MagdaleneAnne  Blog ★

ENG

Over two years passed. The plenty of commitment, work, ideas and sacrifices. Two years of building this blog from the beginning, from the zero, brick after brick as far as a house was made. The house which demands the care and the faith, to be able to become solid and grow in powers. Alterations, streamlining, improving, the unceasing effort, aspiration to the ideal, which still is unattainable. Getting readers, persons which like and want to come back to me, to read my texts. And in the end the biggest success. Achieving the threshold of ten million visits on my website and getting contact with people about which I would never even dare to think.
This is the time. Time, when it's necessary to finish one stage. Time, when it is necessary to do a forward step and to cross new limits, to start sinking new paths. It's the time to set off to unknown waters, and this, what old and well-known, just leave behind.
For years I dreamt of writing, it was my small secret wanting, of which which I was afraid to carry out. As far as in the end I dared. I tried. I established this blog, walking a tightrope, and seeing first results I believed. I believed I could something more. Therefore now, after two years from that moment, I decided to take the ultimate and crucial decision.
Along with the new year my blog will stop being the same blog which it was earlier. It is an end of being under the concern, end work for somebody. In 2018 I will come with my own conditions. Many situations during my blogging life proved me, that I could afford mine, that people appreciate me, appreciate what I do.
So it's time for closing the door behind myself with a thud and beginning new, strong story.

Along with the end of December 2017 ▶magdaleneanne.blogspot.com◀ will stop existing, and ▶magdaleneanne.com◀ will be born. And only with such a www address you will be able to find me.

I hope, that with own name, building the private label I will be even stronger than so far. This change will be a milestone and filling the sails which will bring a lot good, and above all will let progress. Maybe it will be a step, to the greatest success? Who knows, I'm not going to give up, and the perseverance is bringing the biggest fruits. 🌸

See you in a few days with news! 🔮



PL

Minęły ponad dwa lata. Mnóstwo zaangażowania, pracy, pomysłów i poświęcenia. Dwa lata budowania tego bloga od początku, od zera, cegiełka po cegiełce aż powstał dom. Dom, który wymaga pielęgnacji i wiary, by stawał się solidny i rósł w siły. Przeróbki, usprawnianie, ulepszanie, nieustanne staranie się, dążenie do ideału, który i tak jest nieosiągalny. Zdobywanie czytelników, osób, które lubią i chcą wracać do mnie, czytać moje teksty. I w końcu największy sukces. Osiągnięcie  progu dziesięciu milionów wizyt na mojej stronie oraz nawiązanie kontaktów z ludźmi, o których nawet nigdy nie odważyłabym się pomyśleć.
To jest ten czas. Czas, kiedy trzeba zakończyć pewien etap. Czas, kiedy trzeba zrobić krok naprzód i przekroczyć nowe granice, zacząć drążyć nowe ścieżki. Pora wyruszyć na nieznane wody, a to, co stare i utarte pozostawić za sobą.
Przez lata marzyłam o pisaniu, było to moje małe, skryte pragnienie, którego bałam się zrealizować. Aż w końcu się odważyłam. Spróbowałam. Założyłam tego bloga stąpając po kruchym lodzie, a widząc pierwsze wyniki uwierzyłam. Uwierzyłam, że mogę coś więcej. Dlatego teraz, po dwóch latach od tamtego momentu, postanowiłam podjąć ostateczną i przełomową decyzję.
Wraz z nowym rokiem mój blog przestanie być tym samym blogiem, którym był wcześniej. To koniec podlegania koncernowi, koniec pracy dla kogoś. W 2018 rok wejdę na swoich warunkach. Wiele sytuacji podczas mojego blogowego życia udowodniło mi, że stać mnie na swoje, że ludzie mnie doceniają, doceniają to, co robię.
Tak więc czas na zamknięcie za sobą drzwi z hukiem i rozpoczęcie nowej, silnej historii.

Wraz z końcem grudnia 2017 ▶magdaleneanne.blogspot.com◀ przestanie istnieć, a narodzi się ▶magdaleneanne.com◀ i to pod takim i tylko takim adresem będziecie mogli mnie znaleźć.

Mam nadzieję, że pod własnym imieniem, budując własną markę będę jeszcze silniejsza niż dotychczas. Ta zmiana będzie kamieniem milowym i wiatrem w żagle, która przyniesie wiele dobrego, a przede wszystkim pozwoli się rozwinąć. Może to będzie krok, do jeszcze większego sukcesu? Kto wie, nie zamierzam się poddawać, a wytrwałość przynosi największe owoce 🌸

Do zobaczenia za kilka dni w nowej odsłonie! 🔮

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

Time to sum up the last twelve months which are walking away into the shadow and will never again come back. Will you miss them? Or maybe you are glad that it's gone? How did this year pass for you? Was it excellent for you, or you aren't pleased with it? You regard it as one of better years in your life, or not necessarily? Will you remember well that 2017 which is just becoming history? Did you already do the examination of conscience with a slight tongue in cheek so that in the jollity say goodbye to the past, and say hello to the future? 😉
I devoted a few last days to reflection concerning events which took place in my life this year. From one side I could call it one of best in my life, on the other... As one of the most difficult. Ones of the most beautiful changes about which I will never forget took place and which will always evoke the smile on my face, but also some things happened which I'd prefer to wipe out from my memory forever. With pride and joy I can also admit that I managed in one hundred per cent to fulfill some (and most important) from my New Year's resolutions which I set myself standing up on the threshold of 2017 to which we are just saying goodbye. In spite of bitter moments and some problems, I was happy. Really happy. It was the year, which I officially became adult, but first of all there were twelve months, during which in my life the biggest changes and turning points took place. I took also a lot of valuable lessons which definitely will be useful to me in the future. However the biggest happiness and treasure of life is to be a loving and loved person. 💞
And now... With mind full of new ideas and motivation, courageously and definitely I'm waiting for coming the midnight of new, the 2018. I wish this year would be beautiful and fruitful time both in the private, as well as blogging sphere.


PL

Czas podsumować ostatnie dwanaście miesięcy, które odchodzą w cień i już nigdy nie wrócą. Będziecie za nimi tęsknić? Czy już cieszycie się, że macie to za sobą? Jak minął Wam ten rok? Był dla Was udany, czy nie jesteście z niego zadowoleni? Uważacie go za jeden z lepszych lat w Waszym życiu, czy niekoniecznie? Będziecie dobrze wspominać 2017, który właśnie staje się historią? Zrobiliście sobie już rachunek sumienia z lekkim przymrużeniem oka, by w dobrym humorze pożegnać przeszłość, a powitać przyszłość? 😉
Ja ostatnie kilka dni poświęciłam na refleksje dotyczące wydarzeń, jakie miały miejsce w moim życiu w tym roku. Z jednej strony mogłabym go uznać za jeden z najlepszych w moim życiu, a z drugiej strony... Jako jeden z najtrudniejszych. Nastąpiły jedne z najcudowniejszych zmian, o których nigdy nie zapomnę i które zawsze będą wywoływać na mojej twarzy uśmiech, ale też zadziały się rzeczy, które wolałabym wymazać z pamięci już na zawsze. Z dumą i radością mogę też przyznać, że udało mi się w stu procentach wypełnić niektóre (i najważniejsze) z moich noworocznych postanowień, które postawiłam przed sobą stając u progu roku 2017, z którym właśnie się żegnamy. Mimo gorzkich chwil i trudności, byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Był to rok, w którym oficjalnie stałam się dorosła, a przede wszystkim dwanaście miesięcy, podczas których w moim życiu nastąpiły największe zmiany i przełomy. Wyciągnęłam też wiele cennych lekcji, które zdecydowanie przydadzą mi się na przyszłość. Jednak największym szczęściem i skarbem jest być osobą kochającą i kochaną. 💞
A teraz... Z głową pełną nowych pomysłów i motywacji, odważnie i zdecydowanie oczekuję na wybicie północy nowego, 2018 roku. Oby był to czas piękny i owocny zarówno w sferze prywatnej, jak i blogowej.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

We got it! The new year is coming very fast. Time of new decisions, spinning new agendas and one of the greatest tests of the own will power. With each passing day of the end of the old year more and more big list of New Year promises made to oneself is arising in mind. How the truth will be? Sweet or painful? Whether the strength of our will will puncture the wall and will give us the full of satisfaction from achieving wanted goals, or just the opposite, in its weakness will give us disappointment? Will we persevere in what we promised to ourselves?
Me, personally, saying goodbye to this year I chose the modesty and the prudence in the selection of my wishes to fulfill which I set myself. I said goodbye to the million of trifles, and said hello to a few, but solid resolutions, to which I will make every effort to achieve and to carry it out in one hundred per cent. Will I get it? We will see. I hope, that yes and I count on it, that the new, next year will give me plenty of profits, happinesses and pleasures, but first of all reinforcements. Who knows, what will happen... I feel that it will be something excellent, that a few hundred new days which soon will become reality will bring thousands of wonderful moments to my life.
And how about you? How does your list look like...? Already ready, or maybe you didn't still think about it, or generally speaking you don't care about preparing New Year's resolutions and don't do this? Whatever is your attitude, I wish you much happiness and the perseverance! 



PL

Mamy to! Wielkimi krokami zbliża się nowy rok. Czas nowych postanowień, snucia nowych planów i jednego z największych sprawdzianów własnej siły woli. Z każdym dniem końcówki starego roku w głowie powstaje coraz większa lista noworocznych obietnic składanych samemu sobie. Jaka okaże się prawda? Słodka czy bolesna? Czy siła naszej woli przebije mur i da nam pełnię satysfakcji z osiągnięcia zamierzonych celów, czy wręcz przeciwnie, w swej słabości przyprawi nas o rozczarowanie? Czy wytrwamy w tym, co sobie przyrzekliśmy?
Ja osobiście żegnając ten rok postawiłam na skromność i rozwagę w doborze moich życzeń do spełnienia, które przed sobą stawiam. Pożegnałam się z milionem błahostek, a powitałam kilka, za to solidnych postanowień, do których dołożę wszelkich starań, by je osiągnąć i zrealizować w stu procentach. Czy mi się uda? Zobaczymy. Mam nadzieję, że tak i liczę na to, że ten nowy, nadchodzący rok przyniesie mi mnóstwo profitów, szczęścia i zadowolenia, a przede wszystkim wzmocnienia. Kto wie, co się wydarzy... Czuję, że to będzie coś świetnego, że kilkaset nowych dni, które wkrótce staną się rzeczywistością przyniosą do mojego życia tysiące wspaniałych momentów.
A u Was? Jak wygląda Wasza lista? Już gotowa, czy może jeszcze o tym nie myśleliście, albo w ogóle nie przejmujecie się i nie przygotowujecie noworocznych postanowień? Jakiekolwiek jest Wasze podejście, życzę Wam dużo szczęścia i wytrwałości!

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
ENG

As this magical Christmas time has come, I wish you all, my regular and not regular readers, regardless of your faith, all the best, warmth in the heart, joyful, pleasant and family atmosphere of holidays, amazing moments spent with beloved people, sweet gifts, a wide smile on your face and peace that will soothe your heart and thoughts after a year of bumpy experiences. This awesome time, forget about the past, what was wrong, what caused tears and worries. Don't look ahead, don't be worried. Just continue. Suspend every fights, stop for a few moments to celebrate the magic of the family Christmas in a warm, loving atmosphere of close and loved ones, and with those who are far away and can't be with us, let's be in the heart and mind, then surely despite the distance, we will always be together. All the best, strength and peace of mind wishes you the author of the blog. ⭐️

Have a very merry Christmas everyone! 🎄
~ Magdalene Anne



PL

Jako że nadszedł ten magiczny czas Bożego Narodzenia, życzę Wam wszystkim, moim stałym i niestałym czytelnikom niezależnie od Waszej wiary, wszystkiego co najlepsze, ciepła w sercu, radosnej, miłej i rodzinnej atmosfery świąt, niezwykłych chwil spędzonych w gronie ukochanych osób, słodkich podarunków, szerokiego uśmiechu na twarzy oraz spokoju, który ukoi Wasze serca i myśli, po całym roku wyboistych przeżyć. W ten niezwykły czas zapomnijmy o przeszłości, o tym co było złe, co przyprawiło o łzy i zmartwienia. Nie wybiegajmy w przyszłość, nie zamartwiajmy się. Po prostu trwajmy. Zawieśmy kłótnie, zatrzymajmy się na te kilka chwil, by celebrować magię rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia w ciepłej, pełnej miłości atmosferze osób najbliższych i ukochanych, a z tymi, którzy są daleko i nie mogą być przy nas, bądźmy w sercu i myślach, wtedy na pewno mimo odległości zawsze będziemy razem. Wszystkiego najlepszego, siły i spokoju ducha życzy Wam autorka bloga. 🎄

Wesołych Świąt! ⭐️
~ Magdalene Anne


Share
Tweet
Pin
Share
No comments
ENG

What's done is done!
A few days ago, after two years of having the blog I got 10 millions of your visits and every month about 100-300 thousands of unique users visiting me. For me, as for the ordinary girl writing with passion, it's the great success and honour, which has always been inconceivable for me. Wow, really. So I want to thank you all very very very much for the fact that you were and you are with me, that you read what I write, that you are devoting your free time for looking to my blog and you don't leave me, in spite of better and worse moments. I'm extremely grateful for you for this huge dose of motivation which gives me power and is encouraging to keep going and continue my work. It really means a lot for me. I hope that you will stay for a long time and we will together make our way to next millions. One more time thank you for this unexpected pre-Christmas gift and I hope that my blog will remain the particle to which willingly and gladly with smile you will come back in your free time. 🌸

Best regards.
~ Magdalene Anne


PS. I know I'm not photo artist but at least it's personal and honest 😉



PL

Oto i stało się!
Kilka dni temu, po dwóch latach prowadzenia go, na moim blogu wybiło 10 milionów Waszych wizyt, a każdego miesiąca odwiedza mnie średnio 100-300 tysięcy unikalnych użytkowników. To dla mnie, jako dla zwykłej dziewczyny piszącej z pasji, wielki sukces i zaszczyt, który od zawsze był dla mnie niewyobrażalny. Niesamowite, naprawdę. Tak więc dziękuję Wam wszystkim bardzo bardzo bardzo serdecznie za to, że byliście i jesteście ze mną, że czytacie to, co piszę, że poświęcacie swój wolny czas na zaglądanie na mojego bloga i nie opuszczacie mnie, mimo lepszych i gorszych momentów. Jestem Wam niezwykle wdzięczna za tę ogromną dawkę motywacji, która daje mi siłę i zachęca do dalszego działania oraz kontynuacji mojej pracy. To dla mnie naprawdę wiele znczy. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej i razem odnajdziemy drogę do kolejnych milionów. Jeszcze raz dziękuję za ten niespodziewany przedświąteczny prezent i liczę, że mój blog pozostanie cząstką, do której chętnie i z uśmiechem na twarzy będziecie wracać w wolnych chwilach. 🌸

Pozdrawiam serdecznie.
~Magdalene Anne


PS. Wiem, że nie mam talentu do zdjęć, ale przynajmniej jest to szczerze i od serca 😉

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

Sometimes there are moments in the life, when clutching the head is nothing. When air is so thick that it's hard to breathe. Sometimes to not to go completely mad it's necessary to simply dissociate yourself. Not to think. Not to overthink. To concentrate only on what you love, but about the rest just to forget, as if stopped existing, as everything around ordinarily wasn't. I know, it sounds strange, but in some situations such an attitude is essential to live and to survive. If somebody never felt, that a second or two more in such sea of thoughts and incidents, and will explode - will never also understand what I am writing here about and I'm trying to hand over. Sometimes despite everything - it's worthwhile simply, for own good to close thoughts, to dissociate yourself from everything what makes feel bad, to devote yourself to what you love, give it time, to open heart and let it guide... And wait till every cloud will have a silver lining...


PL

Czasem w życiu nastają chwile, kiedy złapanie się za głowę to mało. Kiedy powietrze jest tak gęste, że trudno jest oddychać. Czasem, żeby całkowicie nie zwariować trzeba po prostu się odciąć. Nie myśleć. Nie rozmyślać. Skupić tylko i wyłącznie na tym, co się kocha, a o reszcie zapomnieć, jakby przestała istnieć, jakby tego wszystkiego wokół najzwyczajniej nie było. Wiem, to brzmi dziwnie, ale w niektórych sytuacjach takie podejście jest niezbędne, by żyć i przetrwać. Jeśli ktoś nigdy nie czuł, że jeszcze chwila w takim natłoku myśli i zdarzeń, a eksploduje - ten nigdy też nie zrozumie tego, o czym teraz piszę i co staram się przekazać. Czasem mimo wszystko - warto po prostu, dla własnego dobra zamknąć myśli, odciąć się od wszystkiego tego, co przytłacza, oddać się temu co się kocha, temu się poświęcić, otworzyć serce i to jemu pozwolić się prowadzić... I poczekać, aż po burzy wyjdzie słońce...

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Kilka dni temu mieliśmy okazję podziwiać na niebie miliony pięknych, roziskrzonych, spadających gwiazd. Jest to widok niesamowity, tak samo, jak i uczucia, które towarzyszą widząc gwiazdę lśniąco przemykająca nad głową. 
Dla mnie te błyszczące punkciki mają ogromne znaczenie osobiste, darzę je wielkim sentymentem. Gwiazdy i morze, to mój duet. Jestem z nimi silnie związana, towarzyszyły kilku najpiękniejszym wydarzeniom w moim życiu, wiele wnosiły i przyczyniały się do wyjątkowego klimatu. Zawsze, bez względu na wszystko, przemykające po niebie zwiastowały i zwiastują nadejście czegoś niesamowitego.
Powszechnie przyjęte jest wierzenie, że spadające gwiazdy spełniają marzenia i wiele osób się tego trzyma... Ale dzisiaj nie o tym, bo przecież po co kierować się powierzchownymi przekonaniami, kiedy można mieć świeże spojrzenie według własnych przeżyć i uczuć. Nie będę tutaj pisać "co ludzie", bo po co ruszać coś, co już od dawna znane. Napiszę o sobie, o tym, jakie ja mam w tym temacie doświadczenia i jak to w końcu wszystko jest.
Więc... Wierzę, że spadające gwiazdy spełniają marzenia? Po części tak, po części nie. Za każdym razem, kiedy takie widzę jestem pewna, że już niedługo nadejdzie coś pięknego, co wypełni mnie szczęściem. Jestem tego pewna, bo być może zwykłym zbiegiem okoliczności, przypadkiem, albo rzeczywistym powiązaniem - zawsze po zobaczeniu tego zjawiska w krótkim czasie spełniało się któreś z moich życzeń i marzeń, po burzy wychodziło słońce, na twarzy na nowo pojawiał się uśmiech, a we mnie wzrastała nadzieja. Dlatego czuję, że coś w tym jest. Co prawda ktoś może powiedzieć, że to głupota, ale z własnego życiowego doświadczenia wiem, że za każdym razem, kiedy ujrzę na niebie spadającą gwiazdę, koleje losu toczą się bardzo pomyślnie, nawet w najczarniejszym okresie czasu, kiedy moje nadzieje na powodzenie są zerowe. Nie przejmuję się tym, co myślą inni, nikomu nie narzucam swojej opinii, więc też nie pozwolę nikomu narzucić mi swojej. Jakakolwiek jest prawda o wpływie tych ciał niebieskich na ludzkie szczęście i spełnienie marzeń, ja osobiście uważam, że jest to co najmniej wielki motywator, który pomaga myśleć chociaż odrobinę bardziej pozytywnie, przez co oczy otwierają się szerzej na świat i łatwiej jest poczynić kroki, które doprowadzą do osiągnięcia spełnienia. Jednak mimo wszystko gwiazdy mają dla mnie przede wszystkim ogromne znaczenie sentymentalne, a w połączeniu z morzem tworzą niezapomniany nastrój.


ENG

A few days ago we had a chance to admire millions of beautiful falling stars in the sky. It's awesome view, the same as feelings which are accompanying seeing the star with sparkling speeding above the head.
For me these tiny shining dots have a great personal meaning, I have the great fondness for them. Stars and the sea, it is my duet. I'm strongly connected with them, accompanied a few most beautiful moments in my life, influenced and gave a lot to the amazing climate. Always, no matter what, flashing by all over the sky they heralded and are heralding coming of something incredible.
Universally believing that falling stars are fulfilling dreams is accepted and many persons hold it... But today not about it, because after all for what to be guided by superficial beliefs, when it's possible to have a fresh look according to own experiences and to feelings. I won't write "what people..." here, because why to talk about something, what's already for ages known. I'll write about myself, about things which I have experienced and how this everything actually is.
So... Do I believe that falling stars can fulfill dreams? Partly yes, partly not. Everytime when I can see it I'm sure that very soon something beautiful what will fill me up with happiness will come. I'm sure about it, because maybe with the ordinary coincidence, accident, or real influencing - after seeing this phenomenon some of my wishes and dreams has always found fulfilment in the short time, after the storm a sun came out, a smile appeared on my face anew, and hope grew in me. Therefore I feel, that there must be something in it. Admittedly somebody can say it is a stupidity, but from own experience I know, that everytime I see the falling star in the sky, the ups and downs of life are going very successfully even in the blackest time, when my hopes for the success and better times are zero. I don't care about other people opinion, I don't impose my opinion to anybody, so I will also let nobody impose theirs to me. Whatever is the truth about the influence of these heavenly bodies on human happiness and dreams coming true, I personally think that it's the motivator which helps to think at least a bit more positively, makes eyes open more widely to world and and it's more easy to make steps which will lead to achieving the fulfilment. However despite of everything stars have a great sentimental meaning for me above all, and in combination with the sea are creating unforgettable mood.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Magia. Wierzysz w nią? Poszukujesz tego, co magiczne? Zagłębiasz się w to, co mistyczne? Czy kompletnie brak ci wiary i nie wierzysz w istnienie tej tajemnej cząstki? Potrzebujesz magii? Nie? A więc zdradzę ci sekret: każdy jej potrzebuje. Nie ma na świecie człowieka, który by nie chciał poczuć się w życiu chociaż odrobinę magicznie, wyjątkowo jak nigdy. Nie ma osoby, która nie chciałaby doświadczyć czegoś niecodziennego, zapierającego dech w piersiach, godnego zapamiętania i przyprawiającego o dreszczyk emocji aż so samej śmierci. Są ludzie, którzy wierzą w horoskopy, senniki, wróżby, w przekonaniu, że to ich zaczaruje i stanie się coś niesamowitego, że to rytuały mają znaczenie. Ale prawda jest taka, że magię w sobie ma każdy. Jest nią wszystko to, w co sami wierzymy, czego nie ma nikt inny. To nasze myśli i uczucia mają moc, a nie czary, eliksiry i zaklęcia. Prawdziwą magię wszyscy mamy w sobie, to to, co kryje się w głowie. To to, co pulsuje w sercu, co płynie w naszych żyłach.


ENG

Magic. Do you believe in it? Looking for this, what magical? Are you going it deep into this, what mystical? Whether you are completely without the faith and you don't believe in existence of this secret particle? You need the magic? No? So I will give the secret away for you: everyone needs it. There is no man in the world which wouldn't like to feel in life at least a bit magically, exceptionally as never before. There is no person which wouldn't like to experience something unusual, breathtaking, worth to remember and exciting till death. There are people which believe in horoscopes, dream books, predictions, in the belief that it will enchant them and something incredible will happen, that rituals have this special meaning. But the truth is that in self everyone has a magic. It's everything what we believe, what nobody else has. Our thoughts and feelings have a power, not witchcraft, elixirs and spells. Real magic all we have in ourselves, it is what is hidden in the mind. It's what pulses in heart, as blood in our veins.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Pamiętam ten dzień, ten moment, jakby to było wczoraj. Pamiętam, jak pewnego razu ktoś zadał mi pytanie, niepozorne, niewiele znaczące pytanie: "Jak myślisz, jakie to uczucie być popularnym?". W głowie utkwiła mi także doskonale moja odpowiedź: "Rozpoznawalność i mnóstwo hejtu, nic ciekawego ani przyjemnego. Nigdy nie chciałabym przez to przechodzić." To było pięć lat temu. Od tej zwykłej, zwyczajnej rozmowy minęło już pięć lat. Pięć długich lat, w których wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Byłam wtedy szarą, nieśmiałą i strachliwą trzynastolatką, która nigdy nie pomyślałaby, że za kilka kolejnych lat stanie się coś, co znacząco zmieni i wpłynie na jej życie. W tamtej chwili ani na sekundę nie przyszłoby mi na myśl, że to "coś" w jakimś stopniu może mnie dotknąć. Zdecydowanie za nic w świecie nie przypuściłabym, że jako osiemnastolatka będę rozpoznawana przez ludzi, których nie znam, poza granicami kraju, że obcy ludzie będą pisać do mnie setki wiadomości, prosić o zdjęcia, a już na pewno nie wpadłoby mi do głowy, że stanę się czyjąś idolką. Nie wspomnę też o tym, że gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że w tym wieku od dwóch lat będę prowadzić całkiem poczytnego, wielomilionowego bloga - wyśmiałabym go.

Popularność. Czy osobiście czuję się popularna? Nie. Mimo tego, że niektóre sprawy mogą za takim stanem rzeczy przemawiać i według niektórych dość mocno przemawiają, ja się wcale za osobę jakoś szczególnie popularną nie uważam. Dlaczego? Skromność? Niska samoocena? Fałsz? Raczej nie. Po prostu nie lubię się wywyższać i nie jest mi to do niczego potrzebne. Czy odczuwam jakieś skutki tego faktu? Tutaj niestety, ale owszem, oprócz tych dobrych stron pojawia się masa hejtu, wścibskich, zawistnych hien bez swojego życia, które siedzą jak takie sępy i szukają coraz to "lepszych" technik, by zepsuć moje dobre samopoczucie i jak najbardziej zdemotywować. Nie udaje im się, a jednak ciągle zadają sobie ten bezsensowny trud.
Kilka lat temu, pogrążona w głębokiej nieświadomości mówiłam, że nigdy nie chciałabym przez coś takiego przechodzić, że nigdy nie chciałabym stać się rozpoznawalna. Ale jednak, stało się. Czas zrobił swoje, koleje losu potoczyły się tak, a nie inaczej, jest jak jest.
Czy żałuję? Nie. Ani trochę. Nawet w najmniejszym stopniu nie żałuję założenia tego bloga, nie żałuję, że zaczęłam pisać, prowadzić własną stronę i dzielić się ze światem cząstką siebie. Czas mija, lata upłynęły, nie zajmuję się i nie mam zamiaru zajmować się zastanawianiem "Co by było, gdyby...?". Gdybanie nie jest dla mnie i nic mi nie da. Jestem jaka jestem, robię co robię i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu rozpoczęcia mojej działalności nie żałuję.


ENG

I remember this day, this moment, like it was yesterday. I remember, when one day somebody asked me the question, inconspicuous, little meaning question: "What you think, what kind of feeling it is to be popular?". My answer also stucked in mind very well: "The recognizability and a lot of hate, nothing interesting or pleasant. I would like to never have such a situation in my life."
It was five years ago. From this everyday, normal talk five years passed. Five long years, when everything changed against one hundred eighty degrees. I was an ordinary, shy and timid thirteen-year-old girl which would never think that in a few following years something will happen, what considerably will change and will influence for her life. In that moment it wouldn't come to my mind even for a second, that this "something" somehow can affect me. Definitely for nothing in the world I would suppose that as the eighteen-year-old girl I will be recognised by people which I don't know, abroad, that strange persons will write hundreds of the messages to me, that will ask for photos, and definitely wouldn't come to my mind, that I will become someone's idol. I won't mention also, that if that time somebody told me that in this age I'll be writing the quite widely-read, multimillion blog for two years - I would ridicule him.
Popularity. Whether personally I feel popular? Not. In spite of the fact that some matters can evidence for such a fact and in some people's eyes quite clearly prove, I don't see myself as the person somehow specially popular at all. Why? Modesty? Low self-assessment? Falsehood? Rather not. I just don't like to swagger, I don't care and don't need it. Do I feel any effects of this fact? On this field unfortunately, but yes, apart from these advantages mass of hate appears, of nosey, envious hyaenas without own life which are sitting like such vultures and looking for newer and newer "better" technics in order to destroy my feeling of well-being and as the most demotivate. They don't get it, but after all still are doing themselves this pointless effort.
Some years ago, submerged in the deep unawareness I said that I would never like to have in my life something like that, that I would never like to become recognizable. But well, happened. The time did its own, the ups and downs of life came this way, and that's it, is how it is.
Do I regret? No. Not even a bit. Even in the least I don't regret of establishing this blog, I don't regret that I started writing, having my own website and sharing the part of myself with world. The time is passing, years passed, I don't and I don't intend to entertain with thinking "What would be, if...?". Speculating isn't for me and it won't do anything good for my life. I am how I am, I do what I do and in none, even in one percent I don't regret that I started my activity.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Czasem jest ciężko. Czasem jest cholernie ciężko. Ale halo. Nikt przecież nigdy nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt nie złożył takiej obietnicy. Życie to nie wata cukrowa, ale ciągła walka o byt , szczęście i przetrwanie. Raz wzloty, raz upadki. Taka kolej rzeczy, istna trampolina, kolejka górska. Ale choćby i znaleźć się w środku największego magla, trzeba mieć w sobie to coś, nie poddawać się, przypomnieć sobie te najpiękniejsze chwile w życiu i walczyć ile sił, by było ich jak najwięcej. Na to, co się dzieje wokół mają wpływ również inni ludzie, którzy niejednokrotnie są toksyczni, bo takich też niestety wiele razy nie da się uniknąć. Pojawiają się tacy, którzy chcą namieszać, którzy sieją zamęt, złą atmosferę, ale nigdy nie wolno pozwolić, żeby takie postacie wpłynęły na nas, na naszą osobowość, plany, poczucie własnej wartości, zwłaszcza poczucie własnej wartości! A to jest sztuką najważniejszą, najtrudniejszą i nie lada wyzwaniem. Życia nie da się przewidzieć, nigdy nie jest do końca pewne i wiadome co się wydarzy. Ale jeśli dzieje się coś złego, jeden wielki młyn, którego nie da się w żaden sposób zrozumieć, zawsze trzeba się trzymać, wierzyć w siebie, pamiętać o tym, co najpiękniejsze, dążyć do lepszego i być ponad wszystko. Nigdy nie warto dać się sprowokować, stracić sił, a przede wszystkim nie wolno zwątpić w siebie i w lepszą przyszłość. Bo przyszłość i wiara w siebie, to dwie największe inwestycje. Wystarczy się uśmiechnąć, przypomnieć sobie o tym, na czym i na kim najbardziej zależy, a już świat wygląda lepiej.


ENG

Sometimes it's difficult. Sometimes really difficult But hey. After all nobody never said it will be easy. Nobody made such promise. A life isn't sugar cotton, but the constant fight for survival, happiness and surviving. One time ascents, one time falls. Such course of things, absolute springboard, roller coaster. But even and to be in a centre of the biggest mess, it's necessary to have in oneself this something, not to give up, to remember these happiest moments in the life and to fight with all strength to make them as often as possible and as more as possible. There are also other people affecting what happens around, which many times are toxic, because unfortunately a lot it's also impossible to avoid. Appear so which want to mess up, which are causing havoc, bad atmosphere, but one is forbidden - to let such characters influence to us, to our personality, plans, self-esteem, especially a self-esteem! And it is the most important, most difficult ability and quite a challenge. It's impossible to predict the life, is never fully certain and known what will happen. But if something bad happens, one large mill which isn't possible in any way to understand, it's always necessary to stay strong, to believe in self, to remember about it, what most beautiful, to aspire to the better and to be above all else. It's never worthwhile letting to be provoked, to lose power, but first of all it's forbidden to doubt in self and in the better future. Because the future and the self-confidence, these are two huge investments. There's just smile needed, to remind about what and whom you care the most, and world already looks better.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Napotyka na swojej drodze wiele przeszkód. Niejednokrotnie jest wystawiana na ogromne i nieziemsko trudne próby. Znosi spiski i intrygi innych. Ale prawdziwa, czysta i ta jedyna - przetrwa wszystko. Przypadek? Przeznaczenie? Jak kto woli. Nazewnictwo dowolne. Jak dla mnie - przypadki nie istnieją. A przynajmniej już dawno istnieć przestały. Przeznaczenie... Też dobre - nie wierzyłam w nie. Chemia? Być może. Siła wyższa? Dobry żart. Więc... Co?
Coś niezwykłego. Nadzwyczajnego. Magia. Nieskończoność jednej chwili i wieczności. Miłość.
Od kiedy pamiętam, nie wierzyłam w przeznaczenie. Od kiedy istnieję, byłam sceptyczna. Słowem - człowiek małej wiary. Aż w końcu stop. Coś się zmieniło. Uwierzyłam. Co więcej, przekonałam się na własnej skórze. W pewnym momencie los pokazał mi, że nie ma granic miejsca, czasu, przestrzeni, a już tym bardziej uczuć. Limity nie istnieją. Ale magia przeznaczenia - jak najbardziej.
Jednak największym skarbem, cudem i siłą jest prawdziwa miłość dwojga ludzi, którzy wierzą i czują, że są dla siebie wszyskim, a to co ich połączyło jest czymś niezwykłym, niezniszczalnym i niepowtarzalnym.

ENG

It comes across a lot of obstacles on its way. Many times it's being exposed to huge and supernaturally difficult attempts. It forbears conspiracies and intrigues of others. But true, pure and this only one - will survive everything. Accident? Destiny? As you like. Any names. As for me - accidents don't exist. And at least already a long time ago stopped to exist. Destiny... Also good - I didn't believe in this. Chemistry? Maybe. Act of God? Good joke. So... What?
Something unusual. Awesome. Magic. The infinity of one moment and of eternity. Love.
Since when I remember, I didn't believe in destiny. Since when I exist, I was sceptical. With word - man of small faith. And finally stop. Something changed. I believed. What's more, I personally find it out. At some point the fate showed me, that there are no limits of place, time, space, and already and all the more - of feelings. Limits don't exist. But magic of the destiny - of course.
However the biggest treasure, miracle and power is a true love of two people which believe and feel that they are everything for each other, and what connected them is something unusual, imperishable, amazing and unique.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
Newer Posts
Older Posts

About Magdalene Anne

About Magdalene Anne
A VVIP Flight Attendant, citizen of the world, living in the sky and loving Greece. Addicted to seafood, travel, evening walks on the beach and a little magic, roses & chocolate always welcome. BASED IN: TURKEY, ASIA.

MENU

  • Home
  • Flight Attendant
  • Life in Antalya, Turkey
  • Life in Dubai, United Arab Emirates
  • Life in Barcelona, Spain
  • Life in Venice, Italy
  • Life in London, United Kingdom
  • My Emirates Flight Attendant Story
  • About Me
  • Contact
  • Privacy Policy of Magdalene Anne Blog.

Social Media

Social Media
If you want to see more of my adventures, travel experience, cabin crew life and get to know me better... Follow me on my Instagram account @flymagdalene_

recent posts

Popular Posts

  • So this is Christmas!🎄
  • Best friends to strangers
  • She tried to KILL ME

Blog Archive

  • ►  2021 (21)
    • ►  September (2)
    • ►  August (4)
    • ►  July (1)
    • ►  June (1)
    • ►  May (3)
    • ►  April (2)
    • ►  March (5)
    • ►  February (2)
    • ►  January (1)
  • ►  2020 (24)
    • ►  September (1)
    • ►  August (1)
    • ►  May (6)
    • ►  April (3)
    • ►  February (4)
    • ►  January (9)
  • ►  2019 (25)
    • ►  December (5)
    • ►  October (1)
    • ►  September (6)
    • ►  August (1)
    • ►  July (3)
    • ►  May (4)
    • ►  January (5)
  • ►  2018 (65)
    • ►  December (1)
    • ►  November (4)
    • ►  October (5)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  June (2)
    • ►  May (5)
    • ►  April (5)
    • ►  March (11)
    • ►  February (7)
    • ►  January (14)
  • ▼  2017 (41)
    • ▼  December (11)
      • ŻEGNAJ BLOGU. GOODBYE BLOG.
      • Jak to wszystko było w 2017? How everything was in...
      • Czas postanowień. Resolutions time.
      • So this is Christmas!🎄
      • 10 MILLIONS CELEBRATION!
      • Jedyna pomoc. The only help.
      • Spadające gwiazdy? The falling stars?
      • Tylko trochę magii... Just a little magic...
      • Jak myślisz? What you think?
      • Ponad wszystko. Above all.
      • ∞ Infinity ∞
    • ►  November (7)
    • ►  October (1)
    • ►  September (5)
    • ►  August (4)
    • ►  July (5)
    • ►  June (2)
    • ►  March (1)
    • ►  February (3)
    • ►  January (2)
  • ►  2016 (33)
    • ►  December (4)
    • ►  November (4)
    • ►  October (2)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  May (5)
    • ►  April (1)
    • ►  February (2)
    • ►  January (4)
  • ►  2015 (37)
    • ►  December (4)
    • ►  November (6)
    • ►  October (6)
    • ►  September (2)
    • ►  August (19)

Contact Form

Name

Email *

Message *

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates