MagdaleneAnne  Blog ★

ENG

A strong feeling that something is going on, that something is different, an inner voice that tells you that life will change completely, even if at first glance, it doesn't look so...

A quiet whisper from the depths of heart, saying many answers to the ear, which often turns into a loud scream of the subconscious, wanting to communicate to us an important message, which we don't realize, or we don't want to realize in real...

Its name is intuition. Everyone has it, but not everyone cares about it. Many people simply ignore, don't notice, don't recognize. Don't appreciate. Lots of people, despite the fact that they feel, sense that despite many contradictions something is going on, they strangle the thought inside, because it's impossible, it just has to seem to them, it can't be true, how something that intuition tells them can be a reality...
However most often, even if apparently nothing indicates it, premonitions which bite us somewhere from the inside and indicate irrational (in our opinion) things, are real. And if we listen to our inner voice, in many cases we  could easily notice that the premonition is not really just a strange premonition, but a reality that we didn't want or we were scared to notice  because it seemed too unreal, impossible to exist...
So if you feel and see that something is happening, but you think it just seems to you, because it's "impossible", most probably it doesn't just seem, because your subconscious catches up all signs, even if you consciously don't see it and then try to give it to you in the form of "strange" feelings.
So maybe it's the time to open your eyes to the world and let intuition speak?



PL

Silne przeczucie, że coś się dzieje, że coś jest inaczej, wewnętrzny głos, który podpowiada, że życie zaraz całkowicie zmieni bieg, nawet jeśli na pierwszy rzut oka niewiele na to wskazuje...

Cichy szept z głębi serca, podpowiadający do ucha wiele odpowiedzi, który niejednokrotnie przemienia się w głośny krzyk podświadomości, chcącej przekazać nam ważną wiadomość, z której na jawie nie zdajemy, bądź nie chcemy zdawać sobie sprawy...

Jego imię to intuicja. Ma ją każdy człowiek, jednak nie każdy przykłada do niej wagę. Wiele osób po prostu ignoruje, nie zauważa, nie uznaje. Nie docenia. Mnóstwo ludzi mimo że czuje, przeczuwa, że mimo wielu sprzeczności coś jest na rzeczy, dusi w sobie tę myśl, bo przecież to niemożliwe, musi im się tylko wydawać, to nie może być prawda, jak coś, co podpowiada im intuicja może być rzeczywistością...
Najczęściej jednak, nawet jeśli na pozór nic na to nie wskazuje, przeczucia, które gryzą nas gdzieś od środka i wskazują irracjonalne (w naszej opinii) rzeczy, są prawdziwe. I jeśli by posłuchać swojego wewnętrznego głosu, w wielu przypadkach można by z łatwością zauważyć, że przeczucie tak naprawdę nie jest tylko dziwnym przeczuciem, a rzeczywistością, której nie chcieliśmy bądź baliśmy się dostrzec, bo wydawała nam się zbyt odrealniona, wręcz niemożliwa do zaistnienia...
Tak więc jeżeli czujesz i widzisz, że coś się dzieje, ale myślisz, że po prostu ci się wydaje, bo to "niemożliwe", najprawdopodobniej wcale ci się nie wydaje, bo twoja podświadomość wychwytuje wszelkie sygnały, nawet jeśli ty świadomie od razu ich nie dostrzegasz, a później próbuje ci je przekazać pod postacią "dziwnych" przeczuć.
Więc może najwyższy już czas otworzyć oczy na świat i pozwolić intuicji mówić?

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

There is one thing that I think I should share with you, because if you read my blog, you are close to me, it may interest you.
Today's postfrom my side won't be very long, because its essence is not on my blog, but on the website of one team from Asia, and concretely...
Some time ago I was asked to give an interview from the point of view and experience of a blogger and... One more work that I do, which is very interesting because it is not an open and widely available profession. I accepted the offer, but I agreed to answer questions only about me as a blogger and the general blogosphere, and give some advice to people who want to create their own blogs. Everything else was rejected. Why? And because, as I wrote in one of the August posts, from the new year I plan to expand the blog and add to it a menu with a new, thematic categories, so I decided that it would be better if I write more and deeply about this topic myself in my little corner and if my readers will be interested, they will always know where to find regularly updated information. My blog is a safer and more reliable place to discover this type of new sphere. However, referring back to quite a long and detailed interview with me, if you are interested or just curious about what's going on, you can find it on this website:
https://blog.iexperiencing.com/experience-23-experience-of-a-blogger/.

Have a nice read! 😊



PL

Jest pewna rzecz, którą myślę, że powinnam się z Wami podzielić, ponieważ skoro czytacie mojego bloga, jesteście blisko mnie, może Was ona zainteresować.
Dzisiejszy wpis z mojej strony nie będzie zbyt długi, bo jego esencja znajduje się nie na moim blogu, ale na stronie internetowej pewnego teamu z Azji, a mianowicie...
Jakiś czas temu zostałam poproszona o udzielenie wywiadu z punktu widzenia i doświadczenia blogera oraz... jeszcze jednej pracy, którą wykonuję, a która bardzo ludzi ciekawi, bo nie należy do zawodów otwartych i powszechnie dostępnych. Przyjęłam propozycję, jednak zgodziłam się odpowiedzieć na pytania dotyczące jedynie mnie jako blogerki i ogółu blogosfery oraz udzielić kilku porad osobom chcącym założyć własne blogi. Cała reszta została odrzucona. Dlaczego? A dlatego, że jak pisałam w jednym z sierpniowych postów, od nowego roku mam w planach rozbudowę bloga i wprowadzenie do niego menu z nowymi, tematycznymi kategoriami, więc uznałam, że lepiej będzie, jeśli bardziej obszernie i dogłębnie o tym temacie rozpiszę się ja sama w moich skromnych progach i jeśli moich czytelników to zainteresuje, będą wiedzieli, gdzie znaleźć regularnie aktualizowane informacje. Mój blog to bezpieczniejsze i bardziej pewne miejsce do odkrywania tego typu nowych gruntów.
Jednakże nawiązując z powrotem do dość długiego i szczegółowego wywiadu ze mną, jeśli jesteście zainteresowani bądź po prostu ciekawi Was o co chodzi, możecie go znaleźć na tej oto stronie: https://blog.iexperiencing.com/experience-23-experience-of-a-blogger/.

Zapraszam do czytania! 😊

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

Aruba. Have you ever heard of this place? Do you know where it is? Or maybe you were also lucky to visit it? If you have no idea what is it, where or what's going on, I'm inviting you to read this post (which I have been postponing for some time) even more, and you will find out everything.
Aruba... The name at first glance, may bring to the layman's mind at most an exotic fruit or a colorful parrot from the tropical world. Idea not very accurate, and yet quite close to the truth, because... Behind this mysterious name a beautiful island hides, an exotic paradise, which charms from the first step and takes breath away to anyone who appears there. Caribbean, sea, hot sun and a light breeze smelling of salty water, which additionally makes the time spent on kilometers of wide sandy beaches much more pleasant and above all... The largest and cutest attraction of this place, what is... Beautiful flamingos wading along the seashore on my beloved Flamingo Beach. They are birds so friendly with people that they can easily be fed from hand and pose for photos (although for this second you need a bit more luck), don't run away or bite, but every time they cause a huge smile on face, because can also be quite funny.
It's not without reason that Aruba is called One Happy Island - there is probably no person who would be sad there for a while, starting with the inhabitants, finishing with tourists. The first ones are extremely cheerful people, always smiling, hospitable, willing to help and loving joking. Really warm people who don't seem to know what sadness is. Judging by the joyful faces of the Arubians, not only views are a fairy tale there. If you are looking for a perfect vacation destination in an exotic paradise - this is it, however...
Sometimes I really wonder how would it be like to stay and live there. Colorful landscapes, temperatures not falling below 28 degrees, sun in the sky all year round, and for cooling - swimming in the Caribbean Sea and rest in the shade of palm trees. Heaven on Earth.



PL

Aruba. Słyszeliście kiedyś o tym miejscu? Wiecie gdzie jest? A może również mieliście szczęście odwiedzić? Jeśli nie macie zielonego pojęcia co to, gdzie to, ani o co chodzi, tym bardziej zapraszam do przeczytania posta (którego napisanie odkładałam już od pewnego czasu), a wszystkiego się dowiecie.
Aruba... Nazwa na pierwszy rzut oka, laikowi może przywieść na myśl co najwyżej jakiś egzotyczny owoc czy kolorową papugę rodem z tropikalnego świata. Skojarzenie niezbyt trafne, a jednak całkiem bliskie prawdy, bo... Za tą tajemniczą nazwą kryje się przepiękna wyspa, egzotyczny raj, który czaruje od pierwszego kroku i zapiera dech w piersiach każdemu, kto się tam pojawi.
Karaiby, morze, gorące słońce i lekki wietrzyk pachnący słoną wodą, który dodatkowo uprzyjemnia chwile spędzone na kilometrach szerokich, piaszczystych plaż, a dodatkowo... Największa i najsłodsza atrakcja tego miejsca, czyli... Prześliczne flamingi brodzące brzegiem morza na mojej ukochanej Flamingo Beach. Są to ptaki tak bardzo zaprzyjaźnione z człowiekiem, że bez problemu dają się nakarmić z ręki i pozują do zdjęć (choć do tego drugiego potrzeba odrobiny więcej szczęścia), nie uciekają ani nie dzióbią, za to za każdym razem wywołują ogromny uśmiech na twarzy, bo potrafią też być całkiem zabawne.
Nie bez powodu Aruba nazywana jest wyspą szczęścia - chyba nie ma osoby, która choćby chwilę byłaby tam smutna, od mieszkańców począwszy na turystach kończąc. Ci pierwsi to wyjątkowo pogodni ludzie, zawsze uśmiechnięci, gościnni, chętni do pomocy i kochający żartować. Naprawdę pełne ciepła osoby, które zdają się nie wiedzieć co to smutek. Sądząc po radosnych twarzach Arubiańczyków, nie tylko widoki to bajka. Jeśli szukacie miejsca na wakacje idealne w egzotycznym raju - to jest to, jednak...
Czasem naprawdę zastanawiam się, jak to by było móc tam mieszkać. Kolorowe krajobrazy, temperatura nie spadająca poniżej 28 stopni, słońce na niebie przez cały rok, a dla ochłody - kąpiel w Morzu Karaibskim i odpoczynek w cieniu palm. Żyć nie umierać.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

What's done is done. You are pregnant. Planned, whether no, at the thought of the new life growing in your body, you got wings and you are the happiest woman in the world.
Super, you received the greatest gift that exists. Now the choice is yours: to be pleased with a blessing with your partner, the family and close friends, or to make every detail available in the Internet. What do you choose?
I guess, that majority of us, women, despite everything, puts the privacy, both own, as well as of unborn child above all, because after all it is the most important, and why would the wide Internet audience be supposed to follow every change in the body and the life of a mother-to-be and to be notified about every examination and new clothes bought for the baby? Privacy, safety, protection... Sounds logically, hmm?
So why for some women, the first reaction to the news about pregnancy, is creating the page on Facebook where they are relating the duration of their different condition starting from a pregnancy test, all the way to the birth, or horror of horrors (!), creating the special separate, public account on Instagram, devoted to the everyday or almost everyday photoreport of the growing belly, for adding baby scans, announcing every lasting week of pregnancy, size of the foetus, amount of days left to the childbirth, uploading films recording movements of the baby visible through the belly, for boasting about every purchased thing from the layette for the newborn baby... And of course it can't be forgotten about public informing people, how often it is necessary to use the toilet, because the baby is pressing the bladder, or how very much pain of the spine is bothering them, and of course announcing that a baby growing under the heart is a 50% of mum and the 50% of dad, as if nobody knew about it... God, really? Whether only I think, that instead of announcing for everyone around and to inform about all symptoms and details of the duration of own pregnancy in the social media, better is to disappear from this sphere of the Internet and to keep this priceless time for oneself, not sharing out what should stay in the closed circle of the closest people...?
Personally I think that something like that is inadmissible and I can't imagine this type of behavior from my side, ugh, it's even unbelievable to me, how could I expose myself and the baby to thousands of nosy eyes, being aware of the fact that not everyone who is closely keeping up with me and following every my step, is somebody who bestows me sympathy...
Unfortunately, but as can be seen, not every woman realizes the possible consequences of sharing pregnancy, and then photos of the child in the social media... It is pity that they don't have even a bit of empathy towards the own baby, which privacy and its protection should be their highest priority, and in many cases, they are losing with the ruthless fight for getting Internet fame...



PL

Stało się. Jesteś w ciąży. Planowanej, czy nie, na myśl o nowym życiu, które w tobie rośnie, wyrosły ci skrzydła i jesteś najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Super, otrzymałaś największy dar, jaki istnieje. Teraz wybór należy do ciebie: cieszyć się błogosławieństwem z partnerem, rodziną i najbliższymi osobami, czy udostępniać każdy szczegół w internecie. Co wybierasz?
Podejrzewam, że większość z nas, kobiet, mimo wszystko stawia na prywatność, zarówno swoją, jak i nienarodzonego dziecka, bo przecież to ono jest najważniejsze, a po co szeroka internetowa publiczność ma bacznie obserwować każdą zmianę w ciele i życiu przyszłej matki i być na bieżąco z każdym badaniem i nowym ubrankiem zakupionym dla malucha? Prywatność, bezpieczeństwo, ochrona... Brzmi logicznie, hmm?
Dlaczego więc dla niektórych kobiet, pierwszą reakcją na wieść o ciąży, jest założenie strony na Facebooku, gdzie relacjonują przebieg swojego odmiennego stanu od testu ciążowego, aż do narodzin, albo o zgrozo (!), stworzenie specjalnego osobnego, publicznego konta na Instagramie, poświęconego codziennej lub niemalże codziennej fotorelacji rosnącego brzucha, zamieszczaniu zdjęć usg, informowaniu o każdym trwającym tygodniu ciąży, rozmiarze płodu, dniach pozostałych do porodu, wrzucaniu filmików rejestrujących ruchy dziecka widoczne przez brzuch, chwaleniu się każdą kolejną rzeczą z wyprawki dla noworodka... No i oczywiście nie można zapomnieć o publicznym informowaniu ludzi, jak to często trzeba korzystać z toalety, bo maleństwo naciska na pęcherz, czy jak bardzo dokucza ból kręgosłupa i ogłaszaniu, że rosnące pod sercem dzieciątko to 50% mamy i 50% taty, jak gdyby nikt o tym nie wiedział... Boże, naprawdę?
Czy tylko ja uważam, że zamiast obwieszczać wszystkim wokoło i zdradzać wszelkie objawy i szczegóły z przebiegu swojej ciąży w mediach społecznościowych, lepiej jest zniknąć z tej sfery internetu i zachować ten cenny czas dla siebie, nie uzewnętrzniając tego, co powinno pozostać w zamkniętym kręgu najbliższych...?
Osobiście uważam, że coś takiego jest niedopuszczalne i nie wyobrażam sobie tego typu postępowania z mojej strony, ba, nawet w głowie mi się nie mieści, bym mogła narazić siebie i dziecko na tysiące ciekawskich oczu, mając świadomość tego, że nie każdy kto bacznie śledzi każdy mój krok, jest kimś, kto darzy mnie sympatią...
Niestety, ale jak widać nie każda kobieta zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji dzielenia się ciążą, a następnie zdjęciami dziecka w mediach społecznościowych... Szkoda, że nie potrafią wykazać się ani odrobiną empatii w stosunku do własnego malucha, którego prywatność i jej ochrona powinny być ich najwyższym priorytetem, a w wielu przypadkach, przegrywają one z bezwzględną walką o zdobycie internetowego fejmu...

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

You say that you believe in dreams, but you don't believe or you are not really convinced that they will ever come true?
Don't worry, you aren't alone. I had the same and what's more, I had the same for many many years. Actually through the very long time even though I had dreams, many dreams, I have never fully believed that they could become reality and that my life would become better. Yes, even though that for the ones who are with me for the longer time, it may look like a total abstraction, I was an unbelieve as big as the universe is. Usually I said: "I don't believe in such a miracles"...
However now, no matter what, I would never say it again. In the past I thought that dreams coming true were one of these fairy tales, where dragons are breathing fire, and unicorns are flying all over the sky... It was an abstraction for me. At present I don't believe, but in the existence of impossibles. Because they don't exist, simply. Everything is possible. Everything, without exception, anything it is, for sure isn't impossible. If you want, you will have.
Every dream can come true, it just needs a little help, coming out from the shadow and will to dare. I got it, unexpectedly a great dream which I've been hiding in myself for a few years, because I was almost sure that it will never be turned into reality, came true. But finally I dared myself, I made the step into unknown and... Surprise! A supernatural happiness came to me, literally supernatural. Therefore now I will never again let anyone say to me that things and unfeasible goals exist. All you have to do is to have enough strength, faith and to help the destiny. Simple, right? 😉



PL

Mówisz, że wierzysz w marzenia, ale nie wierzysz bądź nie do końca jesteś przekonany, że one kiedykolwiek się spełnią?
Nie bój się, nie jesteś sam. Ja też tak miałam i to przez wiele lat. Właściwie przez bardzo długi czas mimo, że miałam marzenia, dużo marzeń, to tak naprawdę nigdy do końca nie wierzyłam, że staną się one rzeczywistością i faktycznie moje życie stanie się lepsze. Tak, mimo, że dla tych, którzy są ze mną dłużej może się to wydawać totalną abstrakcją, byłam niedowiarkiem jak jasna cholera. Często zdarzało mi się mówić "W takie cuda to ja nie wierzę"...
Jednak teraz za żadne skarby świata już bym tego nie powiedziała. Kiedyś uważałam, że spełniające się marzenia to jedna z tych bajek, w których smoki zieją ogniem, a jednorożce latają po niebie... To była dla mnie abstrakcja. W chwili obecnej nie wierzę, ale w istnienie rzeczy niemożliwych. Bo takich nie ma, po prostu. Wszystko jest możliwe. Wszystko, bez wyjątku, cokolwiek to jest, na pewno nie jest niemożliwe. Wystarczy chcieć, a będzie się mieć.
Każde marzenie może się spełnić, wystarczy tylko mu pomóc, wyjść z cienia i odważyć się. Mi się udało, nieoczekiwanie spełniło się wielkie marzenie, które tłumiłam w sobie od kilku lat, bo byłam prawie pewna, że nigdy nie przekształci się w rzeczywistość. Ale w końcu rzuciłam wyzwanie sama sobie, zrobiłam krok w stronę nieznanego i... Niespodzianka! Przyszło do mnie nieziemskie szczęście, dosłownie nieziemskie. Dlatego teraz już nigdy nie pozwolę sobie powiedzieć, że istnieją rzeczy i cele niemożliwe do zrealizowania. Wystarczy mieć siłę, wiarę i pomóc przeznaczeniu. Proste, prawda? 😉

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
Newer Posts
Older Posts

About Magdalene Anne

About Magdalene Anne
A VVIP Flight Attendant, citizen of the world, living in the sky and loving Greece. Addicted to seafood, travel, evening walks on the beach and a little magic, roses & chocolate always welcome. BASED IN: TURKEY, ASIA.

MENU

  • Home
  • Flight Attendant
  • Life in Antalya, Turkey
  • Life in Dubai, United Arab Emirates
  • Life in Barcelona, Spain
  • Life in Venice, Italy
  • Life in London, United Kingdom
  • My Emirates Flight Attendant Story
  • About Me
  • Contact
  • Privacy Policy of Magdalene Anne Blog.

Social Media

Social Media
If you want to see more of my adventures, travel experience, cabin crew life and get to know me better... Follow me on my Instagram account @flymagdalene_

recent posts

Popular Posts

  • So this is Christmas!🎄
  • Best friends to strangers
  • She tried to KILL ME

Blog Archive

  • ►  2021 (21)
    • ►  September (2)
    • ►  August (4)
    • ►  July (1)
    • ►  June (1)
    • ►  May (3)
    • ►  April (2)
    • ►  March (5)
    • ►  February (2)
    • ►  January (1)
  • ►  2020 (24)
    • ►  September (1)
    • ►  August (1)
    • ►  May (6)
    • ►  April (3)
    • ►  February (4)
    • ►  January (9)
  • ►  2019 (25)
    • ►  December (5)
    • ►  October (1)
    • ►  September (6)
    • ►  August (1)
    • ►  July (3)
    • ►  May (4)
    • ►  January (5)
  • ▼  2018 (65)
    • ►  December (1)
    • ►  November (4)
    • ►  October (5)
    • ▼  September (5)
      • Inner Voice.
      • Interview!
      • Aruba.
      • Baby Boom.
      • Make a Wish.
    • ►  August (6)
    • ►  June (2)
    • ►  May (5)
    • ►  April (5)
    • ►  March (11)
    • ►  February (7)
    • ►  January (14)
  • ►  2017 (41)
    • ►  December (11)
    • ►  November (7)
    • ►  October (1)
    • ►  September (5)
    • ►  August (4)
    • ►  July (5)
    • ►  June (2)
    • ►  March (1)
    • ►  February (3)
    • ►  January (2)
  • ►  2016 (33)
    • ►  December (4)
    • ►  November (4)
    • ►  October (2)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  May (5)
    • ►  April (1)
    • ►  February (2)
    • ►  January (4)
  • ►  2015 (37)
    • ►  December (4)
    • ►  November (6)
    • ►  October (6)
    • ►  September (2)
    • ►  August (19)

Contact Form

Name

Email *

Message *

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates