)
    • ►  October (1)
    • ►  September (6)
    • ►  August (1)
    • ►  July (3)
    • ►  May (4)
    • ►  January (5)
  • ►  2018 (65)
    • ►  December (1)
    • ►  November (4)
    • ►  October (5)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  June (2)
    • ►  May (5)
    • ►  April (5)
    • ►  March (11)
    • ►  February (7)
    • ►  January (14)
  • ►  2017 (41)
    • ►  December (11)
    • ►  November (7)
    • ►  October (1)
    • ►  September (5)
    • ►  August (4)
    • ►  July (5)
    • ►  June (2)
    • ►  March (1)
    • ►  February (3)
    • ►  January (2)
  • ►  2016 (33)
    • ►  December (4)
    • ►  November (4)
    • ►  October (2)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  May (5)
    • ►  April (1)
    • ►  February (2)
    • ►  January (4)
  • ►  2015 (37)
    • ►  December (4)
    • ►  November (6)
    • ►  October (6)
    • ►  September (2)
    • ►  August (19)

Contact Form

Name

Email *

Message *

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates