MagdaleneAnne  Blog ★

ENG

Over two years passed. The plenty of commitment, work, ideas and sacrifices. Two years of building this blog from the beginning, from the zero, brick after brick as far as a house was made. The house which demands the care and the faith, to be able to become solid and grow in powers. Alterations, streamlining, improving, the unceasing effort, aspiration to the ideal, which still is unattainable. Getting readers, persons which like and want to come back to me, to read my texts. And in the end the biggest success. Achieving the threshold of ten million visits on my website and getting contact with people about which I would never even dare to think.
This is the time. Time, when it's necessary to finish one stage. Time, when it is necessary to do a forward step and to cross new limits, to start sinking new paths. It's the time to set off to unknown waters, and this, what old and well-known, just leave behind.
For years I dreamt of writing, it was my small secret wanting, of which which I was afraid to carry out. As far as in the end I dared. I tried. I established this blog, walking a tightrope, and seeing first results I believed. I believed I could something more. Therefore now, after two years from that moment, I decided to take the ultimate and crucial decision.
Along with the new year my blog will stop being the same blog which it was earlier. It is an end of being under the concern, end work for somebody. In 2018 I will come with my own conditions. Many situations during my blogging life proved me, that I could afford mine, that people appreciate me, appreciate what I do.
So it's time for closing the door behind myself with a thud and beginning new, strong story.

Along with the end of December 2017 ▶magdaleneanne.blogspot.com◀ will stop existing, and ▶magdaleneanne.com◀ will be born. And only with such a www address you will be able to find me.

I hope, that with own name, building the private label I will be even stronger than so far. This change will be a milestone and filling the sails which will bring a lot good, and above all will let progress. Maybe it will be a step, to the greatest success? Who knows, I'm not going to give up, and the perseverance is bringing the biggest fruits. 🌸

See you in a few days with news! 🔮



PL

Minęły ponad dwa lata. Mnóstwo zaangażowania, pracy, pomysłów i poświęcenia. Dwa lata budowania tego bloga od początku, od zera, cegiełka po cegiełce aż powstał dom. Dom, który wymaga pielęgnacji i wiary, by stawał się solidny i rósł w siły. Przeróbki, usprawnianie, ulepszanie, nieustanne staranie się, dążenie do ideału, który i tak jest nieosiągalny. Zdobywanie czytelników, osób, które lubią i chcą wracać do mnie, czytać moje teksty. I w końcu największy sukces. Osiągnięcie  progu dziesięciu milionów wizyt na mojej stronie oraz nawiązanie kontaktów z ludźmi, o których nawet nigdy nie odważyłabym się pomyśleć.
To jest ten czas. Czas, kiedy trzeba zakończyć pewien etap. Czas, kiedy trzeba zrobić krok naprzód i przekroczyć nowe granice, zacząć drążyć nowe ścieżki. Pora wyruszyć na nieznane wody, a to, co stare i utarte pozostawić za sobą.
Przez lata marzyłam o pisaniu, było to moje małe, skryte pragnienie, którego bałam się zrealizować. Aż w końcu się odważyłam. Spróbowałam. Założyłam tego bloga stąpając po kruchym lodzie, a widząc pierwsze wyniki uwierzyłam. Uwierzyłam, że mogę coś więcej. Dlatego teraz, po dwóch latach od tamtego momentu, postanowiłam podjąć ostateczną i przełomową decyzję.
Wraz z nowym rokiem mój blog przestanie być tym samym blogiem, którym był wcześniej. To koniec podlegania koncernowi, koniec pracy dla kogoś. W 2018 rok wejdę na swoich warunkach. Wiele sytuacji podczas mojego blogowego życia udowodniło mi, że stać mnie na swoje, że ludzie mnie doceniają, doceniają to, co robię.
Tak więc czas na zamknięcie za sobą drzwi z hukiem i rozpoczęcie nowej, silnej historii.

Wraz z końcem grudnia 2017 ▶magdaleneanne.blogspot.com◀ przestanie istnieć, a narodzi się ▶magdaleneanne.com◀ i to pod takim i tylko takim adresem będziecie mogli mnie znaleźć.

Mam nadzieję, że pod własnym imieniem, budując własną markę będę jeszcze silniejsza niż dotychczas. Ta zmiana będzie kamieniem milowym i wiatrem w żagle, która przyniesie wiele dobrego, a przede wszystkim pozwoli się rozwinąć. Może to będzie krok, do jeszcze większego sukcesu? Kto wie, nie zamierzam się poddawać, a wytrwałość przynosi największe owoce 🌸

Do zobaczenia za kilka dni w nowej odsłonie! 🔮

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

Time to sum up the last twelve months which are walking away into the shadow and will never again come back. Will you miss them? Or maybe you are glad that it's gone? How did this year pass for you? Was it excellent for you, or you aren't pleased with it? You regard it as one of better years in your life, or not necessarily? Will you remember well that 2017 which is just becoming history? Did you already do the examination of conscience with a slight tongue in cheek so that in the jollity say goodbye to the past, and say hello to the future? 😉
I devoted a few last days to reflection concerning events which took place in my life this year. From one side I could call it one of best in my life, on the other... As one of the most difficult. Ones of the most beautiful changes about which I will never forget took place and which will always evoke the smile on my face, but also some things happened which I'd prefer to wipe out from my memory forever. With pride and joy I can also admit that I managed in one hundred per cent to fulfill some (and most important) from my New Year's resolutions which I set myself standing up on the threshold of 2017 to which we are just saying goodbye. In spite of bitter moments and some problems, I was happy. Really happy. It was the year, which I officially became adult, but first of all there were twelve months, during which in my life the biggest changes and turning points took place. I took also a lot of valuable lessons which definitely will be useful to me in the future. However the biggest happiness and treasure of life is to be a loving and loved person. 💞
And now... With mind full of new ideas and motivation, courageously and definitely I'm waiting for coming the midnight of new, the 2018. I wish this year would be beautiful and fruitful time both in the private, as well as blogging sphere.


PL

Czas podsumować ostatnie dwanaście miesięcy, które odchodzą w cień i już nigdy nie wrócą. Będziecie za nimi tęsknić? Czy już cieszycie się, że macie to za sobą? Jak minął Wam ten rok? Był dla Was udany, czy nie jesteście z niego zadowoleni? Uważacie go za jeden z lepszych lat w Waszym życiu, czy niekoniecznie? Będziecie dobrze wspominać 2017, który właśnie staje się historią? Zrobiliście sobie już rachunek sumienia z lekkim przymrużeniem oka, by w dobrym humorze pożegnać przeszłość, a powitać przyszłość? 😉
Ja ostatnie kilka dni poświęciłam na refleksje dotyczące wydarzeń, jakie miały miejsce w moim życiu w tym roku. Z jednej strony mogłabym go uznać za jeden z najlepszych w moim życiu, a z drugiej strony... Jako jeden z najtrudniejszych. Nastąpiły jedne z najcudowniejszych zmian, o których nigdy nie zapomnę i które zawsze będą wywoływać na mojej twarzy uśmiech, ale też zadziały się rzeczy, które wolałabym wymazać z pamięci już na zawsze. Z dumą i radością mogę też przyznać, że udało mi się w stu procentach wypełnić niektóre (i najważniejsze) z moich noworocznych postanowień, które postawiłam przed sobą stając u progu roku 2017, z którym właśnie się żegnamy. Mimo gorzkich chwil i trudności, byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Był to rok, w którym oficjalnie stałam się dorosła, a przede wszystkim dwanaście miesięcy, podczas których w moim życiu nastąpiły największe zmiany i przełomy. Wyciągnęłam też wiele cennych lekcji, które zdecydowanie przydadzą mi się na przyszłość. Jednak największym szczęściem i skarbem jest być osobą kochającą i kochaną. 💞
A teraz... Z głową pełną nowych pomysłów i motywacji, odważnie i zdecydowanie oczekuję na wybicie północy nowego, 2018 roku. Oby był to czas piękny i owocny zarówno w sferze prywatnej, jak i blogowej.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

We got it! The new year is coming very fast. Time of new decisions, spinning new agendas and one of the greatest tests of the own will power. With each passing day of the end of the old year more and more big list of New Year promises made to oneself is arising in mind. How the truth will be? Sweet or painful? Whether the strength of our will will puncture the wall and will give us the full of satisfaction from achieving wanted goals, or just the opposite, in its weakness will give us disappointment? Will we persevere in what we promised to ourselves?
Me, personally, saying goodbye to this year I chose the modesty and the prudence in the selection of my wishes to fulfill which I set myself. I said goodbye to the million of trifles, and said hello to a few, but solid resolutions, to which I will make every effort to achieve and to carry it out in one hundred per cent. Will I get it? We will see. I hope, that yes and I count on it, that the new, next year will give me plenty of profits, happinesses and pleasures, but first of all reinforcements. Who knows, what will happen... I feel that it will be something excellent, that a few hundred new days which soon will become reality will bring thousands of wonderful moments to my life.
And how about you? How does your list look like...? Already ready, or maybe you didn't still think about it, or generally speaking you don't care about preparing New Year's resolutions and don't do this? Whatever is your attitude, I wish you much happiness and the perseverance! 



PL

Mamy to! Wielkimi krokami zbliża się nowy rok. Czas nowych postanowień, snucia nowych planów i jednego z największych sprawdzianów własnej siły woli. Z każdym dniem końcówki starego roku w głowie powstaje coraz większa lista noworocznych obietnic składanych samemu sobie. Jaka okaże się prawda? Słodka czy bolesna? Czy siła naszej woli przebije mur i da nam pełnię satysfakcji z osiągnięcia zamierzonych celów, czy wręcz przeciwnie, w swej słabości przyprawi nas o rozczarowanie? Czy wytrwamy w tym, co sobie przyrzekliśmy?
Ja osobiście żegnając ten rok postawiłam na skromność i rozwagę w doborze moich życzeń do spełnienia, które przed sobą stawiam. Pożegnałam się z milionem błahostek, a powitałam kilka, za to solidnych postanowień, do których dołożę wszelkich starań, by je osiągnąć i zrealizować w stu procentach. Czy mi się uda? Zobaczymy. Mam nadzieję, że tak i liczę na to, że ten nowy, nadchodzący rok przyniesie mi mnóstwo profitów, szczęścia i zadowolenia, a przede wszystkim wzmocnienia. Kto wie, co się wydarzy... Czuję, że to będzie coś świetnego, że kilkaset nowych dni, które wkrótce staną się rzeczywistością przyniosą do mojego życia tysiące wspaniałych momentów.
A u Was? Jak wygląda Wasza lista? Już gotowa, czy może jeszcze o tym nie myśleliście, albo w ogóle nie przejmujecie się i nie przygotowujecie noworocznych postanowień? Jakiekolwiek jest Wasze podejście, życzę Wam dużo szczęścia i wytrwałości!

