PL
Od kiedy pamiętam, byłam typem człowieka z ambicjami, planami, stawiającym przed sobą wielkie i tylko wielkie cele, które za wszelką cenę starał się osiągnąć. Ale wiecie co? Teraz uświadomiłam sobie że nie tędy droga. Uświadomiłam sobie, że nie tylko o to chodzi, nie tylko o to, by widzieć to, co daleko. Odnalazłam motywację w nawet tych najdrobniejszych szczegółach, najdrobniejszych sukcesach, w najmniejszych osiągnięciach, których wcześniej nawet nie dostrzegałam, kompletnie nie docenia łam. A teraz? Teraz nawet głupia, nic nie znacząca przepowiednia andrzejkowa, zwykła zabawa potrafi dodać mi motywacji i pozytywnej energii do działania, i takiej migocącej gdzieś w głębi myśli "A może jednak, a może akurat będzie lepiej i mi się uda?". Każdy kolejny przeżyty dzień, każde kolejne wykonane zadanie, każde kolejne odkrycie, każdy kolejny krok naprzód dodaje mi sił. Dodaje mi motywacji, by poprzez wypełnianie niewielkich celów, torować sobie drogę do osiągnięcia życiowego Mount Everest. Podniosłam się. I działam, działam, by osiągnąć to, czego pragnę. I w przeciwieństwie do swojego poprzedniego podejścia - teraz nawet nie biorę pod uwagę opcji "Nie", nie przyjmuję czegoś takiego, jak "Może się nie udać". Bo się uda. Musi. Bo tego chcę, do tego dążę, w to wierzę, to jest mój cel i ja go osiągnę. Choćby i przez łzy, ale osiągnę. Bo przecież nikt nie powiedział, że ma być łatwo. Ważne, żeby było skutecznie i zakończone sukcesem. I tak będzie, tego się trzymam. Już nie ma rzeczy niemożliwych. Już nie.
ENG
Since I remember, I've been a type of the human with ambitions, with plans, putting ahead myself huge and only huge aims which at all costs tried to reach. But you know what? Now I made aware that this is not this way. I realized that it's not only about it, not only to see this, what's far. I found motivation in even these most trivial details, the most trivial successes, in the smallest achievements which I even didn't notice before, completely not appreciate it. And now? Now even a silly, nothing-meaning St Andrew's Eve prophecy, the ordinary play is able to give me a motivation and the positive energy to action, and such a thought twinkling somewhere deep inside "And maybe, maybe it will just be better and I'll get by?". Every consecutive survived day, every next well-done task, every next discovery, every next step forward give me strength. Give me motivation, in order to by getting little goals, make my way to the Mount Everest of life. I got up. And I'm acting, working, in order to achieve what I want. And in opposition to my previous attitude - now I don't even suppose the option like "no", don't accept something like that, as "may not". Because it will be. It must be. Because I want it, I'm aspiring to it, believe in it, it's my purpose and I will reach it. Even and through tears, but I'll achieve. Because after all nobody said it's supposed to be easy. Important that it's effectively and finished with the success. And it will be, I hold on to it. There are no longer impossibles. No longer.