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
ENG

As this magical Christmas time has come, I wish you all, my regular and not regular readers, regardless of your faith, all the best, warmth in the heart, joyful, pleasant and family atmosphere of holidays, amazing moments spent with beloved people, sweet gifts, a wide smile on your face and peace that will soothe your heart and thoughts after a year of bumpy experiences. This awesome time, forget about the past, what was wrong, what caused tears and worries. Don't look ahead, don't be worried. Just continue. Suspend every fights, stop for a few moments to celebrate the magic of the family Christmas in a warm, loving atmosphere of close and loved ones, and with those who are far away and can't be with us, let's be in the heart and mind, then surely despite the distance, we will always be together. All the best, strength and peace of mind wishes you the author of the blog. ⭐️

Have a very merry Christmas everyone! 🎄
~ Magdalene Anne



PL

Jako że nadszedł ten magiczny czas Bożego Narodzenia, życzę Wam wszystkim, moim stałym i niestałym czytelnikom niezależnie od Waszej wiary, wszystkiego co najlepsze, ciepła w sercu, radosnej, miłej i rodzinnej atmosfery świąt, niezwykłych chwil spędzonych w gronie ukochanych osób, słodkich podarunków, szerokiego uśmiechu na twarzy oraz spokoju, który ukoi Wasze serca i myśli, po całym roku wyboistych przeżyć. W ten niezwykły czas zapomnijmy o przeszłości, o tym co było złe, co przyprawiło o łzy i zmartwienia. Nie wybiegajmy w przyszłość, nie zamartwiajmy się. Po prostu trwajmy. Zawieśmy kłótnie, zatrzymajmy się na te kilka chwil, by celebrować magię rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia w ciepłej, pełnej miłości atmosferze osób najbliższych i ukochanych, a z tymi, którzy są daleko i nie mogą być przy nas, bądźmy w sercu i myślach, wtedy na pewno mimo odległości zawsze będziemy razem. Wszystkiego najlepszego, siły i spokoju ducha życzy Wam autorka bloga. 🎄

Wesołych Świąt! ⭐️
~ Magdalene Anne


Share
Tweet
Pin
Share
No comments
ENG

What's done is done!
A few days ago, after two years of having the blog I got 10 millions of your visits and every month about 100-300 thousands of unique users visiting me. For me, as for the ordinary girl writing with passion, it's the great success and honour, which has always been inconceivable for me. Wow, really. So I want to thank you all very very very much for the fact that you were and you are with me, that you read what I write, that you are devoting your free time for looking to my blog and you don't leave me, in spite of better and worse moments. I'm extremely grateful for you for this huge dose of motivation which gives me power and is encouraging to keep going and continue my work. It really means a lot for me. I hope that you will stay for a long time and we will together make our way to next millions. One more time thank you for this unexpected pre-Christmas gift and I hope that my blog will remain the particle to which willingly and gladly with smile you will come back in your free time. 🌸

Best regards.
~ Magdalene Anne


PS. I know I'm not photo artist but at least it's personal and honest 😉



PL

Oto i stało się!
Kilka dni temu, po dwóch latach prowadzenia go, na moim blogu wybiło 10 milionów Waszych wizyt, a każdego miesiąca odwiedza mnie średnio 100-300 tysięcy unikalnych użytkowników. To dla mnie, jako dla zwykłej dziewczyny piszącej z pasji, wielki sukces i zaszczyt, który od zawsze był dla mnie niewyobrażalny. Niesamowite, naprawdę. Tak więc dziękuję Wam wszystkim bardzo bardzo bardzo serdecznie za to, że byliście i jesteście ze mną, że czytacie to, co piszę, że poświęcacie swój wolny czas na zaglądanie na mojego bloga i nie opuszczacie mnie, mimo lepszych i gorszych momentów. Jestem Wam niezwykle wdzięczna za tę ogromną dawkę motywacji, która daje mi siłę i zachęca do dalszego działania oraz kontynuacji mojej pracy. To dla mnie naprawdę wiele znczy. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej i razem odnajdziemy drogę do kolejnych milionów. Jeszcze raz dziękuję za ten niespodziewany przedświąteczny prezent i liczę, że mój blog pozostanie cząstką, do której chętnie i z uśmiechem na twarzy będziecie wracać w wolnych chwilach. 🌸

Pozdrawiam serdecznie.
~Magdalene Anne


PS. Wiem, że nie mam talentu do zdjęć, ale przynajmniej jest to szczerze i od serca 😉

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

ENG

Sometimes there are moments in the life, when clutching the head is nothing. When air is so thick that it's hard to breathe. Sometimes to not to go completely mad it's necessary to simply dissociate yourself. Not to think. Not to overthink. To concentrate only on what you love, but about the rest just to forget, as if stopped existing, as everything around ordinarily wasn't. I know, it sounds strange, but in some situations such an attitude is essential to live and to survive. If somebody never felt, that a second or two more in such sea of thoughts and incidents, and will explode - will never also understand what I am writing here about and I'm trying to hand over. Sometimes despite everything - it's worthwhile simply, for own good to close thoughts, to dissociate yourself from everything what makes feel bad, to devote yourself to what you love, give it time, to open heart and let it guide... And wait till every cloud will have a silver lining...


PL

Czasem w życiu nastają chwile, kiedy złapanie się za głowę to mało. Kiedy powietrze jest tak gęste, że trudno jest oddychać. Czasem, żeby całkowicie nie zwariować trzeba po prostu się odciąć. Nie myśleć. Nie rozmyślać. Skupić tylko i wyłącznie na tym, co się kocha, a o reszcie zapomnieć, jakby przestała istnieć, jakby tego wszystkiego wokół najzwyczajniej nie było. Wiem, to brzmi dziwnie, ale w niektórych sytuacjach takie podejście jest niezbędne, by żyć i przetrwać. Jeśli ktoś nigdy nie czuł, że jeszcze chwila w takim natłoku myśli i zdarzeń, a eksploduje - ten nigdy też nie zrozumie tego, o czym teraz piszę i co staram się przekazać. Czasem mimo wszystko - warto po prostu, dla własnego dobra zamknąć myśli, odciąć się od wszystkiego tego, co przytłacza, oddać się temu co się kocha, temu się poświęcić, otworzyć serce i to jemu pozwolić się prowadzić... I poczekać, aż po burzy wyjdzie słońce...

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Kilka dni temu mieliśmy okazję podziwiać na niebie miliony pięknych, roziskrzonych, spadających gwiazd. Jest to widok niesamowity, tak samo, jak i uczucia, które towarzyszą widząc gwiazdę lśniąco przemykająca nad głową. 
Dla mnie te błyszczące punkciki mają ogromne znaczenie osobiste, darzę je wielkim sentymentem. Gwiazdy i morze, to mój duet. Jestem z nimi silnie związana, towarzyszyły kilku najpiękniejszym wydarzeniom w moim życiu, wiele wnosiły i przyczyniały się do wyjątkowego klimatu. Zawsze, bez względu na wszystko, przemykające po niebie zwiastowały i zwiastują nadejście czegoś niesamowitego.
Powszechnie przyjęte jest wierzenie, że spadające gwiazdy spełniają marzenia i wiele osób się tego trzyma... Ale dzisiaj nie o tym, bo przecież po co kierować się powierzchownymi przekonaniami, kiedy można mieć świeże spojrzenie według własnych przeżyć i uczuć. Nie będę tutaj pisać "co ludzie", bo po co ruszać coś, co już od dawna znane. Napiszę o sobie, o tym, jakie ja mam w tym temacie doświadczenia i jak to w końcu wszystko jest.
Więc... Wierzę, że spadające gwiazdy spełniają marzenia? Po części tak, po części nie. Za każdym razem, kiedy takie widzę jestem pewna, że już niedługo nadejdzie coś pięknego, co wypełni mnie szczęściem. Jestem tego pewna, bo być może zwykłym zbiegiem okoliczności, przypadkiem, albo rzeczywistym powiązaniem - zawsze po zobaczeniu tego zjawiska w krótkim czasie spełniało się któreś z moich życzeń i marzeń, po burzy wychodziło słońce, na twarzy na nowo pojawiał się uśmiech, a we mnie wzrastała nadzieja. Dlatego czuję, że coś w tym jest. Co prawda ktoś może powiedzieć, że to głupota, ale z własnego życiowego doświadczenia wiem, że za każdym razem, kiedy ujrzę na niebie spadającą gwiazdę, koleje losu toczą się bardzo pomyślnie, nawet w najczarniejszym okresie czasu, kiedy moje nadzieje na powodzenie są zerowe. Nie przejmuję się tym, co myślą inni, nikomu nie narzucam swojej opinii, więc też nie pozwolę nikomu narzucić mi swojej. Jakakolwiek jest prawda o wpływie tych ciał niebieskich na ludzkie szczęście i spełnienie marzeń, ja osobiście uważam, że jest to co najmniej wielki motywator, który pomaga myśleć chociaż odrobinę bardziej pozytywnie, przez co oczy otwierają się szerzej na świat i łatwiej jest poczynić kroki, które doprowadzą do osiągnięcia spełnienia. Jednak mimo wszystko gwiazdy mają dla mnie przede wszystkim ogromne znaczenie sentymentalne, a w połączeniu z morzem tworzą niezapomniany nastrój.


ENG

A few days ago we had a chance to admire millions of beautiful falling stars in the sky. It's awesome view, the same as feelings which are accompanying seeing the star with sparkling speeding above the head.
For me these tiny shining dots have a great personal meaning, I have the great fondness for them. Stars and the sea, it is my duet. I'm strongly connected with them, accompanied a few most beautiful moments in my life, influenced and gave a lot to the amazing climate. Always, no matter what, flashing by all over the sky they heralded and are heralding coming of something incredible.
Universally believing that falling stars are fulfilling dreams is accepted and many persons hold it... But today not about it, because after all for what to be guided by superficial beliefs, when it's possible to have a fresh look according to own experiences and to feelings. I won't write "what people..." here, because why to talk about something, what's already for ages known. I'll write about myself, about things which I have experienced and how this everything actually is.
So... Do I believe that falling stars can fulfill dreams? Partly yes, partly not. Everytime when I can see it I'm sure that very soon something beautiful what will fill me up with happiness will come. I'm sure about it, because maybe with the ordinary coincidence, accident, or real influencing - after seeing this phenomenon some of my wishes and dreams has always found fulfilment in the short time, after the storm a sun came out, a smile appeared on my face anew, and hope grew in me. Therefore I feel, that there must be something in it. Admittedly somebody can say it is a stupidity, but from own experience I know, that everytime I see the falling star in the sky, the ups and downs of life are going very successfully even in the blackest time, when my hopes for the success and better times are zero. I don't care about other people opinion, I don't impose my opinion to anybody, so I will also let nobody impose theirs to me. Whatever is the truth about the influence of these heavenly bodies on human happiness and dreams coming true, I personally think that it's the motivator which helps to think at least a bit more positively, makes eyes open more widely to world and and it's more easy to make steps which will lead to achieving the fulfilment. However despite of everything stars have a great sentimental meaning for me above all, and in combination with the sea are creating unforgettable mood.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Magia. Wierzysz w nią? Poszukujesz tego, co magiczne? Zagłębiasz się w to, co mistyczne? Czy kompletnie brak ci wiary i nie wierzysz w istnienie tej tajemnej cząstki? Potrzebujesz magii? Nie? A więc zdradzę ci sekret: każdy jej potrzebuje. Nie ma na świecie człowieka, który by nie chciał poczuć się w życiu chociaż odrobinę magicznie, wyjątkowo jak nigdy. Nie ma osoby, która nie chciałaby doświadczyć czegoś niecodziennego, zapierającego dech w piersiach, godnego zapamiętania i przyprawiającego o dreszczyk emocji aż so samej śmierci. Są ludzie, którzy wierzą w horoskopy, senniki, wróżby, w przekonaniu, że to ich zaczaruje i stanie się coś niesamowitego, że to rytuały mają znaczenie. Ale prawda jest taka, że magię w sobie ma każdy. Jest nią wszystko to, w co sami wierzymy, czego nie ma nikt inny. To nasze myśli i uczucia mają moc, a nie czary, eliksiry i zaklęcia. Prawdziwą magię wszyscy mamy w sobie, to to, co kryje się w głowie. To to, co pulsuje w sercu, co płynie w naszych żyłach.


ENG

Magic. Do you believe in it? Looking for this, what magical? Are you going it deep into this, what mystical? Whether you are completely without the faith and you don't believe in existence of this secret particle? You need the magic? No? So I will give the secret away for you: everyone needs it. There is no man in the world which wouldn't like to feel in life at least a bit magically, exceptionally as never before. There is no person which wouldn't like to experience something unusual, breathtaking, worth to remember and exciting till death. There are people which believe in horoscopes, dream books, predictions, in the belief that it will enchant them and something incredible will happen, that rituals have this special meaning. But the truth is that in self everyone has a magic. It's everything what we believe, what nobody else has. Our thoughts and feelings have a power, not witchcraft, elixirs and spells. Real magic all we have in ourselves, it is what is hidden in the mind. It's what pulses in heart, as blood in our veins.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Pamiętam ten dzień, ten moment, jakby to było wczoraj. Pamiętam, jak pewnego razu ktoś zadał mi pytanie, niepozorne, niewiele znaczące pytanie: "Jak myślisz, jakie to uczucie być popularnym?". W głowie utkwiła mi także doskonale moja odpowiedź: "Rozpoznawalność i mnóstwo hejtu, nic ciekawego ani przyjemnego. Nigdy nie chciałabym przez to przechodzić." To było pięć lat temu. Od tej zwykłej, zwyczajnej rozmowy minęło już pięć lat. Pięć długich lat, w których wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Byłam wtedy szarą, nieśmiałą i strachliwą trzynastolatką, która nigdy nie pomyślałaby, że za kilka kolejnych lat stanie się coś, co znacząco zmieni i wpłynie na jej życie. W tamtej chwili ani na sekundę nie przyszłoby mi na myśl, że to "coś" w jakimś stopniu może mnie dotknąć. Zdecydowanie za nic w świecie nie przypuściłabym, że jako osiemnastolatka będę rozpoznawana przez ludzi, których nie znam, poza granicami kraju, że obcy ludzie będą pisać do mnie setki wiadomości, prosić o zdjęcia, a już na pewno nie wpadłoby mi do głowy, że stanę się czyjąś idolką. Nie wspomnę też o tym, że gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że w tym wieku od dwóch lat będę prowadzić całkiem poczytnego, wielomilionowego bloga - wyśmiałabym go.

Popularność. Czy osobiście czuję się popularna? Nie. Mimo tego, że niektóre sprawy mogą za takim stanem rzeczy przemawiać i według niektórych dość mocno przemawiają, ja się wcale za osobę jakoś szczególnie popularną nie uważam. Dlaczego? Skromność? Niska samoocena? Fałsz? Raczej nie. Po prostu nie lubię się wywyższać i nie jest mi to do niczego potrzebne. Czy odczuwam jakieś skutki tego faktu? Tutaj niestety, ale owszem, oprócz tych dobrych stron pojawia się masa hejtu, wścibskich, zawistnych hien bez swojego życia, które siedzą jak takie sępy i szukają coraz to "lepszych" technik, by zepsuć moje dobre samopoczucie i jak najbardziej zdemotywować. Nie udaje im się, a jednak ciągle zadają sobie ten bezsensowny trud.
Kilka lat temu, pogrążona w głębokiej nieświadomości mówiłam, że nigdy nie chciałabym przez coś takiego przechodzić, że nigdy nie chciałabym stać się rozpoznawalna. Ale jednak, stało się. Czas zrobił swoje, koleje losu potoczyły się tak, a nie inaczej, jest jak jest.
Czy żałuję? Nie. Ani trochę. Nawet w najmniejszym stopniu nie żałuję założenia tego bloga, nie żałuję, że zaczęłam pisać, prowadzić własną stronę i dzielić się ze światem cząstką siebie. Czas mija, lata upłynęły, nie zajmuję się i nie mam zamiaru zajmować się zastanawianiem "Co by było, gdyby...?". Gdybanie nie jest dla mnie i nic mi nie da. Jestem jaka jestem, robię co robię i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu rozpoczęcia mojej działalności nie żałuję.


ENG

I remember this day, this moment, like it was yesterday. I remember, when one day somebody asked me the question, inconspicuous, little meaning question: "What you think, what kind of feeling it is to be popular?". My answer also stucked in mind very well: "The recognizability and a lot of hate, nothing interesting or pleasant. I would like to never have such a situation in my life."
It was five years ago. From this everyday, normal talk five years passed. Five long years, when everything changed against one hundred eighty degrees. I was an ordinary, shy and timid thirteen-year-old girl which would never think that in a few following years something will happen, what considerably will change and will influence for her life. In that moment it wouldn't come to my mind even for a second, that this "something" somehow can affect me. Definitely for nothing in the world I would suppose that as the eighteen-year-old girl I will be recognised by people which I don't know, abroad, that strange persons will write hundreds of the messages to me, that will ask for photos, and definitely wouldn't come to my mind, that I will become someone's idol. I won't mention also, that if that time somebody told me that in this age I'll be writing the quite widely-read, multimillion blog for two years - I would ridicule him.
Popularity. Whether personally I feel popular? Not. In spite of the fact that some matters can evidence for such a fact and in some people's eyes quite clearly prove, I don't see myself as the person somehow specially popular at all. Why? Modesty? Low self-assessment? Falsehood? Rather not. I just don't like to swagger, I don't care and don't need it. Do I feel any effects of this fact? On this field unfortunately, but yes, apart from these advantages mass of hate appears, of nosey, envious hyaenas without own life which are sitting like such vultures and looking for newer and newer "better" technics in order to destroy my feeling of well-being and as the most demotivate. They don't get it, but after all still are doing themselves this pointless effort.
Some years ago, submerged in the deep unawareness I said that I would never like to have in my life something like that, that I would never like to become recognizable. But well, happened. The time did its own, the ups and downs of life came this way, and that's it, is how it is.
Do I regret? No. Not even a bit. Even in the least I don't regret of establishing this blog, I don't regret that I started writing, having my own website and sharing the part of myself with world. The time is passing, years passed, I don't and I don't intend to entertain with thinking "What would be, if...?". Speculating isn't for me and it won't do anything good for my life. I am how I am, I do what I do and in none, even in one percent I don't regret that I started my activity.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Czasem jest ciężko. Czasem jest cholernie ciężko. Ale halo. Nikt przecież nigdy nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt nie złożył takiej obietnicy. Życie to nie wata cukrowa, ale ciągła walka o byt , szczęście i przetrwanie. Raz wzloty, raz upadki. Taka kolej rzeczy, istna trampolina, kolejka górska. Ale choćby i znaleźć się w środku największego magla, trzeba mieć w sobie to coś, nie poddawać się, przypomnieć sobie te najpiękniejsze chwile w życiu i walczyć ile sił, by było ich jak najwięcej. Na to, co się dzieje wokół mają wpływ również inni ludzie, którzy niejednokrotnie są toksyczni, bo takich też niestety wiele razy nie da się uniknąć. Pojawiają się tacy, którzy chcą namieszać, którzy sieją zamęt, złą atmosferę, ale nigdy nie wolno pozwolić, żeby takie postacie wpłynęły na nas, na naszą osobowość, plany, poczucie własnej wartości, zwłaszcza poczucie własnej wartości! A to jest sztuką najważniejszą, najtrudniejszą i nie lada wyzwaniem. Życia nie da się przewidzieć, nigdy nie jest do końca pewne i wiadome co się wydarzy. Ale jeśli dzieje się coś złego, jeden wielki młyn, którego nie da się w żaden sposób zrozumieć, zawsze trzeba się trzymać, wierzyć w siebie, pamiętać o tym, co najpiękniejsze, dążyć do lepszego i być ponad wszystko. Nigdy nie warto dać się sprowokować, stracić sił, a przede wszystkim nie wolno zwątpić w siebie i w lepszą przyszłość. Bo przyszłość i wiara w siebie, to dwie największe inwestycje. Wystarczy się uśmiechnąć, przypomnieć sobie o tym, na czym i na kim najbardziej zależy, a już świat wygląda lepiej.


ENG

Sometimes it's difficult. Sometimes really difficult But hey. After all nobody never said it will be easy. Nobody made such promise. A life isn't sugar cotton, but the constant fight for survival, happiness and surviving. One time ascents, one time falls. Such course of things, absolute springboard, roller coaster. But even and to be in a centre of the biggest mess, it's necessary to have in oneself this something, not to give up, to remember these happiest moments in the life and to fight with all strength to make them as often as possible and as more as possible. There are also other people affecting what happens around, which many times are toxic, because unfortunately a lot it's also impossible to avoid. Appear so which want to mess up, which are causing havoc, bad atmosphere, but one is forbidden - to let such characters influence to us, to our personality, plans, self-esteem, especially a self-esteem! And it is the most important, most difficult ability and quite a challenge. It's impossible to predict the life, is never fully certain and known what will happen. But if something bad happens, one large mill which isn't possible in any way to understand, it's always necessary to stay strong, to believe in self, to remember about it, what most beautiful, to aspire to the better and to be above all else. It's never worthwhile letting to be provoked, to lose power, but first of all it's forbidden to doubt in self and in the better future. Because the future and the self-confidence, these are two huge investments. There's just smile needed, to remind about what and whom you care the most, and world already looks better.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Napotyka na swojej drodze wiele przeszkód. Niejednokrotnie jest wystawiana na ogromne i nieziemsko trudne próby. Znosi spiski i intrygi innych. Ale prawdziwa, czysta i ta jedyna - przetrwa wszystko. Przypadek? Przeznaczenie? Jak kto woli. Nazewnictwo dowolne. Jak dla mnie - przypadki nie istnieją. A przynajmniej już dawno istnieć przestały. Przeznaczenie... Też dobre - nie wierzyłam w nie. Chemia? Być może. Siła wyższa? Dobry żart. Więc... Co?
Coś niezwykłego. Nadzwyczajnego. Magia. Nieskończoność jednej chwili i wieczności. Miłość.
Od kiedy pamiętam, nie wierzyłam w przeznaczenie. Od kiedy istnieję, byłam sceptyczna. Słowem - człowiek małej wiary. Aż w końcu stop. Coś się zmieniło. Uwierzyłam. Co więcej, przekonałam się na własnej skórze. W pewnym momencie los pokazał mi, że nie ma granic miejsca, czasu, przestrzeni, a już tym bardziej uczuć. Limity nie istnieją. Ale magia przeznaczenia - jak najbardziej.
Jednak największym skarbem, cudem i siłą jest prawdziwa miłość dwojga ludzi, którzy wierzą i czują, że są dla siebie wszyskim, a to co ich połączyło jest czymś niezwykłym, niezniszczalnym i niepowtarzalnym.

ENG

It comes across a lot of obstacles on its way. Many times it's being exposed to huge and supernaturally difficult attempts. It forbears conspiracies and intrigues of others. But true, pure and this only one - will survive everything. Accident? Destiny? As you like. Any names. As for me - accidents don't exist. And at least already a long time ago stopped to exist. Destiny... Also good - I didn't believe in this. Chemistry? Maybe. Act of God? Good joke. So... What?
Something unusual. Awesome. Magic. The infinity of one moment and of eternity. Love.
Since when I remember, I didn't believe in destiny. Since when I exist, I was sceptical. With word - man of small faith. And finally stop. Something changed. I believed. What's more, I personally find it out. At some point the fate showed me, that there are no limits of place, time, space, and already and all the more - of feelings. Limits don't exist. But magic of the destiny - of course.
However the biggest treasure, miracle and power is a true love of two people which believe and feel that they are everything for each other, and what connected them is something unusual, imperishable, amazing and unique.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Dla jednych głupi napis, zlepka wyrazów, bezsensowna myśl, jednak dla innych to jedno bądź kilka słów, które dają codzienną dawkę siły, codziennie motywują do działania i przypominają, że jestem kimś. Mogę coś. Mogę wiele. Mogę działać. Mogę spełniać marzenia i łapać łapać szczęście. Mogę i jestem. Jestem i mogę. Ktoś może nie wierzyć, że taka układanka słów może coś znaczyć, może coś dawać, ale taka mała drobnostka naprawdę dużo potrafi. Sama mam swoje osobiste motto, które jest dla mnie światłem w tunelu, kiedy wpadam w dołek, kiedy tracę wiarę, kiedy moja siła do działania zaczyna się sypać w proch. Zwykły, jeden, mały, prosty wyraz, który dla osoby z boku jest pusty i bezwartościowy - dla mnie jest iskierką i potęgą o ogromnym znaczeniu. Niby nic, a daje tak wiele, jak nikt by się nie spodziewał. Jedno słowo, które w mrocznych momentach przypomina mi kim jestem i jaka tak naprawdę jestem. Przypomina mi o mnie. Jest mną. Z tym jednym hasłem idę przez życie już od kilku długich lat i dobrze mi z tym. Motto to coś, co daje wielką siłę i mnóstwo korzyści, a co najważniejsze - pomaga być sobą. Zbudowało mnie, uświęciło moje wartości, moje cele, wielokrotnie uchroniło przed powrotem dawnej wersji mnie, a wpłynęło na rozwój świadomości obecnej. Polecam każdemu, naprawdę. Taka mała iskierka, a świeci tak jasno.


ENG

For one stupid inscription, connection of words, nonsensical thoughts, however for other it can be one or few words which give the everyday dose of power, motivate for action and remind that I am someone. I can something. I can a lot. I can act. I can fulfil the dream and catch happiness. I can and I am. I am and I can. Somebody can not believe that such a jigsaw of words can mean something, can give something, but such a small mere trifle really is able much. Myself I have my personal motto which is the light at the end of the tunnel for me, when I'm falling down, when I'm losing the faith, when my power for action is starting spilling into dust. Normal, one, small, straight word which for the strangers is empty and worthless - for me is a spark and a power with the great importance. Like nothing, but gives so a lot, like no one else could expect. One word which in dark moments reminds me who I am and how I really am. It's reminding me about me. It is me. With this one slogan I'm going through life already for a few long years and I feel well with it. Motto is something what gives great power and a lot of benefits, and most importantly - helps to be myself. It uplifted me, justified my values, my means, repeatedly it saved me from the comeback of the older, previous version of me , and affected the progress of the current awareness. I recommend for everyone, really. Such a small spark, and is shining so brightly.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Facebook. Jeden z najpopularniejszych, o ile nie najpopularniejszy portal społecznościowy na świecie. Większość ludzi go uwielbia. Ludzie w różnym wieku kochają tę wirtualną nicość na tyle, że niejednokrotnie wskoczyliby za nią w ogień, a za lajki i komentarze nierzadko obcych osób - daliby się pokroić żywcem. To jakaś paranoja. Paranoja, która ciągle się szerzy i nabiera coraz większego rozmachu. Młodsi i starsi, kobiety i mężczyźni, na fb i tego typu społecznościówki wylewają całe swoje życie. Podają nieraz wszystkie swoje dane, ważne miejsca, adresy, daty, nie oszczędzając również wystawiania na widok publiczny pikantnych szczegółów, których na zdrowy rozum świat nigdy nie powinien ujrzeć. Bo taki mamy klimat. Wszystko musi być sztuczne, wystawne i na pokaz. Wszystko tylko po to, żeby "znajomi" widzieli. Co z tego, że zrezygnuję z prywatności i zamiast zająć się czymś bardziej życiowym będę spędzać codziennie godziny w sieci, żeby dobrowolnie lub po trupach zdobyć jak najwięcej like i comments. Przecież halo, ludzie, patrzcie wszyscy, lajki pokażą wam jakim super jestem człowiekiem, bo nic innego się nie liczy, liczba serduszek pod moim zdjęciem jest wyznacznikiem mojej wartości i koniec kropka! Cóż, szkoda słów na dalszy komentarz takiej postawy i zachowania. Niestety, tak płytkie myślenie przestało mieć już ograniczenie wiekowe. Masowa mentalność jak lawina toczy się w dół. Zastanawiam się tylko, czy tacy ludzie mają świadomość tego, że lajkami i komentarzami na portalach społecznościowych raczej rodziny nie wykarmią, przyszłości nie zbudują, a mądrość też do głowy im nie wpadnie. Patrząc na to wszystko z boku, wiele razy miałam wrażenie, że coś ze mną nie tak, bo uwaga uwaga! Nie dbam o lajki, nie łaszę się na komentarze, na moim facebookowym profilu mam mniej niż stu znajomych, których regularnie aktualizuję i usuwam, by nie mieć zbędnego spamu, a zdjęcia, jeśli w ogóle się pojawiają, to okazyjnie, raz może dwa razy w roku. To samo tyczy się wszystkich innych social mediów z blogiem włącznie. Nawet tu na światło dziennie wypływa 1/10 komentarzy, bo jak widać tak bardzo różnię się od większości populacji, że cenię sobie porządek i to, co cenne, a nie bezwartościowy ładunek spamu.


ENG

Facebook. One of the most popular, if not the most popular social media in the world. The generality of people adores it. Various people love this virtual nothingness enough that many times would do everything for this and for likes and comments, frequently of stranger persons - would let cut themselves up alive. It's some paranoia. Paranoia which still is spreading and is gaining the more and more big dash. Younger and older, women and men, on fb and this kind of social media are pouring out entire their life. They're giving all their data, important places, addresses, dates, often not sparing also bringing spicy details into the limelight, which looking at it logically world never should see. Because so we have a climate. Everything must be artificial, pompous and for effect. Everything only up to it, if only "friends" could see. So what that I will resign the privacy and instead of dealing with something more practical I'll spend hours online every day to voluntarily or playing hardball get as most as possible likes and comments. After all - hello, people, look everyone, likes will show you what a super man I am, because nothing else is important, the number of hearts under my photo is an indicator of my value and basta! Well, I don't have words for the further comment of such an attitude and behaviours. Unfortunately, this way the shallow thinking stopped having an age limits already. Mass mentality like the avalanche is rolling into the bottom. I'm only wondering, whether such people are aware of this, that with likes and with comments in social media rather won't feed their families, won't build the future, and the wisdom also won't fall into their mind. Looking on that's all from the side, a lot of times I had impression, that something with me is not so, because attention attention! I don't care about likes, I'm not fawning to comments, on my Facebook profile I have less than one hundred friends which I'm regularly updating and removing, in order not to have an unnecessary spam, but photos, if appear at all, then occasionally, once maybe twice a year. The same concerns every other social media with the blog including. Even here I decide to publish 1/10 of written comments, because as can be seen I differ from the majority of the population so much, that I value neatness, what valuable, rather than worthless load of the spam.


Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Żyję. Oddycham. Czuję. Jestem. Tu i teraz. Krótko i na temat. Jednak rzeczywistości nie da się oszukać, upływającego czasu nie da się zatrzymać, a teraźniejszość nie będzie trwać wiecznie. Kiedy tylko nastaje chwila spokoju, pojawia się mnóstwo pytań i obaw. Kim będę za rok, pięć, dziesięć, pięćdziesiąt lat? Czym będę się zajmować? Czy nadal będę mieć te same pasje, czy nadal będę kochać te same rzeczy? Czy wciąż będę pisać, prowadzić bloga? Czy spędzę całe życie z tą samą drugą połówką? Czy osoba, która kocha mnie teraz za X lat nadal będzie mnie kochać? Czy będę mieć dzieci, wezmę ślub? W jakim zawodzie będę pracować? Jak będę wyglądać, czy będę zdrowa, jakie będzie moje samopoczucie? Czy zmienię miejsce zamieszkania? Czy będę szczęśliwa? Czy spełnię swoje marzenia? Czy dam komuś szczęście? Jak będzie wyglądało moje życie? Czy wszystko będzie dobrze? Co uda mi się zobaczyć, jakie kraje zwiedzić? Jakie nowe doświadczenia mnie spotkają? Jak to wszystko będzie? Jak bardzo się zmienię ja i osoby, które kocham? Czy będzie trudno? Co uda mi się osiągnąć? Czy sobie poradzę? I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. W głowie kotłują się setki, tysiące, miliony, jeśli nawet nie miliardy pytań i myśli na temat przyszłości, która jest nieunikniona, która prędzej czy później nadejdzie i dosięgnie każdego. Funkcjonując w życiu codziennym nie zawsze jest czas, by zrobić sobie rachunek sumienia i na spokojnie pomyśleć i oswoić się z tym, co zbliża się wielkimi krokami i przed czym nikt nie jest w stanie uciec. Wszyscy jesteśmy świadomi, że z czasem wszystko, włącznie z nami się zmieni, ale nie wszyscy dopuszczamy do siebie taki bieg wydarzeń. Ja także czasem boję się pomyśleć co to będzie, co stanie się ze mną i z moim życiem wraz z upływem czasu, w bliższej i dalszej przyszłości, jak bardzo się odmienię, jednak cóż, z natury jestem typem osoby, które dużo myśli. Myśli nie tylko o tym, co tu i teraz, ale także o tym, co dopiero się wydarzy, co dopiero nadejdzie. Planuję, wyznaczam cele, marzę, snuję wyobrażenia, chociaż wiem, że planowanie nieraz jest przyczyną późniejszych rozczarowań i rozterek, i lepiej nie robić dalekosiężnych planów, ja i tak to robię, cała ja, taka już jestem. Mimo, że nieco obawiam się nadejścia nowego, przyszłości, staram się podchodzić do tego tematu z lekkim dystansem, by nie oszaleć, jednak tak czy inaczej żyję wielką nadzieją, że czas przyniesie mi coś dobrego, niesamowite nowe doświadczenia, pozwoli mi się rozwinąć i osiągnąć sukcesy zarówno w sferze osobistej, w sprawach miłosnych i rodzinnych, jak i w kwestiach pracy i finansów, oraz zrealizować swoje pasje, cele i marzenia, zdobywając to, co najlepsze, otaczając się wspaniałymi i kochanymi osobami.


ENG

I live. I breathe. I feel. I am. Now and here. Short and to the point. However it's impossible to cheat the reality, it won't be possible to stop the passing time, and the present time won't last forever. When only a moment of calm is coming, a lot of questions and anxieties appears. Who will I be in a year, five, ten, fifty years? What will I be dealing with? Whether still I will have the same passions, or still I will love the same things? Whether still I will be writing, creating the blog? Will I spend entire life with the same second half? Whether person which loves me now after X years still will love me? Whether I will have children, will I get married? What profession will I be working in? How will I look like, whether I'll be healthy, what my frame of mind will be? Will I change the place of living? Will I be happy? Will I make  my dreams come true? Will I give happiness to somebody? How will my life look like? Will everything be well? What I will get to see, what countries to travel? What new experiences will meet me? How this all will be? How very much will I and persons which I love change? Will it be with difficulty? What will I manage to reach? Will I rub along? And I could this way recite ad infinitum. In the mind there are hundreds, thousands, million, if not even billions of questions and thoughts about the future which is inevitable, which sooner or later will come and will affect everyone. Functioning in the everyday life, there's not always a time to do the self - examination, to calmly think and to accustom with what is coming fast and from what nobody is able to escape. We are all aware, that with time everything, will change and us too, but not everyone accepts such a course of accidents. Sometimes I am also afraid to think what it will be, what will happen with me and with my life with time, in closer and farer future, how very much I will change, however well, I am a type of the person which thinks a lot. Think not only about it, what now and here, but also about this, what will happen, what will come. I'm planning, fixing purposes, I am dreaming, creating ideas, although I know that planning often is causing more following disappointments and dithers, and better not to do long-range plans, I still do this, all me, this is just how I am. Even though I am a little bit afraid of coming news, future, I am trying to approach this subject with a little distance, just not to go crazy, however anyway I live with huge hope that the time will bring something good to me, remarkable new experiences, will let me progress and achieve success both, in the personal sphere, in love and family matters, and in cases of work and finances, and fulfil my passions, the purposes and dreams, getting it, what best, surrounding myself with wonderful and beloved people.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Kiedyś miałam swój początek. Jak każdy. Moje życie zaczęło się tak samo jak każdego innego, a jednak inaczej. Jestem takim samym człowiekiem jak każdy, a jednak kimś innym, wyjątkowym i niepowtarzalnym. Wszystko zaczęło się od jednego, małego punktu. Poczęcie, narodziny, pierwsze uderzenia serca, pierwsze oddechy, pierwsze spojrzenie na świat, pierwsze kroki, pierwsze spotkania z ludźmi, pierwsze słowa. Od tego rozpoczęła się moja oś czasu, tak wszystko się zaczęło. Taki kawał czasu, tyle lat, a we wspomnieniach jakby kilkuminutowy film. Jednak przeszłość nie odchodzi. W pamięci pozostało wszystko, każdy moment, każdy szczegół mnie na wszystkich etapach mojego dotychczasowego życia. W ostatnich dniach wiele do mniej wróciło, zaczęłam wracać w myślach do czasu, który upłynął, do tych momentów, chwil, kiedy byłam szczęśliwa od początku mojego istnienia. Teraz, z perspektywy minionych lat widzę, jak z miesiąca na miesiąc, z roku na rok coraz bardziej się zmieniałam. Jaka milowa przepaść powstała między mną chociażby dwa lata temu, a mną obecnie, nie wspominając już oczywiście o okresach wcześniejszych. Zaszło we mnie tak wiele metamorfoz, jakbym miała co najmniej pięćdziesiąt twarzy. To coś niesamowitego, jak daleki jest mój charakter teraz od dawnej mnie. Tak dużo zmian zarówno w postrzeganiu świata moimi oczami, jak i mojej osoby w oczach świata. To jak rozstrzał między Ziemią a Słońcem. Odmiana nie do poznania. Bywają chwile, kiedy przeszłość powraca, przypomina się wszystko co było, co minęło, taka piękna nostalgia za czymś, co już nigdy nie wróci. To potrafi człowieka naprawdę mocno dotknąć. Czasem nawet łza zaczyna się w oku kręcić widząc jak wiele odeszło i jak wiele nadeszło, czego będąc wersją siebie z przeszłości nigdy bym się nie spodziewała, że coś takiego może mnie spotkać, że do czegoś takiego mogę w życiu dojść, że mogę kimś takim jak jestem teraz się stać. Zachodzące zmiany i przemiany są czymś pięknym i przerażającym, ale przy tym zjawiskiem pięknym i tajemniczym, a co najważniejsze nieuniknionym, dlatego nie warto się ich bać, a z radością czekać na to, co się pojawi i z ciepłem w sercu wspominać dawne dzieje, które sprawiały, że byłam szczęśliwa i że teraz jestem tym, kim jestem.  Przeszłość to nieoceniony skarbiec bezcennych doświadczeń, które są darem dla przyszłości. Dla przyszłości, która jest cudem i tajemnicą.


Eng

At one time I had my beginning. As everyone. My life began the same like of everyone other, however differently. I am the same man as everyone, but somebody other, exceptional and unique. Everything began from one, small point. Conception, birth, the first heartbeats, the first breaths, the first look at world, the first steps, first meetings with people, the first words. From this my timeline started, this way everything began. Such long time, so many years, and in memories like a few minutes film. However the past isn't gone. Everything remained in the memory, every moment, every detail of me on all stages of my life. On last days a lot of this came back to me, I started coming back in thoughts to what passed, up to those moments, moments, when I was happy from the beginning of my being. Now, from a perspective of the past years I can see, how month by month, from the year for the year more and more I changed. What mile space arose between me even two years ago, and me at present, not mentioning earlier times of course. So many metamorphoses occurred in me, as if I had at least fifty faces. It is something incredible, how my character is distant now than of former me. So much of changes both in perceiving of world with my eyes, as well as of my person in eyes of world. It's like space between the Earth and the Sun. Difference not to the recognition. Are moments, when the past is returning, everything what was, is remembered what passed, so beautiful nostalgia for something what will never again be back. It is able to really strongly affect the man. Sometimes even tears coming to eyes seeing how a lot walked away and how a lot came, of what being a version of myself from the past I would never expect that something like that can meet me, that I can reach something like that in my life, that I can become somebody who I am now. Coming changes and transformations are something beautiful and terrifying in one, but in addition excellent and secret phenomenon, and most importantly inevitable, therefore it isn't worthwhile being afraid of them, and with joy waiting for what will appear and with the warmth in heart recalling the past times which caused, that I was happy and now I am whom I am. A past is an invaluable treasure trove of priceless experience which is a gift for the future. For the future which is a miracle and a mystery.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Każdy ma jakieś marzenia. Czasem zwykłe, małe, przyziemne, takie codzienne, a czasem na pierwszy rzut oka niemożliwe do zrealizowania, odrealnione, niezwykłe, wielkie, rodem z bajki. Jednak łączy je jedno - wszystkie są niepowtarzalne, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. I o wszystkie warto walczyć, bez względu na to, co mówią ludzie, życie jest tylko jedno i trzeba z niego czerpać pełnymi garściami. Wszystko zależy od nas samych, czy je zdobędziemy, czy osiągniemy czego chcemy, czy też nie.
Ja sama także mam marzenia, mam wiele marzeń, w tym takich, które dla osób postronnych mogą i wydają się być niemożliwe do zrealizowania. Ale mimo wszystko, nie poddałam się, nie poddaję i nie mam zamiaru poddać. Wręcz przeciwnie, zamierzam uparcie dążyć do celu tak długo, aż wszystkie, nawet te najbardziej odległe, albo przynajmniej większość moich marzeń, planów zostanie zrealizowana i stanie się rzeczywistością. I powiem szczerze, że jakoś nieszczególnie w tej kwestii interesuje mnie zdanie innych. Inni nie będą za mnie szczęśliwi, jeśli mi się uda, ani zawiedzeni, rozczarowani z poczuciem pustki, jeśli się poddam i zrezygnuję z czegoś, czego od dawna lub nawet od zawsze sobie życzyłam. Wiem, jestem świadoma tego, że to, czy sprawy o których marzę dojdą do skutku i się urzeczywistnią, czy spełzną na niczym i pozostawią mnie z wypaleniem i goryczą, zależy tylko ode mnie, od sposobu w jaki działam, w jaki będę działać, jakie obiorę tory i w jaki sposób pokieruję swoim własnym życiem, a może przy okazji uda mi się uszczęśliwić też kogoś, kogo kocham i na kim mi zależy, osiagając to, na czym mi zależy i stając się spełnioną, silną kobietą, spełnionym i najszczęśliwszym człowiekiem. Powoli, małymi krokami od fundamentalnych podstaw aż do szczytu, z każdego szczebla czerpiąc inspirację i radość. Każde małe marzenie do powód do dumy i zadowolenia, który buduje kolejne marzenia, o które będę walczyć do upadłego, nie pozwalając zbić się z tropu i wyprowadzić w pole nikomu ani niczemu.


ENG

Everyone has some dreams. Sometimes ordinary, small, down-to-earth, so everyday, and sometimes at first glance unfeasible, unreal, unusual, large, magical like fairy tale. However one connects them - all are awesome, special and unique. And about all it's worthwhile fighting, irrespective of what people say, life is only one and it's necessary to make use of it as much as it is possible. Everything depends on us, whether we will get them, whether we will achieve what we want, or not.
I have dreams too, I have a lot of dreams, also so which for other people can and seem unfeasible. But despite everything, I didn't give up, I don't surrender and I don't intend to surrender. Just the opposite, I'm going stubbornly to aspire at the aim so long, as far as all, even the ones most distant, or at least a majority of my dreams, of plans will be carried out and will become reality. And I will frankly say somehow not very much in this case I care about other people's opinion. They won't be happy instead me, if I get it, neither disappointed, disappointed with feeling the emptiness, if I give up and I will resign something, of what for years or even always I have wished. I know, I'm aware of the fact that this if matters of which I am dreaming will take place and will come true, or whether will come to nothing and will leave me burnt down and with the bitterness, depends only from me, from the way how I am acting, how I will be acting, what ways I will pick and in what way I will lead my own life, and maybe by the way I will get by to make happy also somebody whom I love and whom I care, achieving what I care about and becoming a fulfilled, strong woman, fulfilled and happiest human. Slowly, with small steps from fundamental bases all the way to the top, from every stage deriving inspiration and joy. Every small dream is a reason to pride and pleasure which is building new dreams, which I will fight till the end, not letting nobody or nothing break me from my way and lead to nothing.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

W życiu sytuacje bywają różne. Nie zawsze jest kolorowo. Czasem bywa, że ktoś zrobi nam coś, co ogromnie nas zrani, co wyrządzi wielką krzywdę na duszy, na psychice. Coś, co pozostawi trwałe ślady, które są bardzo trudne do wyleczenia przez upływający czas, a zdarza się i tak, że nawet czas nie jest w stanie zabliźnić powstałych wskutek czyjejś działalności ran. Sprawy rozwijają się w różnych kierunkach, niekiedy winowajca zamilknie i odejdzie w cień bez słowa, innym razem w ogóle nie przejmie się tym, co spowodował i nadal kontynuuje swoje podłe zachowanie, w innym przypadku zaś postanowi, szczerze bądź nie - przeprosić osobę, której wyrządził szkodę, sprawił przykrość, skrzywdził i zdecyduje się poprosić o przebaczenie. Jednak wybaczyć komuś coś, co wielokrotnie doprowadziło do łez, wcale nie jest czymś łatwym, bywa, że jest to zbyt trudne, rana jest zbyt głęboka i przeprosiny nie zostają przyjęte, albo dla spokoju nastaje zgoda, jednakże mimo najszczerszych chęci skrzywdzonego człowieka do dania drugiej szansy, nie jest on w stanie z dnia na dzień ot tak, po prostu wybaczyć i przejść nad sprawą do porządku dziennego, zapominając o wszystkim i zaczynając wszystko od nowa, do tego pozostając z kimś takim w kontakcie i dobrych relacjach. Wszystkiego co zostało zburzone i siłą zniszczone nie da się odbudować w kilka chwil czy jeden dzień. Na to potrzeba czasu, dużo czasu i oczekiwania na odpowiedni, przełomowy moment, kiedy ta dziura się zagoi i w sercu pojawi się miejsce na szansę ewentualnego odnowienia relacji z osobą, po której pozostał głęboki uraz. O ile w ogóle taki moment gotowości nadejdzie. Ludzkie uczucia to nie machnięcie czarodziejską różdżką, a stare, tradycyjne powiedzenie "serce nie sługa" tyczy się nie tylko miłości i wyboru drugiej połówki, lecz także i zdolności przebaczenia danemu człowiekowi. Czasem lepiej jest przystanąć na symboliczną zgodę, jednak nie zmuszać się do niczego, na co mimo dobrej woli nie pozwala serce i rozejść się każde w inną, swoją stronę, nie przymuszając się na siłę do odbudowania czegoś, czego już tak naprawdę nie ma, co już dawno się skończyło, kłócąc się w głębi z sobą samym, że robi się coś, czego tak naprawdę się nie czuje. Niezależnie od tego, co takie dwie lub więcej osób łączyło, czy było to coś neutralnego, współpraca, koleżeństwo, przyjaźń, czy nawet coś tak delikatnego i silnego jednocześnie jak związek miłosny. Najważniejsze, to postępować w zgodzie z własnymi uczuciami, a chyba nie ma nic gorszego, niż robienie dobrej miny do złej gry i sztuczne udawanie, że jest dobrze, kiedy nie jest, męcząc się przy tym niemiłosiernie. Każdy ma swoje życie i niech nim żyje, dbając o własny spokój ducha, bez odgrywania roli w teatrze maskowym.


ENG

There are different situations in life. It's not always colourfully. Sometimes happens, that somebody do something what tremendously hurts us, what causes huge harm on the our soul, on the psyche. Something what leaves permanent signs which are very difficult to heal by the passing time, and it happens also in such a way that even the time isn't able to heal incurred as a result of someone's activity wounds. Cases are going in various directions, sometimes the culprit will go quiet and will walk away into the shadow without the word, some other time generally speaking won't care what he or she caused and still will continue his or her awful behaviour, otherwise will decide, frankly or not - to apologize the person which he caused damage, hurt, hurt and will decide to ask for forgiveness. However to forgive somebody something what a lot of times led to tears, isn't something easy at all, happens, that it's too difficult, the wound is too deep and the apology isn't being accepted, or for the peace the consensus coming true, however despite of best intentions of the hurt man for giving the second chance, he isn't able day by day for no particular reason, to simply forgive and to wave the case aside, forgetting about everything and starting everything anew, in addition staying with somebody like that in touch and have good relations. It's not possible to rebuild everything what was destroyed and by force demolished in a few moments or one day. There is time needed, a lot of time and waiting for the right, crucial moment, when this hole in heart will heal up and give place the chance of possibility of refreshing relation with the person, after which the deep injury remained. Provided that generally speaking such a moment of the readiness will come. Human feelings aren't a waving of a magic wand, but the old, traditional saying "heart decides on its own" concerns not only a love and choice of the second half, but
also the ability to forgive of concrete human. Sometimes it's better to agree for the symbolic peace, however not to force anything to oneself what in spite of the goodwill the heart doesn't let and to go separate ways both in the other, own direction, not forcing oneself by force to rebuild something what already doesn't exist actually, what a long time ago was already finished off, quarrelling deep inside with oneself that something is going on, what actually you don't feel. Irrespective of it, what connected those two or more persons, whether it was something neutral, the cooperation, the friendship, or even something so delicate and strong simultaneously as the relationship. Most important is to act in harmony with own feelings, and there's rather nothing worse than putting a brave face on it and fake pretending, that it's alright, when isn't, tiring in addition mercilessly. Everyone has own life and let's live it, caring for the own peace of mind, without playing a role at the theater of masks.

Share
Tweet
Pin
Share
No comments
PL

Jest piękny, rześki i słoneczny poranek, albo wręcz przeciwnie szary, zimny i deszczowy wieczór. Budzisz się w pełni energii, lub wiercisz się w łóżku przed snem. I wtedy boom - przychodzi ci do głowy genialny pomysł. Masz plan, dobry, ale wciąż niepewny i misterny. Chcesz założyć bloga. Mieć swój kącik w sieci, tworzyć, dzielić się ze światem cząstką siebie. Niezależnie czy było to natchnienie jednej sekundy, czy scenariusz snuty w głowie od miesięcy bądź nawet lat, chcesz to zrobić, czujesz w kościach potrzebę dania z siebie wszystkiego, zrobienia kroku w przód. Ale jednak. Boisz się. Nie masz pojęcia, czy się uda, czy coś z tego będzie, czy ludzie będą czytać, czy dorobisz się jedynie lawiny hejtu. Gryziesz się z tym uczuciem, lecz podejmujesz ryzyko, odważnie i jednocześnie nieśmiało rejestrujesz swoją stronę w internecie. Z wielkim podekscytowaniem w targających emocjach, siadasz do napisania pierwszego posta, stworzenia przyjemnej dla oka oprawy graficznej. Masz nadzieję, że komuś się spodoba i wywoła pozytywne reakcje. Pierwsze kroki, mały ruch, pierwsi hejterzy. Początki są bardzo trudne, ale nie poddajesz się, walczysz i próbujesz dalej, przecież to było twoje marzenie, które w końcu ma się urzeczywistnić. No i okay. Mijają pierwsze tygodnie, miesiące. Systematycznie pracujesz, projektujesz nowe wpisy, wprowadzasz zmiany, ulepszasz bloga najlepiej jak potrafisz. Zauważasz, spodziewanie lub nie, że licznik odwiedzin szybuje w górę. Jest radość, prawda? Ale spokojnie, to dopiero start. Prawdziwe przygody dopiero się zaczną, naprawdę. Odważyłeś się, zostałeś blogerem. I przygotuj się na to, że to mógł być świadomy lub nie - krok ku zakończeniu twojego dawnego, niewinnego życia w cieniu, kiedy to nikt cię nie znał, nie rozpoznawał, nie pisał maili etc. Tak tak. Nie wierzysz, co? Nie musisz, jednak taka jest prawda. Z pozoru mało znaczące, osobiste pisanie bloga może z czasem doprowadzić do faktu, że zaczniesz mieć (uwaga uwaga), nie bójmy się tego słowa - fanów. Nie każdy się tego spodziewa, nie każdy jest przygotowany na możliwość takiego rozwoju spraw, a ty jesteś? Nie oszukujmy się, bycie kimś rozpoznawalnym, kogo znają nieznane mu osoby, odbieranie miłych, motywujących wiadomości jest niesamowitym doświadczeniem, które potrafi poprawić humor nawet w bardzo złej sytuacji, ale co za tym idzie, w ekstremalnym tempie zlatuje się jak sępy do padliny masa hejterów i ich w większości przypadków, bezsensowego hejtu. Jesteś na to gotowy? Poradzisz sobie? Niestety, na to pytanie musisz już odpowiedzieć sobie sam. Sama po sobie wiem, że mimo pasji i przyjemności jest to ogromny ciężar i wysiłek. Najgorsze jest jednak to, że wraz ze wzrostem twojego sukcesu, ludzie mogą zacząć coraz bardziej interesować się tobą i twoim życiem, albo co gorsza kopiować zarówno ciebie, jak i twojego bloga, natomiast ze strony innych twórców (i nie tylko) możesz spodziewać się ostrej rywalizacji i chęci udowodnienia ci, że jesteś od nich gorszy, mimo tego, że to ty odnosisz coraz większy sukces, a nie oni. Jednak cóż, nie da się ukryć. Po mimo tego wszystkiego, ludzkiej zazdrości i chamstwa, gra jest warta świeczki i przez najbliższe lata za nic nie zrezygnuję z blogowania. Wolę pomęczyć się z niezbyt inteligentnymi hejterami, niż zrezygnować z czegoś, co kocham.
Więc jak drogi początkujący blogerze, podejmujesz się? 😉 


Swoją drogą dziękuję każdemu, kto pisał i pisze do mnie wiadomości, maile, kto mnie czyta, pyta, czy można się ze mną spotkać, swoimi opiniami motywuje do dalszego działania, chce wysyłać podarunki, interesuje się mną itp. Wielkie dzięki, jestem Wam za Wasze niezwykłe zaangażowanie i bezinteresowność nieziemsko wdzięczna. To zaszczyt mieć czytelników z kilkudziestu krajów świata, dla których nie jestem obojętna i którzy chcą mieć ze mną kontakt. Pozdrawiam serdecznie moi drodzy 🌸


ENG

There is a beautiful, brisk and sunny morning, or just the opposite grey, cold and rainy evening. You wake up full of energy, or you are wriggling in bed before the dream. And then boom - an ingenious idea is coming to your mind. You have a plan, good, but still uncertain and elaborate. You want to create the blog. To have own corner online, to create, to share the particle of yourself with world. Nevermind if it was an inspiration of one second, or the scenario spun in mind for months or even years, you want to do it, you feel in your bones the need of giving everything from yourself, of taking a step forward. But still. You are afraid. You don't have a clue, whether it will work, whether something good will be from this, whether people will read, whether you will achieve only avalanches of hate. You are eaiting your heart out with this feeling, but you take a risk, courageously and simultaneously shyly you are registering your website in the Internet. From huge excitement in tormenting emotions, you are sitting down to write the first post, to create the graphical cover nice to the eye. You hope that it will appeal to somebody and will get positive reactions. The first steps, the little views, first haters. Beginnings are very difficult, but you don't give up, you fight and you try farther, after all it was your dream to fulfil which finally was going to come true. And okay. The first weeks, months are passing. You are systematically working, you are designing new posts, you are implementing changes, you are improving the blog best how you can. You notice, expected or no, the score is gliding up. Joy, right? But calm down, it's just a start. Real adventures will begin soon, really. You dared, you became a blogger. And prepare to it, that it could be conscious or not - step to the end of your former, harmless life in the shadow, when nobody knew you, didn't recognize, didn't write e-mails etc. Yes yes. You don't believe, hm? You don't have to, but well, this is the truth. Seemingly little meaning and personal writing the blog with time can lead to the fact that you will start having (attention, attention) don't be afraid of this word - fans. Not everyone is expecting it, not everyone is prepared to the possibility of such matters, and you are? Don't be wrong, being somebody recognizable whom know the unknown for him persons, receiving nice messages and sometimes even gifts, is nice experience which are able to cheer up even in very bad situation, but what follows, as vultures to carrion mass of haters will come and in most of cases, their pointless hate. Are you ready for this? Will you get by? To this question you have to answer yourself. With myself I know that these are a huge effort, in spite of passion and pleasure. However it is worst, that along with the increase in your success, people can start being more and more interested in you and your life, or what is worse to copy of both, you, and your blog, however from the part of other authors (and not only) you can expect intense rivalry and desire to prove you, that you are worse than them, although you are getting more and more success, and they don't. However well, it's obvious. In spite of this everything, human jealousy and the loutishness, game is worth a lot, and for the nearest years I won't give blogging up. I prefer to toil with not very intelligent haters, than to resign something, what I love.
So what the dear novice blogger, do you undertake? 😉


By the way thank everyone who wrote and is writing messages to me, mails, who's reading my blog and other social media, asking, if it's possible to meet me, is motivating with opinions to the further action, wants to send gifts, is interested in me etc. Great thanks, I'm supernaturally grateful to you for your amazing commitment and the disinterestedness. It's honour to have readers from several dozens countries of world, for which I'm not indifferent and which want to be in touch with me. Best regards for all of you 🌸

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Najpiękniejsze uczucie na świecie. Z każdym dniem coraz silniejsze, łączy dwie osoby niewytłumaczalną magią. Miłość. Ja i On, On i Ja = MY. Kochamy się. To jest najważniejsze. I nikt ani nic nie może tego zmienić. Jesteśmy tylko dla siebie, jesteśmy całym swoim światem. Żadne słowa nie są w stanie opisać  siły, która nas łączy. M&Π = 💝

ENG

The most beautiful feeling in the world. With each passing day more and more strong,connecting two persons with inexplicable magic. Love. Me and He, He and Me = US. We love each other. It is most important. And nobody or nothing can change it. We are only for us, we are entire world for each other. No words are able to describe power which connects us. M&Π = 💝

Share
Tweet
Pin
Share
No comments

PL

Nadchodzą zmiany. Ogromne zmiany. Wkrótce nadejdzie wielki, najpiękniejszy i najważniejszy dzień mojego życia. Coś niesamowitego, aż trudno mi w to uwierzyć. Już niedługo wszystko się zmieni, nic nie będzie tak jak dawniej. Strach i radość w jednym. Ale najważniejsze jest to uczucie, wyjątkowe i idealne, jak nic innego. Niebo. Tak bardzo się cieszę. Już nie mogę się doczekać! 💝


ENG

Changes are coming. Intense changes. Soon a great, most beautiful and most important day of my life will come. Something incredible, it's really positively hard for me to believe it. In very soon time everything will change, nothing will be as before. Fear and joy in one. But this, amazing and perfect feeling is most important, like nothing else. Heaven. I'm so much pleased, so happy. I'm looking forward! 💝

Share
Tweet
Pin
Share
4 comments
PL

Tyle mówi się o hejtach, hejterach, coraz większej fali jadu, która zalewa zwłaszcza ludzi młodych, ambitnych i tych, którzy osiągnęli jakiś sukces, coś im się w życiu udało. Hejterzy to w dzisiejszych czasach populacja tak duża, że spokojnie można by ich sklasyfikować jako nową rasę człowieka. Są właściwie wszędzie, czają się w niemal każdej sferze życia. Jednych ludzi potrafią zniszczyć i zgnieść w swoich szponach, a innych ich nienawiść winduje na wyżyny.
A dlaczego tak się dzieje? Pierwsza, najważniejsza zasada i wiedza bezcenna, to fakt, że hejter to ładniejsze imię zwykłego, pospolitego zazdrośnika, który sam nie wie co ma ze sobą zrobić, jak ogarnąć własne życie, tonie w kompleksach, nie radzi sobie z własnymi uczuciami, przez co z dnia na dzień narasta w nim frustracja, która stopniowo z każdym dniem przeradza się w coraz większy gniew i nienawiść na cały świat, w szczególności do ludzi, którzy twardo stąpają po ziemi, są szczęśliwi i nie wahają się sięgnąć po wymarzony sukces.
Jednak prawda jak świat znana: hejtuje = zazdrości i ma sam do siebie żal, że siedzi w dołku, a ktoś wspina się po drabinie życia jak na skrzydłach. Ci, którzy doskonale zdają sobie z tego sprawę, poziom hejtu i nowinek na swój temat od osób nawet im nieznajomych mogą bez obaw uznać za miernik swoich osiągnięć.
Zapewne bardzo trudno jest znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego ludzie, którzy żyją szarą rzeczywistością i niczym się nie wykazali, a nawet są nieudacznikami i nic im kompletnie nie wychodzi, nie mają najmniejszych problemów pod tytułem "hejterzy", mimo, że znalazłby się pretekst, prawda? Oh tak, z pewnością jest to odpowiedź wyjątkowo trudna do odnalezienia.
Hejter to stworzenie proste jak budowa cepa - im bardziej hejtuje, im bardziej pluje jadem, tym bardziej danej osobie zazdrości i mu żal tyłek ściska. Dlatego też jeśli jesteś osobą wrażliwą na docinki, głowa do góry. Jeżeli masz zaciekłego hejterzy wiedz, że coś ci się udało, że nie jesteś obojętny, a wręcz przeciwnie - budzisz zainteresowanie.
Mówi, że nie lubi, eh? Mówi, że nienawidzi, hm? Mówi, że ma gdzieś, co? Tsaaa... Na pewno, oczywiście. Nie lubi, nienawidzi, nie obchodzisz go, wręcz nie istniejesz, ale nie odstępuje na krok i dzień po dniu śledzi co się nowego u ciebie dzieje. Hmm... Bardzo interesujące. Tak więc ciesz się - masz najwierniejszego fana, który za żadne skarby świata cię nie opuści, nie pominie ani jednej nowinki z twojego życia, a jeśli coś tworzysz - masz darmowego, całodobowego, codziennego pracownika, który robi ci darmową reklamę. Głowa do góry, to tylko prości zazdrośnicy bez życia, a ty jesteś ich inspiracją. 😁


ENG

There's so much talking about hates, haters, more and more bigger wave of venom which is flooding especially young, ambitious people and the ones which achieved some success, have a good life. Haters are nowadays such a large population that it's calmly possible to mark them as the new breed of the human. They are actually everywhere, are lurking in almost every sphere of the life. They are able to destroy and to crush in their talons one kind of people, and the other hate is hoisting to their height.
And why it happens this way? First, the important principle and the priceless knowledge, admittedly, that hater is just a prettier name of ordinary, common jealous man which doesn't know what is supposed to do with oneself, if to take the own life, is drowning in complexes, doesn't deal with own feelings, coz of what day by day growing frustration which gradually with each passing day is turning into more and more big anger and hate to the entire world, in particular to people which are having both feet on the ground, are happy and don't hesitate to reach for the dream success.
However truth as world known: hates = is envying and has grudge against oneself, that is sitting in the hole, and somebody is climbing after the ladder of the life like on wings. The ones which realize it very well, the level of hate and gossips about them from persons even unknown for them, can without anxieties and regard as the measure of own achievements.
Probably very much it is hard to find the answer to a question why people which live with grey reality and didn't do nothing, and what's more are losers and nothing finishes successfully for them, don't have even a little problem entitled "haters", even though a pretext would be, right? Oh yes, certainly it is reply exceptionally difficult to find.
Hater is the creature as simple as the structure of the flail - as more hate, as more is spitting venom, as more is envying that person. Therefore if you are a susceptible individual to rude words, head up. If you have stubborn haters, know that you made a success of something, that you aren't indifferent, on the contrary - you are arousing the interest.
He says that doesn't like, eh? Says that he hates, hmm? Says that isn't interested, hm? Yeaaah... Certainly, of course. Doesn't like, hates, doesn't care about you, you just don't exist, but day after day with red cheeks follows what new happens in your life. Hmm... Very interesting. So be pleased - you have the most loyal fan which for all the world won't leave you, won't skip any single one gossip about your life, and if you create something - you have a free, 24-hour, everyday employee which is doing the free advertising for you. Head up, these are only simple jealous people without own life, and you are their inspiration. 😁

Share
Tweet
Pin
Share
2 comments

PL

Ludzie oczekują szacunku. Oczekują traktowania ich z godnością. Chcą być doceniani, lubiani, może nawet uwielbiani, ale na pewno nie chcą być pomiatani. Dla siebie wszystko, wymagania rosną z dnia na dzień wyższe niż Himalaje, a im więcej oczekują dla siebie, tym gorzej traktują innych. Największym paradoksem jednak jest to, że im podlej ludzie traktują innych ludzi, tym lepszego traktowania wymagają dla siebie. Więc do jasnej cholery! Ile można? To co dajesz, to dostajesz! Jeśli człowieku myślisz, że możesz kogokolwiek, nawet osobę młodszą od ciebie o pół życia traktować jak największego śmiecia i żądać od niej szacunku w stosunku do twojej osoby, a poniżanie, agresja itp pozostaną bez konsekwencji, to wierz mi, bardziej mylić się nie możesz. Jesteś w błędzie tak wielkim, jak sam wszechświat. I nie łudź się, sprawiedliwość cię dosięgnie, od tego nie uciekniesz. Chore stereotypy, chore myślenie: starszy może szmacić, młodszy ma szanować, przecież starszy to pan i władca, a młodszego można gnoić, bo oczywiście to takie normalne jak oddychanie... Brak słów. Tak, jakby wiek, więzy krwi, czy pozycje zawodowe warunkowały to, kto ma być szanowany, a kogo można do woli mieszać z błotem i tłamsić. Otóż nie. Każdy jest równy. Każdy jest człowiekiem, każdy ma te same prawa i każdy zasługuje na szacunek. Dziecko, rodzic, wnuk, dziadek, pradziadek, dwulatek i stulatek. Prezes, goniec i parobek. Zdrowy i chory. Każdy, bez względu na to ile ma lat, jakiej jest płci, pochodzenia czy statusu. Jeśli tego szacunku nie dajesz, ranisz kogoś, zasługujesz dokładnie na to samo. Zasługujesz na poczucie tego samego na własnej skórze, może wtedy się nauczysz. Jaki wzór dajesz sobą, takiego oczekuj dla siebie. Bogiem nie jesteś, żeby pozwalać sobie na wszystko bez granic. Pamiętaj o tym.

ENG

People expect the estimation. They expect treating them with the dignity. They want to be appreciated, liked, perhaps even adored, but certainly don't want to be kicked around. For oneself everything, requirements grow day by day higher than the Himalaya, and as more they expect for themselves, as worse they treat other. However the hugest paradox is the fact that as more meanly people treat other people, as better treatment they require for themselves. So damn! How long will it last? What you give, this you get! If man you think that you can anybody, even a person half a life younger than you, to treat like the biggest piece of rubbish and to demand the respect from her towards your person, but humiliating, aggression etc will stay without the consequence, then believe me, more wrong you cannot be. You are in such a great mistake, as all universe huge is. And don't delude yourself, the justice will catch you, you won't run away from it. Ill stereotypes, sick thinking: older can oppress, younger must respect, after all older is a lord and master, and younger can be bullied, because of course these are such normals as the respiration... Lack of words. It's like kind of age, blood ties, or professional positions conditioned who has to be respected, and who can be smothered, dragged through the mud. So not. Everyone is equal. Everyone is a man, everyone has the same rights and everyone deserves respect. The child, the parent, the grandson, the grandfather, the great-grandfather, the two-year-old and the centenarian. The chairman, the messenger and the farmhand. The healthy and the ill. Everyone, irrespective of how many years has, which sex is, the origin or the status. If you don't give this respect, you hurt somebody, you deserve precisely the same. You deserve for experience it firsthand, maybe then you will learn. What an exemplar you are giving with yourself - the same expect for yourself. You aren't God to let yourself to do everything limitless. Remember it.

Share
Tweet
Pin
Share
12 comments

PL

Prawda znana nie od dziś, że gatunek ludzki ma skłonności do nadmiernego rozmyślania, snucia planów na przyszłość oraz do notorycznego wracania myślami do przeszłości. Fakt, tworzenie w głowie różnego rodzaju wymarzonych scenariuszy na przyszłość może i daje nadzieję, podnosi na duchu, ale czy nie lepiej, zamiast żyć z głową totalnie w chmurach, skupić się na teraźniejszości? Przecież największe szczęście przeważnie czai się tuż obok, właśnie tu i właśnie teraz. Znając życie i ludzi, od razu mówię i ostrzegam osoby o dość płytkiej wyobraźni, że "tu i teraz" nie ma znaczenia dosłownego jeden do jednego, więc mam nadzieję, że każdy będzie potrafił zrozumieć aluzję i przekaz...
Żyj człowieku, żyj. Planuj, marz, organizuj czas, cele na przyszłość, bo to piękne i potrzebne, ale bez przesady, bo ryzykujesz przeoczenie wielu pięknych rzeczy. Teraz też możesz być szczęśliwy, z właściwą osobą, we właściwym miejscu, możesz się cieszyć tym, co już masz i sukcesywnie pracować na lepszą przyszłość i osiągnięcie szczytu. By w przyszłości znaleźć się na wyżynach swoich marzeń, wcale nie musisz rezygnować z uciech, które kryją się  w teraźniejszości. Żyj, kochaj, ciesz się!

ENG

Truth know not since today, the human species likes the exaggerated contemplation, making plans for the future and chronical coming back with thoughts to the past. Fact, creating various dream scenarios for the future perhaps gives hope, is comforting, but whether not better, instead of living with the head totally in clouds, to focus on the present time? After all the biggest happiness of life mainly is hiding right, just here and just now. Knowing the life and people, at once I'm saying and I'm warning persons about quite shallow imagination, that "here and now" is no literal meaning one to one, so I hope that everyone will be able to understand the allusion...
Live man, live. Plan, dream, organize the time, arms for future, because it's beautiful and needed, but without the exaggeration, because you are risking overlooking many excellent things. Now you can also be happy, with the right person, in the right place, you can be pleased with what you already have and successively work to the better future and reaching the summit. In order in the future to be on the top of your dreams, you don't have to give up joys which are hiding in the present time. Live, love, be happy!

Share
Tweet
Pin
Share
16 comments
Newer Posts
Older Posts

About Magdalene Anne

About Magdalene Anne
A VVIP Flight Attendant, citizen of the world, living in the sky and loving Greece. Addicted to seafood, travel, evening walks on the beach and a little magic, roses & chocolate always welcome. BASED IN: TURKEY, ASIA.

MENU

  • Home
  • Flight Attendant
  • Life in Antalya, Turkey
  • Life in Dubai, United Arab Emirates
  • Life in Barcelona, Spain
  • Life in Venice, Italy
  • Life in London, United Kingdom
  • My Emirates Flight Attendant Story
  • About Me
  • Contact
  • Privacy Policy of Magdalene Anne Blog.

Social Media

Social Media
If you want to see more of my adventures, travel experience, cabin crew life and get to know me better... Follow me on my Instagram account @flymagdalene_

recent posts

Popular Posts

  • So this is Christmas!🎄
  • Best friends to strangers
  • She tried to KILL ME

Blog Archive

  • ►  2021 (21)
    • ►  September (2)
    • ►  August (4)
    • ►  July (1)
    • ►  June (1)
    • ►  May (3)
    • ►  April (2)
    • ►  March (5)
    • ►  February (2)
    • ►  January (1)
  • ►  2020 (24)
    • ►  September (1)
    • ►  August (1)
    • ►  May (6)
    • ►  April (3)
    • ►  February (4)
    • ►  January (9)
  • ►  2019 (25)
    • ►  December (5)
    • ►  October (1)
    • ►  September (6)
    • ►  August (1)
    • ►  July (3)
    • ►  May (4)
    • ►  January (5)
  • ►  2018 (65)
    • ►  December (1)
    • ►  November (4)
    • ►  October (5)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  June (2)
    • ►  May (5)
    • ►  April (5)
    • ►  March (11)
    • ►  February (7)
    • ►  January (14)
  • ▼  2017 (41)
    • ▼  December (11)
      • ŻEGNAJ BLOGU. GOODBYE BLOG.
      • Jak to wszystko było w 2017? How everything was in...
      • Czas postanowień. Resolutions time.
      • So this is Christmas!🎄
      • 10 MILLIONS CELEBRATION!
      • Jedyna pomoc. The only help.
      • Spadające gwiazdy? The falling stars?
      • Tylko trochę magii... Just a little magic...
      • Jak myślisz? What you think?
      • Ponad wszystko. Above all.
      • ∞ Infinity ∞
    • ►  November (7)
      • Motto - mała wielka iskra. Motto - small great spark.
      • Facebook - morderca. Facebook - assassin.
      • Oddech przyszłości. Breath of the future.
      • Dotyk przeszłości. Touch of the past.
      • Piramida marzeń. Pyramid of dreams.
      • Przebaczenie. Forgiveness.
      • Blog... I co dalej? Blog... And what next?
    • ►  October (1)
      • The power of love ✨
    • ►  September (5)
      • 222 DNI! 222 DAYS!
      • Najwierniejsi fani. The most loyal fans.
      • Vice versa.
      • Tu i teraz. Now and here.
    • ►  August (4)
    • ►  July (5)
    • ►  June (2)
    • ►  March (1)
    • ►  February (3)
    • ►  January (2)
  • ►  2016 (33)
    • ►  December (4)
    • ►  November (4)
    • ►  October (2)
    • ►  September (5)
    • ►  August (6)
    • ►  May (5)
    • ►  April (1)
    • ►  February (2)
    • ►  January (4)
  • ►  2015 (37)
    • ►  December (4)
    • ►  November (6)
    • ►  October (6)
    • ►  September (2)
    • ►  August (19)

Contact Form

Name

Email *

Message *

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates